Koszykarki
Lotosu Gdynia pokonały we własnej hali CCC Polkowice 76:54 (26:12, 18:12, 17:16, 15:14). W półfinałowej rywalizacji play off podopieczne Krzysztofa Koziorowicza prowadzą 2-0. Od finału mistrzynie Polski dzieli jedna wygrana. Kolejny mecz odbędzie się 16 kwietnia w Polkowicach.
LOTOS: Dydek 14 (10 zbiórek), Nolan 13 (1x3, 9 zbiórek, 4 asysty), Veselovsky 12 (2x3, 4 zbiórki), Bibrzycka 12 (2x3), Troina 10 - Kobryn 8, Chomać 4, Janyga 2, Pawlak 1.
CCC: Marczewska 10, Nowacka 8 (4 straty), Koryzna 8, Kłosińska 2, Pałka (4 zbiórki) - Stempniewicz 13, Żytomirska 6 (6 zbiórek), Waligórska 4, Jasnowska 3.
Sędziowali: Pujdak (Koszalin) i Pastusiak (Szczecin). Widzów: 300.
Mistrzynie zagrały tak jak... mistrzowie. Podobnie jak Prokom Trefl również i Lotos po trudnym pierwszym spotkaniu, w drugim był bliski zdeklasowania rywalek.
W porównaniu z niedzielnym spotkaniem do wyjściowej piątki trener Koziorowicz wprowadził dwie korekty. Od pierwszego gwizdka zagrały
Monika Veselovski i
Tatiana Troina. Szczególnie ta druga na początku dała się ostro we znaki polkowiczankom. Co prawda rejestr punktowy otworzyły celne rzuty Małgorzaty Dydek i Deanny Nolan, ale przy prowadzeniu gospodyń 13:6 w czwartej minucie to wspomniana Białorusinka miała na swoim koncie już sześć oczek.
Andrzej Nowakowski, trener CCC o przerwę poprosił przy wyniku 10:17. Na niewiele się to zdało. Do końca kwarty w jego szeregach na celny rzut zdobyła się tylko Olga Żytomirska, tak na marginesie jedyna zawodniczka gości, która w poniedziałek podjęła z miejscowymi walkę na tablicach, a Lotos dorzucił jeszcze dziewięć punktów.
W drugiej odsłonie przewagi gdynianek pilnowały głównie zmieniająca z dobrym skutkiem Dydek -
Ewelina Kobryn oraz Veselovski. Monika była do przerwy jedyną koszykarką, której udało się celnie rzucić za trzy punkty i to aż dwa razy, przy 100-procentowej skuteczności. Tej sztuki próbowało jeszcze siedem zawodniczek, ale bez skutku.
Tutaj dochodzimy do sedna przyczyn niedzielnych kłopotów Lotosu oraz poniedziałkowego "spacerku". Gdy w pierwszym meczu CCC miał aż osiem "trójek", tak w rewanżu, choć zza linii 6,25 rzucał 10 razy, nie trafił ani razu! Kiepsko ze skutecznością było także w próbach za dwa. Przed przerwą nie przekroczyła ona nawet 40 procent. Natomiast Anna Marczewska miała kłopoty również z wolnymi, pudłując trzy z pięciu.
Dwudzistopunktowa różnica na korzyść gospodarzy pojawiła się już w 19 minucie, gdy po rzucie za trzy Veselovski zrobiło się 40:20. Zaliczka przed drugą połową mogła być jeszcze większa, ale wprowadzonej z ławki Urszuli Stempniewicz w ostatnich sekundach kwarty udała się akcja 2+1.
W 22 minucie, jak się później okazało, Lotos osiągnął najwyższą przewagę tego dnia. Po dwóch rzutach Dydek odskoczył na 50:26. Gościom trzeba oddać, że choć szans na wygraną nie miały żadnych, to do końca walczyły o jak najkorzystniejszy wynik. Kapitan drużyny, Ilona Jasnowska z taką determinacja "biła" się o piłkę, że opuściła parkiet z... rozbitym nosem.
Jeśli chodzi o różnicę punktową, to CCC udawało się zbliżyć tylko na 17 punktów. Tak było przy 55:38, 63:46 i 69:52. Zawsze wówczas gospodynie zdobywały się na akcje, które tego dnia były niedostępne dla rywalek. Trzecią kwartę rzutem za trzy zwieńczyła Nolan, a kilkakrotnie próbki nieprzeciętnego talentu dała
Agnieszka Bibrzycka. Popularna "Biba" pokazała charakter, gdyż zaczęła trafiać za trzy zaraz potem, gdy dwukrotnie... przestrzeliła z rzutów wolnych.
Czytaj także "Kartofle obierać" oraz "Powell do domu".