• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Monika Pyrek i Anna Rogowska ratowały honor Polski

Krystian Gojtowski
18 marca 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Kobieca tyczka rodem z Wybrzeża ratowała honor polskiej reprezentacji w 9. halowych mistrzostwach świata w lekkoatletyce w Birmingham. Gdynianka Monika Pyrek skokiem na wysokość 4,45 m wywalczyła brązowy medal, jedyny dla naszej ekipy. Szóste miejsce w konkursie zajęła sopocianka Anna Rogowska (4,35 m). Więcej indywidyualnych finałów z udziałem naszych zawodników nie mieliśmy.

Po tym, gdy okazało się, że do Anglii w ogóle nie przyjechała Niemka Yvonne Buschbaum, a amerykańska czempionka Stacy Dragila nie potrafiła zakwalifikować się do finału, apetyty na medal Moniki wzrosły. Budujące było to, że nasze panny wspierały się. Między innymi podzieliły się kompletem dziewięciu tyczek (długości 4,25 m). - To były tyczki Moniki. Ania, mimo że jej sprzęt dojechał na miejsce o czasie, wolała skakać na jej wypróbowanych tyczkach - twierdzi Jacek Torliński, opiekun Ani.

22-letnia Monika zaliczyła w pierwszych próbach 4,20, 4,35 i 4,45. Gdy nie powiodło się jej na wysokości 4,55, w jej oczach pojawiły się łzy. Na szczęście skacząca po niej Niemka Annika Becker również nie miała szczęścia. - Monika jest bardzo charakterna. Ma serce wielkiego wojownika - mówi Wiaczesław Kaliniczenko, jej aktualny trener, który zachęcił ją do przeprowadzki do Szczecina.

Osobą ściśle łączącą obie zawodniczki jest Edward Szymczak, trener tyczkarskiej kadry. Pyrek wychował od tyczkarskiego oseska, a Rogowską zajmuje się przez prawie sto dni w roku podczas zgrupowań kadry. Tym razem trenera nie było w okolicach zeskoku. Rywalizację oglądał za pośrednictwem szklanego ekranu. - Nie po raz pierwszy, bo w telewizji oglądałem już mistrzostwa Europy w Monachium. Sam podczas rozmów w PZLA wskazałem na trenera Kaliniczenkę, by to właśnie on jechał do Birmingham. Teraz jest najbliżej związany z Moniką - twierdzi Szymczak.

Wokół rozstania Pyrek z Szymczakiem narosło wiele legend. Mówiło się, że w pewnym momencie topór wojenny, wykopany pomiędzy nimi, był bardzo ostry. Trener wypowiada się jednak bardzo dyplomatycznie. - Szczerze cieszę z jej sukcesu. Monika jest młodą, ale już dojrzałą osobą, która udowodniła swą przynależność do światowej czołówki. Jeszcze długa kariera przed nią - mówi.

W czwartek nasza kadra wylatuje do Pochestrum (RPA) na trzytygodniowe zgrupowanie. Pyrek tam nie będzie. - Monika będzie przygotowywała się do sezonu letniego ze swym trenerem. Nie mam jej tego za złe - dodaje coach.

Do Afryki pojedzie 22-letnia Anna Rogowska. Jacek Torliński, który zajmuje się zawodniczką w SKLA Sopot, z chęcią przekazuje ją pod skrzydła Szymczaka. Torlińskiego z Rogowską od trzech lat łączy nie tylko praca na treningach, ale i uczucie. To ewenement na krajowym podwórku. - To prawda, jesteśmy parą. Czasami trudno jest pogodzić głowę z sercem. Zawsze jednak w nią bardzo wierzę. Wynik w Birmingham zadowala, chociaż człowiek zawsze myśli o nowym rekordzie życiowym. Bardzo przeżywałem jej występ, ale SMS-y od Wiaczesława Kaliniczenki mnie uspokajały - mówi trener, który od swej sypatii jest starszy o dwa lata.

Cieszymy się z sukcesów tyczkarskiego duetu, jednak za radą trenera Szymczaka nie zapominamy od Annie Wilegus. Gdynianka, po serii kontuzji wraca do gry. Na niedawnych mistrzostwach Polski w Spale skoczyła 4,30. - Minimum PZLA na mistrzostwa wynosiło 4,40 m, więc patrząc na wyniki w Birmingham mam czego żałować. Od Moniki dzieli mnie jednak jeszcze dużo. To mniej więcej rok, dwa lata ciężkiej pracy - ocenia tyczkarka.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane