- 1 Arka narzeka. Trener: Sędzia fatalny (27 opinii)
- 2 Lechia musi wygrać i poczekać na awans (85 opinii) LIVE!
- 3 Wybrzeże - Polonia. Nowe otwarcie (112 opinii) LIVE!
- 4 Arka: remis, kontuzja, czerwona kartka (138 opinii) LIVE!
- 5 IV Liga. Rezerwy Gedanii bez przełamania (2 opinie)
- 6 Festiwal trójek Trefla w play-off (12 opinii) LIVE!
Monika Myszk, młoda wioślarka Gedanii, w tym sezonie stała się postrachem dla krajowej czołówki. Zamiast cieszyć się z udanego sezonu i myśleć o nowych zwycięstwach - zastanawia się nad... zakończeniem kariery!
Trwający sezon jest najlepszym w ośmioletniej karierze Moniki. Co prawda, sukcesy odnosiła już jako juniorka, jednak dopiero teraz, w drugim roku występów w "młodzieżówce" zachwiała hierarchią krajowej czołówki.
Srebro wśród elity
To "mocne wejście" nastąpiło w czerwcu, od razu wśród najlepszych, kiedy to podczas mistrzostw Polski seniorek w jedynkach wagi lekkiej reprezentantka Gedanii sięgnęła po srebro. Zrobiła to w dobrym stylu, a jedyną, która ją wyprzedziła (tylko o 7 sekund) była sama Ilona Mokronowska - aktualna wicemistrzyni świata w dwójce podwójnej wagi lekkiej.
Przypadek? O tym, że nie był to jednorazowy wyskok - przekonaliśmy się przed tygodniem, podczas rozgrywanych w Bydgoszczy młodzieżowych mistrzostw Polski. Monika Myszk nie tylko zdobyła tam pewnie złoto w wadze lekkiej, gdzie po seniorskim sukcesie była faworytką, ale... podparła je srebrnym medalem w wadze ciężkiej - co dopiero jest wyczynem nie lada. Kto zna wioślarstwo, ten wie, co znaczy dla 56-kilogramowj zawodniczki walka z cięższymi o 15-20 kilogramów rywalkami. Teoretycznie - jest bez szans.
Śladem Dziadury?
O tym, że od reguł, także w tym sporcie zdarzają się wyjątki - przekonywała nas już w przeszłości Beata Dziadura. Ta, równie lekka, legenda gdańskich wioseł potrafiła nie tylko wywalczyć olimpijską nominację, ale i na moskiewskich igrzyskach zająć świetne szóste miejsce. A nie było wówczas podziału na wagi lekką i ciężką!
Po dwudziestu dwóch latach Beata ciągle pływa, ścigając się do niedawna (z sukcesami) z dwakroć młodszymi rywalkami. Ma na swym koncie także laury z mistrzostw świata weteranów.
- Teraz już spokojnie mogę zakończyć karierę - powiedziała eksolimpijka na wieść o sukcesach Moniki.
- Z takich ust, takie słowa: to jest wielka sprawa! - promienieje klubowy trener Moniki, Jarosław Puciata.
Zaraz jednak markotnieje, bo kto wie, czy jego podopieczna nie będzie musiała wioseł rzucić.
- Po ostatnich wynikach o Monice Myszk zrobiło się głośno. Wypytuje o nią trener kadry. Zawodniczka nie objęta dotąd centralnym szkoleniem wyrasta nagle na trzecią "siłę" kobiecych krótkich wioseł w Polsce, w sposób naturalny pretendując do miana pierwszej rezerwowej srebrnego duetu: Mokronowska - Demianiuk. I właśnie w chwili dokonania tego wielkiego skoku, u progu - kto wie czym mogącej się skończyć - prawdziwej kariery, Monika miałaby zaprzepaścić to wszystko?!
Dlaczego?
- Właśnie skończyłam szkołę - Technikum Hotelarskie. Chcę podjąć zaoczne studia na AWFiS. Ale - mówi Monika - na te studia muszę zarobić. Pojawiła się szansa wyjazdu za granicę. Pracując tam, jako kelnerka, zgromadziłabym pieniądze. Przyznaję, jestem w rozterce, ale przecież muszę poważnie pomyśleć o przyszłości. Dotąd było fajnie. Mieszkam na Przeróbce, na przystań Gedanii mam blisko. Zaczęłam, za namową koleżanki, w 1994 roku. Przyszły pierwsze sukcesy...
