Mistrz Polski po raz drugi w tym sezonie na kolanach przed koszykarzami Prokomu Trefla. Zawodnicy Eugeniusza Kijewskiego po znakomitym widowisku pokonali Ideę Śląsk Wrocław w hali 100-lecia Sopotu 90:74 (14:18, 25:22, 26:16, 25:18). Ojcami dziesiątego z kolei zwycięstwa sopocian na własnym parkiecie w tym sezonie byli Jirzi Żidek oraz Dragan Marković.
PROKOM: Maskoliunas 2, Vranković 14 (7 a.), Jagodnik 4, Masiulis 9 (12 zbiórek), McNaull 8 - Krzykała 2 (5 asyst), Marković 25 (6/9 za dwa, 4/6 za trzy), Jankowski, Fuller 10, Żidek 16.
ŚLĄSK: Colson 14, Zieliński 13, Giedraitis 4, Tomczyk 10, Earl 4 - Skibniewski, Marczulionis 7, Wiekiera 6, Kul 16.
Bez Drew Barry'ego przyszło sopocianom zmagać się z najlepszą drużyną w ekstraklasie ostatnich lat. Trudno ocenić, czy trema, czy też silny napór rywala spowodował, że pierwsze minuty gospodarze rozgrywali bardzo niemrawo. Gra na stojąco w wykonaniu miejscowych była zaproszeniem dla Ślązaków do seryjnego dziurawienia sopockiego kosza. Największe szkody wyrządził nam Sean Colson, nieuchwytny zarówno dla Jacka Krzykały, jak i Dariusa Maskoliunasa. 27-letni Murzyn punktował aż miło (w pierwszych dwóch kwartach 4/4 za dwa punkty i 3/3 w rzutach wolnych). Punkty w swoim stylu, z odchyleniem i o tablicę, zdobył także Maciej Zieliński. Taki obraz gry znalazł odzwierciedlenie na tablicy wyników (7:13 w 6 min).
Po przerwie gospodarze zaczęli się poruszać znacznie żwawiej, a przede wszystkim zaczęli trafiać. Od trzech punktów rozpoczął
Tomas Masiulis. Wrocławianie chcieli tym razem się rewanżować akcjami podkoszowymi, jednak tam czuwał Joe McNaull, który nie pozwalał Aciemu Earlowi na wiele.
Prokom doszedł euroligowca dopiero w 17 min, kiedy po trójce Josipa Vrakovicia był remis 33:33. W następnej akcji sopocianie wyszli na prowadzenie dzięki akcji Todda Fullera. Do tego momoentu trwała mozolna pogoń za twardo walczącymi podopiecznymi
Jacka Winnickiego. Wyrównanie gry wyraźnie rozjuszyło gości. Zieliński trafił z siódmego metra, ale już w następnej akcji zrewanżował się mknący skrzydłem Dragan Marković. Jeszcze na cztery sekundy przed końcem drugiej kwarty, po punktach "Józka", sopocianie prowadziili 39:38. Jednak Krzykała sfaulował Colsona, który bez skrupułów trafił dwa wolne.
W trzeciej kwarcie coach Prokomu wyjął asa z rękawa. Był nim Jirzi Żidek. Czeski olbrzym szalał. Rozpoczał od zbiórki, a potem trafił trzy z czterech rzutów za dwa punkty, dwie trójki i komplet czterech rzutów wolnych (trzy faule). W ciągu siedmiu minut 30-letni Żidek zdobył 16 "oczek", a więc tyle, ile w całym spotkaniu we Wrocławiu. Takiego show, przy dzikim aplauzie widowni, w Sopocie jeszcze w tym sezonie nikt nie dał. Dzięki niemu w 27 min miejscowi prowadzili nawet 61:49. Rutynowani goście nie z takich opresji wychodzili. W czwartej kwarcie, dzięki akcjom Zielińskiego i Andriusa Giedraitisa, zmniejszyli szybko stratę do czterech punktów (61:65). W 35 min (70:65 po wolnych Aleksandra Kula) gości dobił Dragan Marković, który w dwóch kolejnych akcjach trafił dwie trójki. Gdy było 80:73, kolejnymi rzutami z dystansu ślązaków ukrali Marković i Vranković. Czarne stroje graczy Śląska były adekwatne do ich humorów.
Eugeniusz Kijewski: - W decydujących momentach znakomicie zagrał Dragan Marković, któremu wpadały rzuty niemal z każdej pozycji. Pomogła nam też wygrana walka na tablicach.Jacek Winnicki, trener Idei: - Przegrane deski zadecydowały o naszej porażce. Fizyczna przewaga środkowych Prokomu była zbyt duża.Prokom - IdeaRzuty za dwa punkty: 25/47 - 17/38.
Rzuty za trzy punkty 9/25 - 5/17.
Rzuty wolne: 13/18 - 25/31.
Zbiórki (atak/obrona): 17/29 - 2/24.
Bloki: 2 - 4.
Asysty: 20 - 14.
Przechwyty: 10 - 12.
Straty 11 - 21.
Faule: 23 - 21.