Marek Kusto, trener piłkarzy Arki, nie chce już wracać myślą do meczu w Bełchatowie. Teraz ŁKS!
- Ile można żyć klęską? Sztuka polega na tym, aby szybko podnieść się po niej, bo w sporcie uniknąć wpadki nie sposób. Długo nam się udawało, aż trafiliśmy na świetnie dysponowany GKS. Obserwowali nasz mecz ze Świtem, zaskoczyli nas poziomem agresji, a i wynik układał im się jak marzenie. Właściwie nie było czasu ani możliwości, aby ich gonić, natomiast po przerwie to była już bardziej walka ze sobą niźli z rywalem. Jedyna pociecha, że potrafiliśmy stworzyć zagrożenie pod bramką Bełchatowa i, szczerze mówiąc, równie dobrze mogło być 2:5. Podejrzewam, iż komentarze byłyby wtedy łagodniejsze. Przed nami Łódzki KS, ale, uwaga, to nie jest ta sama drużyna, która we wrześniu była ostatnia w tabeli. Wygrała dwa ostatnie mecze, wzmocniła się kadrowo.
- Właśnie, okazało się, iż po 31 sierpnia jednak można pozyskiwać graczy. Nie myślał pan, że i Arka mogłaby nad tym popracować.
- Podtrzymuję, że ruchy kadrowe w tym momencie nie byłyby wskazane. Powstał zespół, solidnie pracuje, nie ma powodów, aby kogoś skreślać. A że ŁKS zakontraktował znanych piłkarzy, Filipczaka i Konona, nie żadnych tam juniorów ani czwartoligowców, zaskoczył mnie. Przepis jest przepisem. Albo można się wzmacniać, albo nie.
- Czy to nie jakaś reguła? Piąty mecz w sezonie to wstydliwa wpadka w Elblągu, jedenasty - pogrom w Bełchatowie.- Nie łączyłbym tych zdarzeń. Z Polonią graliśmy mecz pucharowy, a to zupełnie co innego. W Bełchatowie nie było kryzysu, piłkarze nie padli na murawę ze zmęczenia, jedynie przyjmowali bolesne pstryczki w nos, jak dwa kolejne gole po stałych fragmentach.
- Już dochodziliśmy do wniosku, że dopracował się pan bardzo stabilnego szkieletu drużyny.- To się nie zmieniło. Józefowicz i Bajera w przodzie dobrze sobie radzą, nasza obrona też nie straciła na umiejętnościach. Po Świcie, przeciwko któremu pokazał się Pudysiak, nie mogłem go posadzić na ławce, aczkolwiek mogłem nad tym pomyśleć. Wyzdrowiał przecież Wilk. Nie chcę jednak żonglować nazwiskami. Mam zaufanie do zawodników, którzy występowali dotąd najczęściej.
- Czy jednak forma Wosickiego nie stanowi przyczynku do bólu głowy. Mówi się, że po dźwignięciu takiego ciężaru przydaje się bramkarzowi odpoczynek.- W Bełchatowie Jacek zachował się bardzo dobrze w kilku sytuacjach, ze Świtem spisał się przyzwoicie, a że przydarzyły mu się błędy, to rzecz normalna. Każdemu mogą. Jest co prawda Waldek Stanik, ale golkiper potrzebuje pewności. Skoro pomylił się, niech za drugim razem otrzyma szansę rehabilitacji. Na tej pozycji wiara w siebie bywa bardzo istotna.
- Będą więc zmiany?- Mamy jeszcze trochę czasu. Zobaczę jak piłkarze czują się, bo to nie jest tak, że owe 0:5 spłynęło po nich jak jesienny deszcz.
- W kolejce do gry czeka nie tylko Stanik, ale i Serocki oraz pomijany ostatnio Murawski.- Mam ponad dwudziestu zawodników, jedni grają więcej, drudzy mniej. Rafał faktycznie wypadł ze składu, jest w słabszej formie, ale zapewniam, że wciąż jest nadzieją gdyńskiej piłki.
- Czy pospieszny transfer Kaczorowskiego okazał się spełniony. Po bramkowym debiucie występy Macieja są coraz bardziej blade.
- Do gry w ataku klandyduje czterech napastników. To powoduje ostrą rywalizację, a właśnie Kaczorowski ją zwiększył.
star.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