Trener:
- Nic dziwnego. Monika to wzór pracowitości. Sumienna "do bólu". Ambicją i pracą nadrabia brak wagi i wzrostu. Nigdy nie muszę jej pilnować, wie co i po co robi. Ale w tym sporcie bardzo trudno jest wrócić na wysoki poziom. Jeśli teraz przerwie treningi, to zaprzepaści osiem lat ciężkiej pracy.
Z wioślarstwa nie ma pieniędzy. W klubach bieda aż piszczy. Monika trenuje za darmo, podobnie jak za darmo - dokładając często z własnej kieszeni - pracuje z nią jej trener.
- Gdybym mógł - sam bym ją finansował, bo jest tego warta - mówi Jarosław Puciata. - Ale mnie nie stać - chodzę więc po ludziach, szukam dla Moniki sponsora. Bezskutecznie... I pomyśleć, że nie chodzi o jakieś znaczne sumy. Jakieś 500 złotych miesięcznie rozwiązałoby problem...
Gdański sport przeżywa dramatyczny okres. Walą się w gruzy potężne niedawno sekcje, uciekają zawodnicy. Jak dotąd - wciąż trzymają się na powierzchni trzy wioślarskie kluby. Być może dlatego, że zawsze były biedne. Egzystując za grosze - stale przysparzają Gdańskowi mistrzów Polski, reprezentantów kraju, olimpijczyków. Dziś ważą się losy utalentowanej zawodniczki. Czy w półmilionowym mieście znajdzie się 500 złotych, by uratować dorobek i sportową przyszłość wielkiej nadziei gdańskich wioseł? Jeśli tak - oto numer: 0-501 766 255.
Brązowa czwórka
Na rozegranej ostatnio Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży sukces odnieśli inni podopieczni trenera Puciaty. Osada czwórki podwójnej bez sternika w składzie: Piotr Jędryszek, Piotr Śmiałkowski, Paweł Barszcz i Piotr Klik wywalczyła brązowy medal.
Chłopcy, z roczników 86 i 87, trenują około półtora roku. Trener chwali ich za pracowitość. Tylko tak dalej. Gratulujemy.
Trwający sezon jest najlepszym w ośmioletniej karierze Moniki. Co prawda, sukcesy odnosiła już jako juniorka, jednak dopiero teraz, w drugim roku występów w "młodzieżówce" zachwiała hierarchią krajowej czołówki.
Srebro wśród elity
To "mocne wejście" nastąpiło w czerwcu, od razu wśród najlepszych, kiedy to podczas mistrzostw Polski seniorek w jedynkach wagi lekkiej reprezentantka Gedanii sięgnęła po srebro. Zrobiła to w dobrym stylu, a jedyną, która ją wyprzedziła (tylko o 7 sekund) była sama Ilona Mokronowska - aktualna wicemistrzyni świata w dwójce podwójnej wagi lekkiej.
Przypadek? O tym, że nie był to jednorazowy wyskok - przekonaliśmy się przed tygodniem, podczas rozgrywanych w Bydgoszczy młodzieżowych mistrzostw Polski. Monika Myszk nie tylko zdobyła tam pewnie złoto w wadze lekkiej, gdzie po seniorskim sukcesie była faworytką, ale... podparła je srebrnym medalem w wadze ciężkiej - co dopiero jest wyczynem nie lada. Kto zna wioślarstwo, ten wie, co znaczy dla 56-kilogramowj zawodniczki walka z cięższymi o 15-20 kilogramów rywalkami. Teoretycznie - jest bez szans.
Śladem Dziadury?
O tym, że od reguł, także w tym sporcie zdarzają się wyjątki - przekonywała nas już w przeszłości Beata Dziadura. Ta, równie lekka, legenda gdańskich wioseł potrafiła nie tylko wywalczyć olimpijską nominację, ale i na moskiewskich igrzyskach zająć świetne szóste miejsce. A nie było wówczas podziału na wagi lekką i ciężką!
Po dwudziestu dwóch latach Beata ciągle pływa, ścigając się do niedawna (z sukcesami) z dwakroć młodszymi rywalkami. Ma na swym koncie także laury z mistrzostw świata weteranów.
