4,20 m - pokonanie tej wysokości wystarczyło Islandce Vali Flosadottir do odniesienia zwycięstwa w XVI edycji imprezy Tyczka na Molo. W zawodach zorganizowanych przez Sopocki Klub Lekkoatletyczny oraz Kąpielisko Morskie Sopot właśnie na sopockim molo wzięło udział 13 równie utalentowanych, co urodziwych panien.
Ojeju ile kleju
- Troszkę wiało i być może dlatego nie udało mi się pokonać wysokości 4,30, ale i tak jestem zadowolona. Zawsze lubiłam startować poza stadionem, a tym bardziej przy tak licznej i żytwo reagującej publiczności - zauważyła Vala, która od razu na powitanie wyciągnęła do uścisku sporą dłoń, lecz równie szybko ją cofnęła.
- Jest cała w kleju. Jak chcesz mieć ode mnie pamiątkę, to mogę cię wyściskać - rzuciła Islandka, która za pokonanie wysokości 4,20 m (w drugiej próbie) otrzymała 3,5 tysiąca złotych.
Wynik brązowej medalistki igrzysk olimpijskich z Sydney jest przyzwoitym rezutatem, zważywszy na to, że przed kilkoma dniami podczas Grand Prix Sopotu pokonała wysokość zaledwie 4 metrów, a przed rokiem na deskach sopockiego molo nie była w stanie pokonać nawet tej granicy. Mimo to, to większość obserwatorów to właśnie w niej upatrywało faworytkę do końcowego zwycięstwa.
- Niech pan zobaczy ile ona waży. Z pewnością jest niewywrotna, a to przy takim wietrze spory atut - mówiła Bogusława Klimaszewska, trenerka, która szczególną uwagę zwracała na swoją córkę, startującą w zawodach 17-letnią Małgorzatę, której co rusz udzielała fachowych porad.
- Podnieś uchyt i odsuń rozbieg - rzucała córce. Dorodna blondynka bez szemrania kiwała głową.
- Trudno mamy nie słuchać, skoro to ona mnie nakłoniła do skoku o tyczce, zaprowadziła mnie na pierwszy trening, a teraz się mną zajmuje - wyjaśniła tyczkarka dla której był to pierwszy start poza stadionem w karierze.
Sami swoi
Zawodniczki mogły liczyć nie tylko na doping licznie zgromadzonej publiczności, ale i bliskich. Anna Olko była zagrzewana do boju przez sprintera Łukasza Chyłę (
- Gdy Łukasza nie ma wśród publiczności, to czuję się... niepewna - mówiła), Małgosia Klimaszewska przez mamę, a Katarzyna Wierzbicka... - ... przez rodziców.
Nie mam chłopaka, ale nie zwracam na to uwagi. W czasie skoków skupiam się tylko na nich. Obecność licznej publiczności również mnie deprymuje - mówiła zawodniczka KL Gdynia, zajmująca się skakaniem o tyczce od 4 lat.
To ja - miss
Wśród kibiców Wierzbicka była z głównych faworytek do tytułu... miss zawodów. Jej największą rywalką w tej konkurencji, ich zdaniem była Róża Kasprzak.
- Ha, ha, ha. To bardzo miłe, jednak wolałabym bardziej być najwyżej skaczącą, aniżeli pierwszą w rywalizacji miss - zapewniała.
Skiba rządi i dzieli
Urodę startujących w swój oryginalny sposób docenił także Krzysztof Skiba, prowadzący sow.
- Piękne są te kobietki, na pewno ładniejsze od kulomiotaczek - twierdził. Zresztą wielu się dostało. Usprawiedliwieniem kolejnych nieudanych prób zawodniczek były jego zdaniem bursztyny na plaży oraz kręcący się wśród publiczności Enrique Iglesias, a w dlaszej kolejności Lew Rywin z magnetofonem. Dostało się także sędziemu:
"To tajemniczy pam z dwiema chorągiewkami. Gdy machnie czerwoną oznacza to, że startuje zawodniczka radziecka". Oberwał Jerzy Detko, lider Detko Band:
"Mój rekord to 3,5 litra alkoholu, ale Detki to z pewnością 3 skrzynki jaboli. On często występuje w telewizji. Ostatni raz w programie Domowe przedszkole, na stole dwa jabole. Przebój muzyczny Detki to z kolei - Nie płacz, kiedy odjadę, jestem w ciąży z Arabem". Skiba przywitał sponsorów:
"Lotos zabezpieczył paliwo dla zawodniczek, witam też fanów Żywca..." oraz media
"... a w szczególności przedstawicieli Radia Maryja". Uwadze lidera Big Cyca nie uszedł Edward Szymczak, trener tyczkarek, który przechadzał się w czarnym kapeluszu.
"Przyjechał prosto z festiwalu muzyki country w Mrągowie, gdzie robił za scenografię" - ocenił. Kapelusz był jednak typowo australijski z kłami krokodyla.
- Oczywiście, że się nie obrażam. Takiej czapki, jak on ma, to z kolei ja bym nie założył - zauważył coach, wskazując na stańczykowe nakrycie głowy showmana.
- Poziom zapezentowany przez najlepsze zawodniczki był niższy, aniżeli w latach ubiegłych, jednak średnia wyników lepsza. Zważywszy na trudne warunki, dziewczyny osiągnęły wyniki na miarę swych możliwości - ocenił rywalizację szkolenoiwiec. Flosadottir nie udało się pobić ubiegłorocznego rekordu Moniki Pyrek (4,40 m), co Skiba skwitował w dla siebie właściwy sposób.
"Rekord pobito w Gdańsku, sprawcy są nadal poszukiwani" - zauważył.
Łuka na dziewczyny
Prócz grającego pierwsze skrzypce Krzysztofa Skiby, atrakcją zawodów był Jan Łuka, wielokrotny mistrz świata w sportach siłowych.
- Sporty siłowe mają wiele wspólnego ze skokiem o tyczce. Każda tyczkarka musi mieć tę siłę, by oddawać wysokie skoki. A gdzie ją można zyskać, jak nie na siłowni - zapewniał 54-letni instruktor pracujący w siłowni na Stadionie Leśnym w Sopocie.
- Odważyłbym się skoczyć o tyczce, ale nie teraz. Kiedy? Może jakieś kilkanaście lat wcześniej - dodawał siwowłosy siłacz, szeptem dodający iż przyszedł pooglądać zarówno wysokie skoki, jak i ładne kobiety.
1. Vala Flosadottir (Islandia) 4,20 m
2. Eugenia Sawina (Ukraina) 4,10
3. Ludmiła Woilenko (Ukraina) 4,00
4. Anna Wielgus (AZS AWFiS Gdańsk) 4,00
5. Róża Kasprzak (AZS AWFiS Gdańsk) 4,00
6. Agnieszka Wrona (AZS AWFiS Gdańsk) 3,90
7. Maria Rendin (Szwecja) 3,90
8. Joanna Piwowarska (KL Gdynia) 3,90
9. Małgorzata Klimaszewska (KL Gdynia) 3,70
10. Anna Huculak (Sprint Bielsko-Biała) 3,70
11. Anna Olko (SKLA Sopot) 3,70
12. Katarzyna Wierzbicka (KL Gdynia) 3,70
13. Linda Person (Szwecja) 3,70
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
