- 1 Derby wyjątkiem. Kiedy moda na Lechię? (146 opinii)
- 2 Arka. Nowi akcjonariusze. Kibice do piłkarzy (231 opinii)
- 3 Prezes Trefla walczy o wyższe budżety (14 opinii)
- 4 Trefl po finał. Scruggs o sile (5 opinii) LIVE!
- 5 Mecz żużlowców zagrożony. Składy (138 opinii)
- 6 Lechia wystawi Arce fakturę za derby (221 opinii)
Maciel Lewna - ''byłem osobą z zewnątrz".
23 października 2001 (artykuł sprzed 22 lat)
Maciej Lewna, najpopularniejszy piłkarz Wybrzeża w 1999 roku, wrócił do Lechii-Polonii. Jeśli faktycznie dogada się z gdańskimi działaczami, być może wystąpi w biało-zielonych barwach w sobotę w derbach z Gryfem.
- Oczywiście, jeśli tak zadecyduje trener Stachura - dodał prawie 28-letni wychowanek Lechii.
- Nie masz sobie za złe gry na hali? Przez to straciłeś szansę w II lidze.
- Nie przez to, tylko dlatego, że byłem osobą z zewnątrz, a do tego jeszcze niewygodną. Kiedy przed wyjazdem do Gorzyc zespół zaprosił prezesa Milewskiego na spotkanie i kiedy Rada Drużyny nie kwapiła się z dociekaniem pewnych spraw, właśnie ja i Zbyszek Kobus głośno pytaliśmy o pensje i regulamin premiowania, którego w ogóle nie ma. Jak to możliwe w zawodowym klubie? Padł nawet pomysł, abyśmy o wszystkim powiedzieli prasie, ale prezes uznał, iż byłoby lepiej, gdybyśmy tego nie robili. Kilka dni później Zbyszek powiedział całą prawdę na łamach "Głosu". Sam słyszałem, jakimi konsekwencjami mu grożono. Poza tym wstawialiśmy się za młodszymi graczami, choćby Piątkiem. Dla mnie coś takiego to podstawa dobrej atmosfery. Później usłyszałem od ważnej osoby, że trzeba pilnować własnego tyłka, a nie kolegów, i ręce mi opadły.
- Wróćmy jednak do halówki.
- Niczego nie żałuję, ba, nie mam pretensji co do podstawowego zarzutu. Piłkarzowi po ciężkiej kontuzji każda forma gry ułatwia powrót do normalnej dyspozycji. Nikt w klubie po moim pierwszym występie w hali nie zwrócił uwagi, abym nie robił tego więcej. Tak samo nikt - ale to już wiadomo - nie miał odwagi powiedzieć mi o zerwaniu kontraktu. Poinformował mnie o tym człowiek z PZPN. Przypomniał mi się przykład Piątka, który w gazecie przeczytał o zwolnieniu... W czwartek nie zamierzałem rozbierać się na przedpołudniowy trening, lecz trener Pisarski powiedział, że nic nie wie o wezwaniu mnie do Warszawy i że wciąż jestem w kadrze. Po trenigu sam poszedłem do prezesa i usłyszałem coś innego. A to chyba nie jest w porządku. Prezes mówi w prasie "pełne zawodowstwo", a zachowuje się jak amator. Mimo to cieszę się z sobotniego sukcesu kolegów i żałuję, że nie będę miał okazji grać przed taką publicznością jak w Gdyni.
star.
- Oczywiście, jeśli tak zadecyduje trener Stachura - dodał prawie 28-letni wychowanek Lechii.
- Nie masz sobie za złe gry na hali? Przez to straciłeś szansę w II lidze.
- Nie przez to, tylko dlatego, że byłem osobą z zewnątrz, a do tego jeszcze niewygodną. Kiedy przed wyjazdem do Gorzyc zespół zaprosił prezesa Milewskiego na spotkanie i kiedy Rada Drużyny nie kwapiła się z dociekaniem pewnych spraw, właśnie ja i Zbyszek Kobus głośno pytaliśmy o pensje i regulamin premiowania, którego w ogóle nie ma. Jak to możliwe w zawodowym klubie? Padł nawet pomysł, abyśmy o wszystkim powiedzieli prasie, ale prezes uznał, iż byłoby lepiej, gdybyśmy tego nie robili. Kilka dni później Zbyszek powiedział całą prawdę na łamach "Głosu". Sam słyszałem, jakimi konsekwencjami mu grożono. Poza tym wstawialiśmy się za młodszymi graczami, choćby Piątkiem. Dla mnie coś takiego to podstawa dobrej atmosfery. Później usłyszałem od ważnej osoby, że trzeba pilnować własnego tyłka, a nie kolegów, i ręce mi opadły.
- Wróćmy jednak do halówki.
- Niczego nie żałuję, ba, nie mam pretensji co do podstawowego zarzutu. Piłkarzowi po ciężkiej kontuzji każda forma gry ułatwia powrót do normalnej dyspozycji. Nikt w klubie po moim pierwszym występie w hali nie zwrócił uwagi, abym nie robił tego więcej. Tak samo nikt - ale to już wiadomo - nie miał odwagi powiedzieć mi o zerwaniu kontraktu. Poinformował mnie o tym człowiek z PZPN. Przypomniał mi się przykład Piątka, który w gazecie przeczytał o zwolnieniu... W czwartek nie zamierzałem rozbierać się na przedpołudniowy trening, lecz trener Pisarski powiedział, że nic nie wie o wezwaniu mnie do Warszawy i że wciąż jestem w kadrze. Po trenigu sam poszedłem do prezesa i usłyszałem coś innego. A to chyba nie jest w porządku. Prezes mówi w prasie "pełne zawodowstwo", a zachowuje się jak amator. Mimo to cieszę się z sobotniego sukcesu kolegów i żałuję, że nie będę miał okazji grać przed taką publicznością jak w Gdyni.
star.
Kluby sportowe
Opinie (3)
-
2001-10-24 08:10
[...]
eh panowie... Gdynscy dzialacze... W Baltyku k*****, w Arce k*****... Wypierd...c ich, moze prezesami powinni zostac jacys kibice z kasa i biznesem, to by im zalezalo...
- 0 0
-
2001-10-24 08:08
[...]
- 0 0
-
2001-10-23 23:59
Maciej Lewna to dobry zawodnik, a podejście działaczy z Ark jest wpełni nieprofesjonalne.
Szkoda że rozstano się z nim w taki sposób.
Myślę że Lolo mógł być jeszcze przydatny Arce i niech działacze żałują tej straty.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.