- Teraz już spokojnie mogę zakończyć karierę - powiedziała eksolimpijka na wieść o sukcesach Moniki.
- Z takich ust, takie słowa: to jest wielka sprawa! - promienieje klubowy trener Moniki, Jarosław Puciata.
Zaraz jednak markotnieje, bo kto wie, czy jego podopieczna nie będzie musiała wioseł rzucić.
- Po ostatnich wynikach o Monice Myszk zrobiło się głośno. Wypytuje o nią trener kadry. Zawodniczka nie objęta dotąd centralnym szkoleniem wyrasta nagle na trzecią "siłę" kobiecych krótkich wioseł w Polsce, w sposób naturalny pretendując do miana pierwszej rezerwowej srebrnego duetu: Mokronowska - Demianiuk. I właśnie w chwili dokonania tego wielkiego skoku, u progu - kto wie czym mogącej się skończyć - prawdziwej kariery, Monika miałaby zaprzepaścić to wszystko?!
Dlaczego?
- Właśnie skończyłam szkołę - Technikum Hotelarskie. Chcę podjąć zaoczne studia na AWFiS. Ale - mówi Monika - na te studia muszę zarobić. Pojawiła się szansa wyjazdu za granicę. Pracując tam, jako kelnerka, zgromadziłabym pieniądze. Przyznaję, jestem w rozterce, ale przecież muszę poważnie pomyśleć o przyszłości. Dotąd było fajnie. Mieszkam na Przeróbce, na przystań Gedanii mam blisko. Zaczęłam, za namową koleżanki, w 1994 roku. Przyszły pierwsze sukcesy...
Trener:
- Nic dziwnego. Monika to wzór pracowitości. Sumienna "do bólu". Ambicją i pracą nadrabia brak wagi i wzrostu. Nigdy nie muszę jej pilnować, wie co i po co robi. Ale w tym sporcie bardzo trudno jest wrócić na wysoki poziom. Jeśli teraz przerwie treningi, to zaprzepaści osiem lat ciężkiej pracy.
Z wioślarstwa nie ma pieniędzy. W klubach bieda aż piszczy. Monika trenuje za darmo, podobnie jak za darmo - dokładając często z własnej kieszeni - pracuje z nią jej trener.
- Gdybym mógł - sam bym ją finansował, bo jest tego warta - mówi Jarosław Puciata. - Ale mnie nie stać - chodzę więc po ludziach, szukam dla Moniki sponsora. Bezskutecznie... I pomyśleć, że nie chodzi o jakieś znaczne sumy. Jakieś 500 złotych miesięcznie rozwiązałoby problem...
Gdański sport przeżywa dramatyczny okres. Walą się w gruzy potężne niedawno sekcje, uciekają zawodnicy. Jak dotąd - wciąż trzymają się na powierzchni trzy wioślarskie kluby. Być może dlatego, że zawsze były biedne. Egzystując za grosze - stale przysparzają Gdańskowi mistrzów Polski, reprezentantów kraju, olimpijczyków. Dziś ważą się losy utalentowanej zawodniczki. Czy w półmilionowym mieście znajdzie się 500 złotych, by uratować dorobek i sportową przyszłość wielkiej nadziei gdańskich wioseł? Jeśli tak - oto numer: 0-501 766 255.
Brązowa czwórka
Na rozegranej ostatnio Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży sukces odnieśli inni podopieczni trenera Puciaty. Osada czwórki podwójnej bez sternika w składzie: Piotr Jędryszek, Piotr Śmiałkowski, Paweł Barszcz i Piotr Klik wywalczyła brązowy medal.
Chłopcy, z roczników 86 i 87, trenują około półtora roku. Trener chwali ich za pracowitość. Tylko tak dalej. Gratulujemy.
Opinie (1)
-
2002-08-31 10:58
SPORT DLA NAIWNYCH...
Aż się wzruszyłem.... Co za pieprzony kraj. Nie ma się co dziwić, że ludzie uciekają za granicę... Osobiście niczego jeszcze od tego kraju nie dostałem. I pewnie nie dostanę.... Może kopa na rozpęd. Powinnaś się zastanowić kochana Moniko, dla kogo to wszystko...? Czy nie lepiej zainwestować w edukację, rodzinę i normalne, godne życie, a sport pozostawić dla własnej satysfakcji... I przede wszystkim nie w tym kraju.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.