Rozmowa z Istvanem Nemethem
Zdobywając siedem punktów w dogrywce meczu z Żalgirisem Kowno
Istvan Nemeth wkupił się w łaski kibiców Prokomu Trefla Sopot. Węgierski koszykarz może w tej chwili czuć się o tyle pewnie, że m.in. jego adwersarz do gry na pozycji rzucającego obrońcy, Mark Miller, jest kontuzjowany.
- Jesteś w Sopocie już kilkanaście dni, zdążyłeś zagrać w prestiżowym turnieju w Sankt Petersburgu. Jak odbierasz atmosferę panującą w zespole mistrza Polski?
- Można powiedzieć, że jestem jeszcze świeży, bo występy w eliminacjach do mistrzostw Europy nieco opóźniły mój przyjazd do Sopotu. Na razie wszystko jest w porządku, jednak nie tylko mnie, ale wszystkich martwią kontuzje, które dopadły kilku naszych zawodników. Na skutek urazów kolegów nie trenowaliśmy i nie graliśmy jeszcze w pełnym składzie.
- Mimo osłabień, w imprezie w Sankt Petersburgu wypadliście bardzo przyzwoicie. Co sądzisz o aktualnej dyspozycji drużyny?
- To był bardzo poważny, prestiżowy, ale też ciężki dla nas turniej. Po tej rywalizacji jesteśmy trochę zmęczeni. W siódemkę graliśmy przeciwko koszykarskim potęgom.
- Miałeś jednak okazję zademonstrować trenerowi Kijewskiemu swe umiejętności w pełnej krasie...
- To prawda. Myślę, że go nie zawiodłem.
- Mam na myśli szczególnie twój popois w dogrywce meczu z Żalgirisem. Zdobyłeś siedem z dziesięciu punktów drużyny, co dało mistrzom Polski zwycięstwo.
- Po tym meczu pomyślałem, że jestem specjalistą od dodatkowego czasu gry, bo podobną partię zagrałem przeciwko Belgom w eliminacjach mistrzostw Europy (śmiech). Wierzę jednak, że w tym sezonie nie będę jedynie błyszczał w dogrywkach, tylko od początku spotkania.
- Węgrom, podobnie jak Polakom, nie udało się awansować do finałów mistrzostw Europy. Chyba nasze narody są jednak zbratane...
- Tak, pod względem poziomu koszykówki jesteśmy bardzo podobni. Nam jednak do awansu zabrakło przede wszystkim szczęścia. Bardzo dobrze zagraliśmy przeciwko Niemcom, którzy byli faworytami grupy. Mecze z Belgami odbijały nam się czkawką.
- Wróćmy do Prokomu. Zespół z Sopotu miał duże problemy z pozyskaniem klasowego centra. Nie mogłeś namówić Roberta Gulyasa do gry w najlepszej polskiej drużynie?
- To byłby świetny wybór, bo Robert jest bardzo dobrym zawodnikiem. Byłby jednak z nim problem, gdyż ostatnio był kontuzjowany.
- Koszykówka w twoim kraju jest bardzo popularna, o czym świadczą chociażby przykłady z basketu kobiecego. Dlaczego żaden węgierski klub nie gra w Eurolidze?
- Odpowiedź jest prosta: żaden z naszych klubów nie ma tyle pieniędzy, by grać w tych rozgrywkach. A właśnie duże pieniądze są potrzebne do stworzenia takiego klubu jak Prokom. Dodatkowym problemem jest też to, że węgierska federacja nie ma wpływów w organizacji zarządzającej Euroligą. Nasz zespół zagra w ULEB Cup. Być może jest to pierwszy krok do zdobycia miejsca w Eurolidze.
- Pierwszy węgierski koszykarz w polskiej lidze będzie u nas mieszkał sam?
- Wszystko wskazuje na to, że na razie tak będzie. Mam w Kaposvarze sklep z odzieżą sportową. Moja dziewczyna została na miejscu, by doglądać interesu.
Istvan Nemeth - pseudonim "Isti". Urodzony 16.11.1979 roku. Wzrost: 190 cm. Waga: 86 kg. Pozycja: rozgrywający/rzucający obrońca.