• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jeden za wszystkich...

Kryst.
2 września 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Gdyby nie złoty medal Roberta Korzeniowskiego w chodzie na 50 km, to 9. lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Paryżu byłyby najbardziej nieudanymi w historii startów naszej reprezentacji w tej imprezie. Fenomen "Korzenia" nie może jednak przysłonić prawdziwego obrazu naszej królowej. Jest źle, bardzo źle.

Nie chodzi nawe o medale. Rywalizacja, mimo braku rekordów świata, była bardzo silna. Niestety, większość naszych reprezentantów nawet nie zbliżyła się do swych życiówek, których bicie jest wręcz obowiązkiem uczestników MŚ. - Spodziewałem się lepszego startu naszych zawodników. Liczyłem, że większość zbliży się do rekordów życiowych. Tak się nie stało. Dlaczego? Na dokładną analizę trzeba poczekać. Występ naszej ekipy oceniam na trójkę z plusem - ocenił Jerzy Skucha, szef wyszkolenia PZLA.

Pretensji nie możemy mieć do zawodników z Wybrzeża. Monika Pyrek, gdynianka trenująca w Szczecinie, zajęła 4. miejsce w skoku o tyczce, najlepsze po Korzeniowskim w naszej ekipie (sopocianka Anna Rogowska była siódma). Grażyna Prokopek, biegnąc na ostatniej zmianie, wyciągnęła sztafetę 4 razy 400 m na 5. miejsce. Łukasz Chyła z SKLA Sopot starał się jak mógł w sztafecie 4 razy 100 m (6. miejsce). Zadowolony z siebie może być Roman Magdziarczyk, który na 7. pozycji i z rekordem życiowym ukończył chód na 50 km.

A gdzie pozostali? - Oczekiwania kibiców były większe. Zgadzam się z opinią, że większość reprezentantów powinna osiągnąć przynajmniej najlepsze wyniki w sezonie. Tak się nie stało, ale nie do mnie należy analiza przyczyn - powiedział Marcin Urbaś, kapitan naszej ekipy.

Gdyby nie popis Korzeniowskiego na 50 km, to doszłoby do powtórki z MŚ w 1987 roku. Z Rzymu polska reprezentacja wróciła bez medalu. "Korzeń" za trzeci tytuł mistrza świata (w sumie mamy 16 medali) otrzymuje zasłużone nagrody. Rada miasta Saint Denis uhonorowała Korzeniowskiego swym najwyższym wyróżnieniem - złotym medalem, a mer Patrick Braouezec złożył mu interesującą propozycję. - Chcielibyśmy, aby Robert był ojcem chrzestnym odradzającego się w Saint Denis klubu lekkoatletycznego, aby pomógł nam w sprawach szkoleniowych i przy organizacji imprez - powiedział Braouezec. - Podobnych ofert otrzymałem kilkanaście, nawet z Australii, ale Francja jest bardzo bliska memu sercu, więc przyjąłem tę ofertę - mówi nasz mistrz.

Mamy jedynego medalistę, a już chcą nam go zabrać. W oficjalnym programie zawodów zamieszczono zdjęcie Korzeniowskiego z ME w Monachium. Obok fotografia biegacza Hatungimana z Burundii i podpis, że obaj zdecydowali się zamieszkać we Francji. Hiszpański dziennik "El Pais" informuje, że nasz chodziarz zdecydował się na emigrację po tym, jak za czasów generała Jaruzelskiego racje żywnościowe w naszym kraju stały się dostępne wyłącznie na kartki...

Złoto szefa grupy Elite Cafe dało nam 14. miejsce w klasyfikacji medalowej, ex aequo z Algierią, Australią, Dominikaną, Ekwadorem, Katarem, Litwą, Meksykiem, Mozambikiem i St. Kitts i Nevis. Zwyciężyli Amerykanie, którzy w 46 konkurencjach wywalczyli 10 złotych, 8 srebrnych i 2 brązowe medale. W klasyfikacji punktowej (lokaty 1-8), Polska zajęła 17. miejsce. Zwyciężyła Rosja przed USA i Kenią. W sumie sklasyfikowano 63 kraje spośród 203, które startowały na Stade de France. W 46 konkurencjach zaprezentowało się 1900 zawodniczek i zawodników. Ich zmagania śledziło z trybun blisko pół miliona widzów oraz szacunkowo 4,5 miliarda telewidzów na świecie.
Głos WybrzeżaKryst.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane