- 1 Czy Arka się pozbiera i awansuje? (160 opinii)
- 2 Czy Lechia zrobi limit w młodzieżowcach? (49 opinii)
- 3 Wywiad z nowym trenerem Trefla (8 opinii)
- 4 Arka: Karny ewidentny. Boniek popiera (479 opinii)
- 5 Bez gdańskich wioseł na IO Paryż 2024
- 6 Momoa spotkał się z Michalczewskim (66 opinii)
Zagłębie pokonane. W środę początek finałowej rywalizacji w Lublinie
3 maja 2005 (artykuł sprzed 19 lat)
Piłkarki ręczne Naty AZS AWFiS Gdańsk pokonały w decydującym meczu półfinałowym Zagłębie Lubin 29:22 (13:11). Gwiazdą pierwszej wielkości była Karolina Kudłacz. 20-latka, która tym razem została przesunięta ze skrzydła na rozegranie, zdobyła 13 bramek! W środę akademiczki rozpoczną rywalizację finałową z SPR Lublin. Mistrzem Polski zostanie ta drużyna, która wygra trzy spotkania. Pierwsze i ewentualnie dwa ostatnie zespół Jerzego Cieplińskiego rozegra na wyjeździe.
NATA: Sadowska - Truszyńska 1, Kapała 2, Stachowska 5, Serwa 2, Łabul 3, Bołtromiuk, Wolska, Kudłacz 13, Strzałkowska 3.
ZAGŁĘBIE: Ćwirko, Kubisztal - Sztefan 4, Daszewska 1, Ziółkowska 2, Romańczukiewicz, Semeniuk 1, Kot 5, Kordic 1, Jakubowska 3, Ciepłowska 3, Jacek 2, Orzeszka.
Sędziowali: Budziosz i Olesiński (obaj Kielce).
Podobnie jak w sobotę także i w rewanzu akademiczki potrzebowały sześciu minut, aby zdobyć pierwszą bramkę. Całe szczęście, że teraz i lubinianki miały kłopot ze skutecznością. Tym samym miejscowe musiały odrabiać straty tylko od 0:1.
Wyrównała Hanna Strzałkowska, a po chwili Agnieszka Kapała dała Nacie prowadzenie 2:1. Do remisu doprowadziła Marzena Kot. Potem cały czas prowadziły gdańszczanki.
Po trafienia Kudłacz, Kapały i jeszcze raz Kudłacz odskoczyły na 5:2. W 21 minucie, gdy miejscowe popisały się kilkoma akacjami poprzez koło poprawiły na 11:7 po trafieniu Strzałkowskiej.
Ale wystarczyło, że Bożena Karkut poprosiła o przerwę, a Zagłebie zostało przywołane do porządku. Na cztery minuty przed przerwą przewaga akademiczek stopniała do 12:11. Gdyby nie Wioleta Serwa, która zdobyła trzynastą bramką oraz Małgorzata Sadowska, broniąca dwukrotnie w sytuacjach sam na sam z eksreprezentantką Polski, Renatą Jakubowską Nata tej odsłony nie wygrałaby.
Po zmianie stron rywalki jeszcze czterokrotnie zdobywały kontaktowe trafienia (13:12, 14:13, 15:14, 19:18). Przy tym przeostatnim wyniku było groxnie, gdyż karę otrzymała Agnieszka Truszyńska. Całe szczęście w osłabieniu celnie rzuciła Strzałkowska, co było tylko przygrywką do dalszych popisów gdańszczanek.
Następną bramkę zdobyła Monika Stachowska, a dwa kolejne trafienia położyła Kudłacz. Na dwadzieścia minut przed końcem Nata prowadziła 18:14.
Wówczas lubinianki odwołały się do rezerw. Bardzo dobrze do gry wprowadziła się ciężko doświadczona przez kontuzje Natalia Ciepłowska, a na kwadrans przed końcem Kordic zniwelowała straty do 18:19.
Ale od czego w gdańskich szeregach Kudłacz. Karolina natychmiast odpowiedziała dwiema bramkami. Ostatecznie rywalki spasowały przy 20:22. Przez ostatnie dziesięć minut zdobyły już tylko jedną bramkę, a straciły aż siedem.
- Trudno rywalizować, gdy w najwazniejszych momentach meczu zawsze grałyśmy 5 na 6 - skarżyła się trener Karkut, mając na myśli 16 minut karnych dla swojej drużyny wobec 6 Naty oraz czerwoną kartkę dla Jakubowskiej za faul na Truszyńskiej.
W gdańskich szeregach oczywiście najwięcej pochwał zebrała Kudłacz. Ta zawodniczka w dwumeczu zdobyła aż 24 bramki!
-Uwielbiam mecz o tak dużą stawkę. Wówczas wychodzi charakter zawodnika. My dzisiaj udowodniłyśmy, że tworzymy zespół, jesteśmy twardym monolitem. W takiej formie z pewnością możemy powalczyć o obronę mistrzowskiego tytułu - zapewniała Kudłacz, która po tym sezonie zapewne pożegna się z Gdańskiem, gdyż jest kuszona przez wiele klubów z Europy.
Chyba nie będzie to jedyne pożegnanie. Na stolikach dziennikarskich zabrakło bowiem tym razem... "Naty". Serwowano wodę mineralną "Arctic".
