Wielkim nieobecnym rywalizacji koszykarzy o mistrzowski tytuł jest Joe McNaull. Z powodu kontuzji odniesionej w spotkaniu Pucharu Koraca pauzuje od połowy sezonu. Z centrem sopockiej drużyny rozmawialiśmy po sobotnim pojedynku z Ideą Śląsk Wrocław.
- Przypadła ci chyba najtrudniejsza rola - kibica. Możesz jedynie obserwować walkę kolegów...
- To rzeczywiście bardzo trudne. Przeżywam każdy mecz. Chciałbym wyjść i pomóc kolegom, nie jest to jednak możliwe. Chłopcy radzą sobie świetnie. Przyznam, że bardziej się denerwuję będąc widzem.
- Miałbyś szczególną motywację do gry, biorąc pod uwagę problemy, jakie towarzyszyły ci, kiedy odchodziłeś z Wrocławia.
- Zapomniałem już o tej sprawie. Teraz gram w Sopocie i czuję się tu bardzo dobrze.
- Czyli zostajesz nad morzem?
- Tak. Prokom jest bardzo dobrym klubem. Jest profesjonalnie prowadzony, mamy świetną drużynę.
- Mimo osłabienia drużyna radzi sobie bardzo dobrze...
- Jak powiedziałem, mamy świetny zespół. Każdy daje z siebie wszystko. Z przyjemnością gra się w Sopocie.
- Czy po pierwszej kwarcie wierzyłeś, że Prokom może wygrać? Przez większą część meczu wydawało się, że goście nie będą mieli problemów.
- Miałem chwilę zwątpienia, ale wierzyłem, że chłopaki poderwą się do walki i tak się stało. To był niesamowity mecz. Zespół pokazał, że ma charakter. Mieliśmy fatalny początek, ale znakomicie zakończyliśmy. Jak to się mówi, nie ważne jak się zaczyna, ważne jest jak się kończy.
- Czy ten mecz wpłynie mobilizująco na Prokom i podłamie Śląsk? A może wrocławianie wyjadą do kolejnych spotkań bardziej zmobilizowani?
- Nie chciałbym przewidywać. Może być różnie, wszystko zależy od dyspozycji dnia.
- Jak zakończy się rywalizacja o tytuł mistrza Polski?
- Myślę, że my wygramy.
- Dziękuję za rozmowę.