"Mistrz, mistrz, Prokom, mistrz!" - skandowało około trzech tysięcy fanów, którzy w piątkowy wieczór przemaszerowali sopockim "monaciakiem" na molo. Tam odbyła się uroczysta feta zorganizowana z okazji zdobycia przez koszykarzy Prokomu Trefla Sopot pierwszego w dziewięcioletniej historii klubu tytułu mistrza Polski.
"Panie, przeciw komu oni demonstrują?" - dopytywała się wyraźnie przestraszona starsza pani. Niepokoju nie kryli także zagraniczni turyści, którzy ukradkiem robili zdjęcia, by w domu pokazać jak to w Polsce trafili na zamieszki. Rychło przekonali się, że ów pochód to nie nielegalna demonstracja. Tym bardziej, że na czele kroczyli: z mikrofonem w ręku
Jacek Karnowski, prezydent kurortu, "Król Kazimierz", jak zaczęto nazywać
Kazimierza Wierzbickiego, prezesa sopockigo klubu oraz
Darius Maskoliunas i Filip Dylewicz, członkowie złotej ekipy Prokomu.
Tłum fanów, w którym dominowały kolory żółty i czarny dodając sobie animuszu śpiewem, biciem w bębny oraz częstym używaniem trąbek i piszczałek, dotarł na molo, gdzie na estradzie odbyło się wielkie podziękowanie autorom sukcesu. Humory kibicom tym bardziej dopisywały, że do woli mogli raczyć się piwem i kiełbaskami. Po części oficjalnej organizatorzy spotkania zaprezentowali efektowny pokaz sztucznych ogni.
Działacze sopockiego kluby powoli zapominają o tym co było. Zamierzają zdobyć dla siebie miejsce w Eurolidze (decyzja zapadnie do połowy czerwca) i zbudować adekwatny do poziomu tych rozgrywek zespół. Zanim to nastąpi, klub musi podpisać nową umowę o współpracy z Prokomem Software S.A., która właśnie wygasła. Nie powinno z tym być większych problemów.
Ryszard Krauze przejawia chęć dalszego wspomagania sopockiej koszykówki. Więcej o fecie mistrzów Polski oraz planach sopockiego klubu napiszemy jutro.