Po sześciu miesiącach i trzech tygodniach Darius Maskoliunas ponownie zagrał w barwach Prokomu Trefla Sopot. Los chciał, że pożegnanie, jak i powtórne powitanie z sopockim klubem miało miejsce w meczu z Anwilem Włocławek. Wszystko dzięki temu, że działacze Prokomu, po odejściu Travisa Conlana, przypomnieli sobie o litewskim koszykarzu i ściągnęli go z Isiliakosu Ateny. To prezent dla "Moski" nie tylko na święta, Nowy Rok, ale i 33. urodziny, które będzie obchodził jutro.
- Kibice nie zapomnieli o tobie. Na pewno widziałeś hasła wywieszone na twoją cześć. Jak się czułeś?
- Strasznie. Strasznie... dobrze. Już w szatni powiedziałem kolegom, że jest wspaniale. Po dzisiejszym powitaniu kibiców chciałem się nawet rozpłakać. To jeden z lepszych prezentów, jaki otrzymałem. Kiedy moja rodzina dowiedziała się o tym, że wracamy do Sopotu, była bardziej szczęśliwa ode mnie.
- W Grecji aż tak bardzo było ci źle?
- Nigdy nie lubiłem dużych miast. Nie jest jednak tak, że w Grecji widziałem same minusy. Poznanie nowych zawodników, nowej ligi zawsze jest plusem.
- Mimo to wybrałeś powrót na stare śmieci. Twoje zaskoczenie ofertą z Sopotu było duże?
- Gdy do mnie zadzwonili, byłem zaskoczony. Czytałem w internecie informacje o klubie, widziałem skład, wyniki i pomyślałem: "Co ja tam będę robił?".
- Masz żal do działaczy Prokomu, że przypomnieli sobie o tobie dopiero teraz, w połowie sezonu?
- To jest normalne.
- Odczuwasz jednak satysfakcję, że działacze przypomnieli sobie, że ktoś taki, jak Maskoliunas istnieje?
- Nie, nie. Może nagle pojawiła się dziura w składzie i pojawił się problem? Działacze wiedzą, że znam ligę, znam ludzi i dobrze się tutaj czuję.
- Jak ocenisz ten Prokom?
- To jest naprawdę dobry zespół. Widać to chociażby po wynikach. Czy silniejszy od tego z poprzedniego sezonu? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo zagrałem na razie tylko w jednym meczu z pozmienianym zespołem Anwilu.
- Znasz swoje miejsce w tej drużynie?
- Na razie nie. Odbyłem tylko dwa treningi i nie znam jeszcze wszystkich zagrywek. To jest normalne, gdy przychodzi się do zgranego zespołu. Myślę jednak, że pomogę.
- Jak twoja forma fizyczna?
- Na razie nie jest dobra. W Grecji ostatni mecz rozegrałem 20 grudnia, potem wróciłem do domu. Na dwóch treningach w Sopocie umierałem, ale będzie lepiej.
- Ponoć chciał cię również Anwil?
- Coś tam słyszałem. Osobiście się w te sprawy nie angażowałem. Być może rozmawiano z moim agentem.
- Mówi się, że Tomas Pacesas jest twoim rywalem. Jak układają się wasze stosunki?
- Nie wiem o co w tym chodzi. A to samo pytano mnie w klubie. Jesteśmy kolegami, a tu, w Polsce nawet przyjaciółmi. Między nami jest wszystko w porządku.