• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wiatr od brzegu

Jacek Główczyński
3 września 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Rozmowa z Piotrem Myszką

Piotr Myszka był najlepszym z trójmiejskich żeglarzy w regatach przedolimpijskich w Atenach. Zawodnik AZS AWFiS Gdańsk w windsurfingowej klasie Mistral uplasował się na czwartej pozycji. Wcześniej, w ubiegłorocznych mistrzostwach świata, zdobył dla Polski kwalifikację na igrzyska, a w tegorocznych mistrzostwach Europy został liderem krajowych eliminacji o paszport do Grecji.

- Wynik z Aten jest rewelacyjny. Sądzę, że mogę go nawet uznać za największe osiągnięcie w karierze. Wygrałem z zawodnikami, z którymi dotychczas najczęściej przegrywałem. Największe tuzy tej klasy zaczynają na mnie zwracać uwagę, bo systematycznie jeżdżę koło nich - cieszy się student drugiego roku oliwskiej uczelni, który zanim przeniósł się z Mrągowa do Gdańska, zdążył wywalczyć tytuł mistrza świata '97 w klasie Aloha oraz tytuł mistrza Europy '99 w Mistralu.
- Zgodnie z zasadą obowiązującą na igrzyskach, podczas regat przedolimpijskich w każdej klasie federacja mogła wystawić tylko jednego reprezentanta. Czy w Mistralu byli wszyscy najlepsi?
- Sam się zdziwiłem, ale właśnie tak było. Nikt nie ryzykował, nie było niespodzianek w obsadzie.
- Tego typu starty nie polegają tylko na rywalizacji o jak najlepszy wynik. Chyba nawet ważniejsze jest wyciągnięcie wniosków, które zaprocentują za rok. Czy polskiej ekipie towarzyszył na przykład sztab medyczny, czy też metorologiczny?
- Nie było takiego zaplecza. Każdy trenował na własną rękę. Schodziliśmy na wodę nawet w dni wolne od regat. Szczerze mówiąc nie zwracałem tak bardzo uwagi na wynik, lecz na to, by jak najbardziej efektywnie wykorzystać każdą chwilę spędzoną w Atenach.
- Zdradzisz kilka spostrzeżeń?
- Jest to bardzo trudny akwen, w którym zmienia się zarówno siła wiatru, jak i jego kierunek. Zdarzają się kłopoty z pogodą oraz nietypowe zjawiska. Na przykład na początku regat ostro wiało od brzegu, choć na tego typu akwenie powinna być bryza. Rozpocząłem od 14. pozycji. Potem systematycznie piąłem się w klasyfikacji. Kierowałem się nadal własnym nosem, ale zwracałem także uwagę na to, co robią rywale. Sądzę, że może to być dobry dla mnie akwen. Oczywiście, jeśli dane mi będzie wystartować w igrzyskach.
- Jeśli nie w windsurfingu to może w... kolarstwie. Tomasz Chamera, trener koordynator PZŻ, donosił z Aten, że wraz z Maćkiem Grabowskim biłeś rekordy na rowerze.
- Rzeczywiście codziennie trzeba było przejechać około 10 kilometrów, bo taki dystans dzielił nas od portu. Nie narzekałem. Od dawna rower jest elementem mojego treningu.
- Czy w Atenach już czuć olimpijską atmosferę?
- O igrzyskach przypominają głównie sklepy z pamiątkami. Obiektów jeszcze nie ma. Wszystko to wielki plac budowy. Stosunkowo najbardziej zaawansowany jest właśnie port żeglarski.
- Co musisz uczynić, by wrócić za rok do Aten? Pod twoją nieobecność w kraju kolejny tytuł mistrza Polski zdobył Przemysław Miarczyński.
- Przemek jest moim najgroźniejszym rywalem w walce o igrzyska. Po mistrzostwach Europy prowadzę w krajowych eliminacjach. We wrześniu odbędą się w Kadyksie mistrzostwa świata. Który z nas zdobędzie medal, jedzie na igrzyska. Jeśli żadnemu się to nie uda, odkładamy sprawę do kwietnia przyszłego roku. W Turcji będą kolejne mistrzostwa. Znów najważniejszy będzie medal. Jeśli i tak nikomu z nas nie uda się wejść na podium, policzone zostaną punkty z trzech mistrzowskich startów.

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane