Wszystko zależy od koszykarzy Prokomu Trefl Sopot. Jeśli zawodnicy Eugeniusza Kijewskiego w sobotnim meczu wyjazdowym po raz trzeci pokonają Legię Warszawa (godz.16.00), to nie tylko tylko pewnie awansują do drugiej rundy play off ekstraklasy. Po raz pierwszy od kilku miesięcy też będą mieli... wolną niedzielę. W przypadku porażki Prokomu zespoły staną naprzeciwko siebie 24 godziny później.
Sopocianie wygrali pierwsze dwa pojedynki po diametralnie różnych meczach. W pierwszym, mimo kulejącej gry (norma w ostatnim czasie) nasz zespół wyszarpał zwycięstwo 78:70 (Dragan Marković 21 - Marcus Willimas 22). W drugim spotkaniu gospodarze hali 100-lecia Sopotu dali popis finezyjnej gry i znakomitej skuteczności. Pogrom 115:69 (Tomasz Jankowski 22 - Tomasz Cielebak 17) urządzony rywalom przez sopocian zrobił wrażenie na najbardziej zatwardziałych sceptykach. Sopocianie trafili aż 14 rzutów za trzy punkty, a sześciu naszych graczy zdobyło 10 i więcej punktów.
- Wierzę, że już do końca sezonu będziemy grali tak, jak na początku rozgrywek. Jesteśmy głodni zwycięstw, gramy bez kompleksów - twierdzi
Tomasz Jankowski, który tymi spotkaniami powrócił do zespołu po kontuzji stawu kolanowego.
- Gramy coraz lepiej. Rewanż w Warszawie to będzie formalność - dodaje
Dragan Marković, jugosłowiański skrzydłowy Prokomu. Jednak sytuacja w dalszym ciągu nie przedstawia się najlepiej.
Po zderzeniu z Andriejem Sinielnikowem znakomity
Josip "Joke" Vranković (16,50 pkt na mecz - 5 strzelec PLK) stłukł sobie kolano. Chorwat miał dużego pecha. Spuchnięte kolano uniemożliwi mu występ w Warszawie.
- Raczej nie zagram. Lepiej gruntowanie się wyleczyć. Chcę być w pełni sprawny na mecze drugiej rundy play off - przekonuje Vranković.
Prokom już czterokrotnie pokonał w tym sezonie warszawską ekipę. Przed wygranymi w play off nasza drużyna była lepsza także w sezonie zasadniczym. 94:85 na inaugurację ligi na własnym parkiecie (Vranković 17 - Wojciech Żurawski 25) oraz 8 listopada w Warszawie, w drodze na mecz do Kunina z Mlekarną, 88:77 (Vranković 21 -
Tomas Pacesas 21).
- To były wyrównane pojedynki, zwłaszcza ten w Warszawie. Legia na własnym parkiecie jest szczególnie groźnym przeciwnikiem. Czeka nas ciężka przeprawa - mówi
Eugeniusz Kijewski, coach Prokomu.
- Zgodnie z przewidywaniami przegraliśmy dwa pierwsze mecze. W pierwszym spotkaniu wydatną pomoc rywalom okazali sędziowie. Na własnym śmieciach na pewno będziemy walczyć - zapowiada
Jacek Gembal, charyzmatyczny trener Legii.
Liderem stołecznego zespołu (sześć zwycięstw z rzędu na własnym parkiecie) jest Marcus Willimas, trzeci snajper ekstraklasy (śr. 19,10 pkt. na mecz). Po znakiem zapytania stoi występ centra Lee Wilsona (uszkodzona łąkotka). Wyklucznony jest natomiast udział Łukasza Kwiatkowskiego (złamany palec).