Rozmowa z Goranem Jagodnikiem
Jednym z ojców spektakulanego, wyjazdowego zwycięstwa koszykarzy Prokomu Trefla Sopot nad Ideą Śląskiem Wrocław (86:82) był
Goran Jagodnik. Słoweniec spędził na parkiecie hali Orbita ponad 32 minuty, najwięcej ze wszystkich zawodników sopockiego teamu. Skrzydłowy odwdzięczył się
Eugeniuszowi Kijewskiemu za zaufanie znakomitymi osiągnięciami. "Jagoda" zdobył 24 punkty (6/10 za dwa, 3/7 za trzy, 3/4 z rzutów wolnych), miał 10 zbiórek, 2 asysty, 2 faule, 2 straty, 1 przechwyt.
- Czy to był twój najlepszy mecz w polskiej lidze?
- No, nie wiem. Na pewno jeden z najtrudniejszych. Śląsk niczym nas nie zaskoczył. To klasowa drużyna, która postawiła nam bardzo trudne warunki. To była bardzo trudna, fizyczna walka, wręcz bitwa.
- Statystyki przemawiają jednoznacznie na twoją korzyść. Wrocławianie doskonale wiedzieli, że jesteś najlepszym strzelcem Prokomu, a mimo to nie potrafili cię upilnować. Jak się uwalniałeś spod ich opieki?
- Śląsk grał bardzo agresywnie, jednak ich słabszy punkt trafił na mnie. Tym słabszym ogniwem był młody Michał Ignerski. Nie wiem dlaczego, ale bardziej chciał niż mógł, a poza tym nie krył tak agresywnie, jak jego koledzy. Zauważyłem to po kilku minutach i zacząłem z nim grać jeden na jednego. Do tego dołożyłem kilka swoich wypróbowanych sztuczek.
- Zawsze często rzucałeś i zbierałeś. Na tablicach miał jednak królować Kebu Stewart...
- Nie było między nami rywalizacji. Musiałem go zastąpić, bo nasz Amerykanin już w pierwszej kwarcie miał trzy faule i nie mógł bronić zbyt ostro.
- Śląski center Pero Vaseljević jest wyższy i chyba potężniejszy od ciebie...
- Nie zwracałem na to uwagi. Widziałem go po raz pierwszy w życiu i... to chyba tyle. Krzywdy nam nie zrobił.
- Czy Śląsk mógł was zaskoczyć?
- Rozpracowaliśmy rywala. No, może ten nowy rozgrywający, Lynn Greer, był nam nieznany, jednak szybko zrozumieliśmy co on gra. Większość czarnych rozgrywających preferuje podobny styl gry i szybko się w tym połapaliśmy.
- Co zadecydowało o waszym zwycięstwie?
- Pokazaliśmy charakter wojowników. Po prostu potrafimy nie tylko dobrze grać, ale bić się o zwycięstwa. Bez tego w baskecie nic się nie osiągnie.
- Muli Katzurin, trener Śląska, powiedział po meczu, że Prokom jest lepszym zespołem od Olympiakosu Pires. Moglibyście w tym składzie zagrać w Eurolidze?
- Czemu nie? Jestem przekonany, że poradziliśmy sobie. Przyznam, że na początku sezonu byłem troszeczkę zaniepokojony, ale teraz wszytko jest OK. Myślę, że mamy kompletną drużynę. Wygraliśmy we Wrocławiu, ale to nie jest wszystko, na co nas stać. Nasz team ma jeszcze olbrzymie rezerwy.
- Także Travis Conlan? Oceniając, go stwierdziłeś niedawno, że Drew Barry był lepszym rozgrywającym.
- To prawda, ale chyba wtedy nie znałem Travisa jeszcze zbyt dobrze. Amerykanin może nie zdobywa na razie punktów, jednak ma olbrzymie rezerwy zarówno w ataku, jak i obronie. Jest bardzo ruchliwy, wszędzie go pełno, skacze do zbiórek. To mi się podoba. Naprawdę, jest lepszy niż myślałem.
- Czy z taką grą jak we Wrocławiu stać was na zdobycie tytułu mistrza Polski?
- Oczywiście, ale nie chcę gdybać. W ubiegłym sezonie też wszystko ładnie i pięknie układało się aż do finałowych spotkań z Anwilem. A potem runęło. Powtarzam wszystkim: jest dobrze, ale spokojnie.
- Często myślisz o tamtych meczach z Anwilem?
- Za każdym razem, gdy widzę
Tomasa Pacesasa i Andrzeja Plutę (śmiech). Ale ich nie unikam. Między nami wszystko jest w najlepszym porządku.
PROKOM - IDEA.
Rzuty za dwa punkty (celne/oddane): 21/31 - 25/48.
Rzuty za trzy: 8/28 - 5/13.
Rzuty wolne: 20/34 - 17/26.
Zbiórki (atak/obrona):11/29 - 8/16.
Asysty: 16 - 13.
Faule: 28 - 26.
Straty: 10 - 10.
Przechwyty: 6 - 4.
Bloki: 3 - 1.