Pięć stopni poniżej zera, mrożący nosy wiaterek i padający śnieg, niezbyt uporczywie, ale na tyle skutecznie, że odgarnianie puchu ze sztucznej trawy czynił bezowocnym. Pierwszy trening piłkarzy Arki w nowym roku nie dostarczył sensacyjnych informacji. Nawet nie wszyscy przyjechali. Arkadiusz Aleksander z powodu ataku zimy musiał przesiąść się do pociągu. Roberta Dymkowskiego oczekiwano wieczorem.
W porze treningu ten ceniony snajper był w Warszawie, gdzie załatwiał sprawy - pewnie finansowe - związane z Widzewem Łódź, którego barw bronił w sezonie 2002/03 (liga: 25 meczów i 6 goli, w tym 3 głową, PP: 5 meczów i 4 gole, w tym 1 głową). Jesienią 2003 odpoczywał od piłki z powodu kontuzji.
- Co do Roberta są pewne wątpliwości, jednak rozwieją je szczegółowe badania. Grałem z nim w Pogoni i bardzo liczę na jego najważniejszy atut - skuteczność - mówił
Piotr Mandrysz.
- Jeśli dogadamy się w kwestii finansowej i jeśli badania wypadną pozytywnie, jutro podpiszemy umowę - dodał prezes
Jacek Milewski.
Obsada ataku jest przedmiotem największej troski szefów spółki. Dziennikarzy, bez wyjątku, nurtowała pewna reguła, mianowicie, że obaj nowi napastnicy wracają do futbolu po kontuzjach. - Czyżby chodziło o to, że będą grać na świeżości? - padały pytania. Trener wyjaśniał:
"Aleksander rzeczywiście długo nie grał, ale po to był u nas w listopadzie i grał w sparingach, abyśmy zobaczyli, jak się prezentuje. I prezentował się dobrze. On już grubo wcześniej był w treningu."Gierce arkowców przyglądał się
Czesław Boguszewicz, który ma
ciekawą teorię na temat zmian kadrowych.
- Daję sobie rękę uciąć, że bez tych, którzy odeszli po rundzie jesiennej, gdynianie graliby z nie mniejszym powodzeniem - twierdzi.
- Dziś wieczorem po raz pierwszy wszyscy usiądziemy razem przy stole i dokładnie przeanalizujemy stan osobowy. Ustalimy, kogo potrzeba.Długo trwało aż do takiego spotkania - oby burzy mózgów - doszło. Boguszewicz spokojnie podchodzi do kwestii transferów, trzeba mu zaufać, to w końcu on ma się na tym znać, jednak zaczynaliśmy się dziwić, iż
Arka wyłączyła się z rynku na cały miesiąc.
- Nie szukałem w szatni nowych kolegów. Jedynie miejsca wygodnego do przebrania się - mówił
Mariusz Woroniecki, gdy zapytaliśmy go, czy oczekuje wzmocnień.
- To, że zaszły zmiany było naturalne po tak słabej rundzie.Jeśli ktoś mocny się pojawi, to tylko będzie na plus działaczom. Sytuacja jest trudna, ale nerwów nie ma. Jeśli rzetelnie przepracujemy zimę, powinniśmy sobie poradzić w lidze.
- Jestem wychowankiem Hutnika Kraków, w sezonie 2002/03 wywalczyłem z Cracovią awans do II ligi, po czym przeniosłem się do IV-ligowej Pogoni Miechów - mówił dobrze zbudowany obrońca
Andrzej Bednarz (190 cm/83 kg), który już złożył
podpis na kontrakcie.
- Po awansie "Pasy" poszukiwały znanych graczy, szczególnie teraz, gdy w klubie marzą o ekstraklasie, więc nie było tam miejsca dla takich, jak ja, rozpoczynających karierę. Sam postanowiłem odejść, zmienić klub na taki, gdzie będę grać. A po rundzie zadzwonił telefon z Gdyni. Pasowała mi taka odmiana.W innej sytuacji znajduje się 21-letni
Radosław Bartoszewicz, od dwóch lat uznawany za jednego z najbardziej obiecujących rozgrywających na Wybrzeżu. Do Gdyni, ale do drużyny juniorów Bałtyku, próbował go już ściągnąć
Mieczysław Gierszewski. Jesienią 2002 dostrzegł go
Jerzy Jastrzębowski i ściągnął do Unii Tczew. Radek rozegrał w III lidze
zaledwie osiem spotkań.
Teraz wychowanek Powiśla Dzierzgoń, który rok 2003 spędził po połowie w barwach macierzystego klubu oraz Olimpii Sztum (jesienią strzelił 7 goli, w tym 3 z rzutów karnych), będzie miał aż dwa miesiące, aby zadomowić się w Redłowie na znacznie dłużej. Klub wynajął dla niego mieszkanie.
- Żyję nadzieją, że to ten moment, w którym moja kariera nabierze rozpędu - powiedział przed treningiem.
- Muszę się sprawdzić, bo inaczej wrócę do punktu wyjścia. Wierzę w siebie. W Sztumie nabrałem tej pewności, oprócz goli zaliczyłem sporo asyst. Dobrze mi się tam grało.Wśród trenujących znalazł się także 23-letni
Tomasz Radziwon, który siedem miesięcy temu spadał z Pogonią Szczecin do II ligi. Lepiej znamy jego brata,
Marcina, który był bramkarzem Błękitnych Orneta w III lidze. Mandrysz był zaskoczony jego przyjazdem:
"Znam go tylko z nazwiska, chyba śladowo występował na boiskach ekstraklasy. Jeśli prawdą jest, iż mam w ciągu dwóch dni podjąć decyzję w jego sprawie, to najpierw wolałbym o tym jeszcze porozmawiać. Dwa dni to za mało."