W rywalizacji finałowej grać się będzie do trzech wygranych. Co prawda akademiczki bronią tytułu, ale w uprzywilejowanej pozycji będzie SPR. Lublinianki wygrały bowiem sezon zasadniczy. A to oznacza, że jeśli zespół trenera Cieplińskiego chce zdobyć złoto, musi przynajmniej raz wygrać na wyjeździe.
Pierwszy mecz odbędzie się w najbliższą środę. W sobotę i w niedzielę akademiczki rozegrają ostatnie pojedynki w tym sezonie przed własną publicznością. Gdyby roztrzygnęły rywalizację w stosunku 3-0, złoto odebrałyby w Gdańsku.
NATA: Sadowska - Truszyńska 1, Kapała 2, Stachowska 5, Serwa 2, Łabul 3, Bołtromiuk, Wolska, Kudłacz 13, Strzałkowska 3.
ZAGŁĘBIE: Ćwirko, Kubisztal - Sztefan 4, Daszewska 1, Ziółkowska 2, Romańczukiewicz, Semeniuk 1, Kot 5, Kordic 1, Jakubowska 3, Ciepłowska 3, Jacek 2, Orzeszka.
Sędziowali: Budziosz i Olesiński (obaj Kielce).
Podobnie jak w sobotę także i w rewanzu akademiczki potrzebowały sześciu minut, aby zdobyć pierwszą bramkę. Całe szczęście, że teraz i lubinianki miały kłopot ze skutecznością. Tym samym miejscowe musiały odrabiać straty tylko od 0:1.
Wyrównała Hanna Strzałkowska, a po chwili Agnieszka Kapała dała Nacie prowadzenie 2:1. Do remisu doprowadziła Marzena Kot. Potem cały czas prowadziły gdańszczanki.
Po trafienia Kudłacz, Kapały i jeszcze raz Kudłacz odskoczyły na 5:2. W 21 minucie, gdy miejscowe popisały się kilkoma akacjami poprzez koło poprawiły na 11:7 po trafieniu Strzałkowskiej.
Ale wystarczyło, że Bożena Karkut poprosiła o przerwę, a Zagłebie zostało przywołane do porządku. Na cztery minuty przed przerwą przewaga akademiczek stopniała do 12:11. Gdyby nie Wioleta Serwa, która zdobyła trzynastą bramką oraz Małgorzata Sadowska, broniąca dwukrotnie w sytuacjach sam na sam z eksreprezentantką Polski, Renatą Jakubowską Nata tej odsłony nie wygrałaby.
Po zmianie stron rywalki jeszcze czterokrotnie zdobywały kontaktowe trafienia (13:12, 14:13, 15:14, 19:18). Przy tym przeostatnim wyniku było groxnie, gdyż karę otrzymała Agnieszka Truszyńska. Całe szczęście w osłabieniu celnie rzuciła Strzałkowska, co było tylko przygrywką do dalszych popisów gdańszczanek.
Następną bramkę zdobyła Monika Stachowska, a dwa kolejne trafienia położyła Kudłacz. Na dwadzieścia minut przed końcem Nata prowadziła 18:14.
Wówczas lubinianki odwołały się do rezerw. Bardzo dobrze do gry wprowadziła się ciężko doświadczona przez kontuzje Natalia Ciepłowska, a na kwadrans przed końcem Kordic zniwelowała straty do 18:19.
Ale od czego w gdańskich szeregach Kudłacz. Karolina natychmiast odpowiedziała dwiema bramkami. Ostatecznie rywalki spasowały przy 20:22. Przez ostatnie dziesięć minut zdobyły już tylko jedną bramkę, a straciły aż siedem.
- Trudno rywalizować, gdy w najwazniejszych momentach meczu zawsze grałyśmy 5 na 6 - skarżyła się trener Karkut, mając na myśli 16 minut karnych dla swojej drużyny wobec 6 Naty oraz czerwoną kartkę dla Jakubowskiej za faul na Truszyńskiej.
W gdańskich szeregach oczywiście najwięcej pochwał zebrała Kudłacz. Ta zawodniczka w dwumeczu zdobyła aż 24 bramki!
-Uwielbiam mecz o tak dużą stawkę. Wówczas wychodzi charakter zawodnika. My dzisiaj udowodniłyśmy, że tworzymy zespół, jesteśmy twardym monolitem. W takiej formie z pewnością możemy powalczyć o obronę mistrzowskiego tytułu - zapewniała Kudłacz, która po tym sezonie zapewne pożegna się z Gdańskiem, gdyż jest kuszona przez wiele klubów z Europy.
Chyba nie będzie to jedyne pożegnanie. Na stolikach dziennikarskich zabrakło bowiem tym razem... "Naty". Serwowano wodę mineralną "Arctic".
W rywalizacji finałowej grać się będzie do trzech wygranych. Co prawda akademiczki bronią tytułu, ale w uprzywilejowanej pozycji będzie SPR. Lublinianki wygrały bowiem sezon zasadniczy. A to oznacza, że jeśli zespół trenera Cieplińskiego chce zdobyć złoto, musi przynajmniej raz wygrać na wyjeździe.
Pierwszy mecz odbędzie się w najbliższą środę. W sobotę i w niedzielę akademiczki rozegrają ostatnie pojedynki w tym sezonie przed własną publicznością. Gdyby roztrzygnęły rywalizację w stosunku 3-0, złoto odebrałyby w Gdańsku.