• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

20 godzin na liczniku

Krystian Gojtowski
18 lutego 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
W znakomitym humorze wróciła z Warszawy Klaudia Jans. W zakończonym na kortach Mery challengerze Żywiec Cup (w puli 25 tysięcy dolarów) tenisistka PZT Prokom Team osiągnęła życiowy sukces. Sopocianka przyjechała na zawody jako zawodniczka oczekująca na miejsca w eliminacjach. Zakończyła je jako ćwierćfinalistka gry pojedynczej oraz triumfatorka (w parze z Alicją Rosolską) rywalizacji par deblowych.
Co jest dla ciebie ważniejsze: ćwierćfinał singla czy zwycięstwo w debla?
Oba wyniki są znakomite. Do stolicy jechałam w ciemno. Chciałam pokazać się w singlu, a debel miał stanowić jedynie jego dopełnienie. Zagrałam na luzie.
W kwalifiakcach nie trafiłaś najlepiej.
Moją rywalką była rozstawiona z numerem 2 Navratilova. Na szczęście nie Martina, lecz Gabriela. Samo nazwisko poraża, jednak wiedziałam, że to nie jest rodzina. Wygrałam 7:6, 7:5 i poczułam się bardziej pewnie.
Niewiele brakowało, byś w ćwierćfinale turnieju głównego odprawiła kolejną Czeszkę. Z rozstawioną z numerem 1 Evą Birnerovią przegrałaś 4:6, 4:6. Nie było szansy na wygranie tego spotkania?
Była. W obu setach prowadziłam 4:3, jednak zabrakło mi już sił, by powalczyć o zwycięstwo. Gdy podsumowuję swoje występy w Warszawie, to dochodzę do wniosku, że nieźle się tam napracowałam. W sumie rozegrałam dziewięć spotkań, z których przegrałam tylko jedno, a na korcie spędziłam 20 godzin.
Czyli mogłabyś się równać z Maratem Safinem, najwięskzym pracusiem Australian Open.
Przed moim meczem z Birnerovą ludzie aż ze zdziwienia kręcili głowami. Do tego spotkania mój licznik osiągnął 16 godzin gry w tym turnieju. Czeszka miała za sobą cztery godziny. Była znacznie świeższa.
Zanim dotarłaś do finału gry podwójnej, w półfinale pokonałaś Martą Domachowską, swą byłą parterkę deblową. Czułaś, że ten mecz ma dodatkowy smaczek?
Na pewno. Była wewnątrz mnie dodatkowa mobilizacja. Chciałam się pokazać z jak najlepszej strony. Wynik wskazuje na to, że mi się udało.
Domachowska jest w tej chwili rzeczywiście najlepszą polską tenisistką?
Ranking wskazuje na to. Nikt nie wygrywa dwóch 25-tysięczników pod rząd przez przypadek. Zobaczymy jak pójdzie jej dalej. Jak wytrzyma zmęczenie grą i podróżami, presję.
Grając w parze z Alicją Rosolską pokonałaś znane w światowym tourze Węgierki, rozstawione z numerem drugim Zsofię Gubacsi i Kyrę Nagy 6:4, 6:3.
W pierwszym secie przegrywałyśmy 3:4. Szło nam drętwo. Wtedy powiedziałyśmy sobie, że musimy się wziąć w garść i udało się. Węgierki były kompletnie zaskoczone porażką.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Zobacz także

Opinie

Typuj wyniki Mistrzostw Europy w Niemczech!

Relacje LIVE

Najczęściej czytane