• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Magdalena Grzybowska przy mikrofonie

ARTUR ST. ROLAK
22 stycznia 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!
- "Sto lat" nie ma co śpiewać, bo za mąż nie wyszłam. Ale sytuacja faktycznie jest nowa - rozstałam się z rakietą.
- Czyli pogodziłaś się już z myślą, że na 30. miejsce w rankingu WTA raczej nie wrócisz?
- Tak, ale potrzebowałam na to sporo czasu.
- Nie masz żalu do losu, że nie sama podjęłaś decyzję o zejściu z kortu, lecz że to los podjął ją za ciebie?
- Trochę... Na szczęście nie stało się to nagle, z dnia na dzień. Od kilku miesięcy godziłam się z myślą o zakończeniu kariery. Poza tym moje kłopoty z kolanem zaczęły się aż pięć lat temu. W tym czasie naprawdę dużo się działo.
- Na przykład zaczęłaś studia w Paryżu. Jak to, co teraz robisz dla Eurosportu, ma się do tych studiów?
- Z jednej strony nijak, bo w Paryżu nie uczę się dziennikarstwa sportowego. Ale z drugiej, na przykład, zdobywam praktykę, jak zachować się w telewizji. Taki przedmiot dopiero będę przerabiała. Być może kiedyś przyda mi się to doświadczenie.
- Pracowite ferie.
- Bardzo, ale to dobrze. Lubię mieć jakiś cel i jakieś terminy do dotrzymania. No i wreszcie mogę oglądać mecze tenisowe od początku do końca.
- O twojej współpracy z Eurosportem wiadomo było, np. z miesięcznika "Tenis", już kilka tygodni przed Australian Open. Jak do niej doszło?
- Najpierw zadzwonił do mnie pan Stopa z propozycją pisania do "Tenisa". Potem od pana Domańskiego dostałam e-mail z pytaniem, czy nie zechciałabym komentować tego turnieju. Odpowiedziałam, że mogę spróbować, ale tylko przez pierwszy tydzień, bo potem wyjeżdżam do Paryża.
- Nie żal ci siedzieć po tej stronie ekranu?
- Jeszcze nie. Wydaje mi się, że podjęłam rozsądną decyzję i czuję się z tym dobrze. Ale być może nadejdzie moment, kiedy zapłaczę i zatęsknię za treningami i meczami.
- Przynajmniej do występu na antenie nie musisz przygotowywać się tygodniami.
- Ale też trzeba trochę poczytać. Na szczęście nie trzeba mieć całej wiedzy w jednym palcu i można korzystać z notatek. Ciągle mam pod ręką informatory ATP i WTA, bo nie wszystko da się zapamiętać.
- Chyba jeszcze nie zapomniałaś, z kim Venus Williams przegrała swój pierwszy mecz na Wimbledonie?
- Chyba nie zapomnę.
- Co w tej nowej roli jest dla ciebie najtrudniejsze? Bo chyba nie oswajanie się z mikrofonem.
- Przed debiutem tremy faktycznie nie miałam, bo nawet nie wiedziałam, kiedy mam się denerwować. Może to nie jest trudne, ale na pewno nowe - teraz, komentując mecz, muszę skupić się na każdej akcji. Na szczęście pracuję z ludźmi, których znam, którzy są życzliwi i nie dopuszczają do sytuacji, w której mogłabym się bać. Mam w nich oparcie. Straszne są jednak godziny pracy. Nocne komentowanie Australian Open muszę potem odespać i dlatego zaspałam na ten wywiad.
- Nie dość, że mikrofon, to jeszcze pióro. Od stycznia jesteś stałą komentatorką "Tenisa".
- To tak poważnie wygląda, a to dopiero pierwsze próby robienia czegoś innego. Wydaje mi się, że to jest dużo łatwiejsze od komentowania na żywo w telewizji. Przecież w gazecie czy miesięczniku zawsze można poprawić swój błąd. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystko, co napiszę, trafia do druku, bo na szczęście ktoś to wcześniej czyta i redaguje. No i łapię się na tym, że piszę za długie teksty.
- I to jest właśnie twój pomysł na życie poza kortem?
- Jeszcze nie wiem. Naprawdę.
Głos WybrzeżaARTUR ST. ROLAK

Opinie

Typuj wyniki Mistrzostw Europy w Niemczech!

Relacje LIVE

Najczęściej czytane