• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Złoto Korzeniowskiego

Kryst.
30 sierpnia 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Robert Korzeniowski słowa dotrzymał i zdobył złoto w chodzie na 50 kilometrów na zakończenie swej bogatej kariery. Dodatkowych, mniej spodziewanych zdobyczy medalowych królowa sportu nam już nie przyniosła. Męska sztafeta cztery razy sto metrów i kobieca cztery razy czterysta metrów zajęły piąte miejsca. Na zakończenie igrzysk w Atenach cieszyliśmy się już nie z medali, ale z wysokich miejsc.

Czwarty krok
Od 35 km Korzeniowski samotnie szedł do mety. Ostatnie metry na bieżni stadionu pokonał z biało-czerwoną flagą w... ustach. Zacięcie ścigający Korzeniowskiego Rosjanin Denis Niżegorodow, rekordzista śwaita na tym dystansie minął linię mety w stanie skrajnego wyczerpania. Zawodnik został przewieziony do szpitala, gdzie podłączono go pod specjalistyczną aparaturę. - Byłem cierpliwy i okazało się, że miałem rację - mówił złoty chodziarz. To czwarty złoty medal olimpijski Korzeniowskiego. W Atlancie (1996) był pierwszy na 50 km, a w Sydney (2000) na 20 i 50 km. Jest jedynym polskim sportowcem, który ma w dorobku cztery złote medale igrzysk. - Miałem syndrom czegoś ostatniego. Czuję wielkie spełnienie. Jak wchodziłem na bieżnię stadionu, to się popłakałem - wyrzucał nasz multimedalista. W swej 20-letniej karierze Robert Korzeniowski trzykrotnie okrążył Ziemię. Przeszedł w sumie 120 tysięcy km. Szóste miejsce na 50 km wywalczone w Atenach to największy sukces w karierze 27-letniego Romana Magdziarczyka (AZS AWFiS Gdańsk). - Gdyby nie kłopoty żołądkowe, mogłoby być jeszcze lepiej - przyznał po zawodach. Siódmy był Grzegorz Sudoł (AZS AWF Krakôw), który sprawił sobie prezent na 26 urodziny.

Sztafety na piątkę?
Polska sztafeta cztery raz sto metrów mężczyzn (Zbigniew Tulin, Łukasz Chyła, Marcin Jędrusiński i Marcin Urbaś), zajęła w finale piąte miejsce. Polacy finiszowali z czasem 38,54 s. Złoty medal zdobyli sprinterzy Wielkiej Brytanii (38,07), którzy sensacyjnie pokonali faworyzowanych Amerykanów (38,08). Brązowy medal przypadł Nigeryjczykom (38,23). - Nie widzieliśmy jeszcze powtórek ze zmianami, których dokonaliśmy, ale wydaje się, że były dobre - mówił Łukasz Chyła, sprinter Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego. - Jestem zadowolony z biegu, ale miejsce kompletnie mnie nie zadowala - stwierdził z kolei Marcin Urbaś. Sztafeta Polek cztery razy czterysta metrów, biegnąca w składzie Zuzanna Radecka, Monika Bejnar, Małgorzata Pskit, Grażyna Prokopek, także była piąta w finale (3.25,22). Złoty medal zdobyły zawodniczki USA (3.19,01). Męska sztafeta (Piotr Rysiukiewicz, Piotr Klimczak, Marcin Marciniszyn, Marek Plawgo) nie awansowała do finału. Polacy finiszowali na piątym miejscu, uzyskując czas 3.03,69. Był to 11. rezultat biegów kwalifikacyjnych. O słabej pozycji Polaków zadecydowały problemy z przekazaniem pałeczki.

Kosmiczne tempo
W biegu na 1500 metrów pań nasze dwie reprezentantki spisały się zupełnie przyzwoicie. Lidia Chojecka-Oknińska zajęła siódme miejsce, a Anna Jakubczak przybiegła tuż za nią. Chojecka-Oknińska przez 1300 metrów biegła na drugiej pozycji, jednak nie wytrzymała tempa i został wyprzedzona przez kilka rywalek. Polka uzyskała czas 3.59,27. Anna Jakubczak, uzyskała 4.00,15, poprawiając własny rekord życiowy o 1,28 s. Tytuł mistrzyni wywalczyła Brytyjka Kelly Holmes (3.57,90), która była najlepsza także na 800 metrów. - Bieg ułożył się po mojej myśli, ale rezultaty były wręcz kosmiczne. - powiedziała Chojecka-Oknińska. - Tempo było niemal szaleńcze - podkreśliła 31-letnia zawodniczka Agrosa Zamość.

Pani była druga!
Nie brakowało niespodzianek. Dopiero piąta w skoku w dal była Marion Jones, trzykrotna mistrzyni olimpijska z Sydney. Amerykanka skoczyła tylko 6,85 m. Wygrała Rosjanka Tatiana Lebiediewa (7,07 m). W biegu na 800 m mężczyzn brązem musi się zadowolić startujący w barwach Danii Wilson Kipketer. Rekordzista świata na tym dystansie na finiszu dał się wyprzedzić rywalom (1.44,65). Wygrał Rosjanin Jurij Borzakowski (1.44,45).

Etiopka Ejegayehu Dibaba długo była przekonana, że wygrała olimpijski finał biegu kobiet na 10 000 m, dopóki sędziowie już po biegu nie wyjaśnili jej, że przybiegła na metę druga. Dibaba, wicemistrzyni świata w biegach przełajowych, została wyprzedzona przez 20-letnią Chinkę Xing Huina na ostatnich stu metrach, ale Etiopka myślała, że jest to zdublowana biegaczka. Ta wiadomość długo nie mogła dotrzeć do Afrykanki. Wyglądała na ogłuszoną, ale w końcu pogodziła się, że zdobyła srebro, a nie złoto.


Wydarzenia lekkoatletyczne komentuje Leszek Walczak, trener AZS AWFiS Gdańsk: - Nasza ekipa startowała na miarę swych możliwości. Miejsca w finałach, wąskich czy szerokich są bardzo dobrymi rezultatami. Tym bardziej są one wartościowe, że nie mamy w Polsce systemu szkolenia. Były wpadki, takie jak Szymon Ziółkowski, ale jego tegoroczna dyspozycja nie była rewelacyjna. Na świecie podobało mi się to, że takie wielkie postacie, jak Frankie Fredericks, czy Steve Backlay włączali się do walki o medale, następuje jednak zmiana pokoleniowa warty. Cieszy mnie też wojna wydana dopingowiczom. Nie ma już świętych krów.
Głos WybrzeżaKryst.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane