• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozmowa z Łukaszem Chyłą

Krystian Gojtowski
2 września 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Jednym z reprezentantów Wybrzeża na 9. lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Paryżu był Łukasz Chyła. Sprinter Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego, biegnąc jako drugi w sztafecie 4 razy 100 metrów, zajął wraz z kolegami szóste miejsce. Nie najlepiej przeprowadzane zmiany zadecydowały o tym, że aż pięć ekip, w tym Holendrzy, było od nas lepszych.

- Opinie są podzielone. Niektórzy mówią, że to aż szóste, większość zaś, że tylko szóste miejsce. Czego zabrakło, by powalczyć o czwarte miejsce?
- No nie wiem, ale chyba przede wszystkim szczęścia.
- Pierwsza i trzecia zmiana w wykonaniu naszej sztafety były dalekie od ideału. Rywale bezlitośnie wykorzystali wasze błędy.
- Błąd był jeden. Każdy, kto oglądał finałowy bieg, wie, na której zmianie to feralne zdarzenie miało miejsce.
- W finałowej sztafecie nagle pojawił się Marcin Urbaś. Bieg z Marcinem Jędrusińskim wyglądałby lepiej?
- Trudno gdybać, jednak Marcina nam brakowało. Był w bardzo dobrej dyspozycji.
- Żal kibiców jest tym większy, że amerykańska sztafeta wystąpiła bez Tima Montgomery'ego oraz Maurice'a Greene'a. Ich nieobecność w amerykańskim kwartecie zdekoncentrowała czy uśpiła?
- Ale przecież my biegaliśmy z najsilniejszym w tej chwili zespołem USA! Montgomery i Greene nie są w tej chwili lepsi od Capela, Williamsa czy Pattona.
- Kibice odczuwają niedosyt. Jak ocenisz swój start w paryskich mistrzostwach?
- Na pewno nie jestem zawiedziony. Chcieliśmy walczyć o jak więcej, jednak pamiętajmy o tym, że z takim nastawieniem jak my do Francji przyjechało ponad dwieście narodowych reprezentacji.
- Przeszliśmy do tematu reprezentacji. W Polsce panuje opinia, że jeden medal, to wielki wstyd dla naszej kadry.
- Ja tak nie uważam. Wszyscy się starali wypaść jak najlepiej. Każdy przeżywał swój występ. Walczył. To nie było tak, że nie było medali, bo koledzy i koleżanki nie dali z siebie wszystkiego.
- Robert Korzeniowski mówił, że w polskiej reprezentacji nie było odpowiedniej atmosfery. Z jego słów wynikało, że w ekipie, a dokładniej rzecz biorąc w lokum, które zajmowała, panował ogólny rozgardiasz, działacze skompromitowali się organizacyjnie. Potwierdzisz jego słowa?
- Ja tego nie widziałem. Atmosfera była przyzwoita, wszyscy się wspierali. Może Robert mieszkał w innym miejscu. To jest możliwe, bo rzadko go widywałem. Może dwa razy.
- Ale to on swoim złotem uratował honor polskiej lekkoatletyki. W porównaniu z mistrzostwami świata w Edmonton zauważalny jest spory regres.
- Nie, w Edmonton też tylko Korzeniowski zdobył złoto.
- A złoto Ziółkowskiego, a brązowe krążki Moniki Pyrek i Pawła Czapiewskiego?
- Rzeczywiście, zapomniałem. No, ale wtedy nasza reprezentacja liczyła ponad 50 członków, a teraz zaledwie 30.
- I to jest główna przyczyna tego, że w Paryżu zdobyliśmy tylko jeden medal?
- Raczej tak. Gdyby było nas więcej i gdyby startowali ci, którzy nie uzyskali minimum kwalifikacyjnego, a których na to stać, to medali byłoby więcej. Ale i tak nie było źle.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie (1)

  • Prawda

    Lukasz chula jest najlepszy

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane