Od porażki z
Anwilem Włocławek 73:78 (22:24, 17:18, 17:11, 17:25) w Sopocie koszykarze
Prokomu Trefla rozpoczęli drugi etap rozgrywek ekstraklasy. To była pierwsza przegrana zawodników
Eugeniusza Kijewskiego na własnym parkiecie w tym sezonie.
PROKOM: Milicić 9, Vranković 17, Ansley 8, Alexander 16, Maskoliunas 6 - Marković 9, Gregov 2, Jankowski 6.
ANWIL: O'Bannon 18, Santangelo 18, Nordgaard 8, Kul 8, Savanović 12 - Silobad 10, Griszczuk 4, Prawica.
Sędziowie: Zamojski, Włodkowski (Wrocław).
Widzów: 1500.
Porażka boli, ale trzeba przyjąć ją z honorem. W górnej połówce każdy może ograć każdego. Po sobotnim spotkaniu widać, że Anwil będzie bardzo trudnym rywalem w decydujących rozdaniach sezonu.
Pojedynek rozpoczął się gestem
Michaela Ansleya, który pokazał arbitrom, że będzie miał buzię zamkniętą na kłódkę. Jednak potem kilkakrotnie korciło go, by powiedzieć wrocławskim (!) sędziom, co myśli o ich pracy.
Pierwsze punkty zdobyli centrzy. Najpierw
Gary Alexander sprawdził wytrzymałość obręczy włocławskiego kosza. Na zdobycz Amerykanina bez problemu odpowiedział
Aleksander Kul. Białoruski olbrzym robił wrażenie swą posturą (214 cm, 135 kg), jednak po sprowadzeniu go na ziemię przez znacznie niższego Alexandra oraz wspomagającego go Ansleya,
Aleksandar Petrović, coach Anwilu, dał mu odpocząć. W sumie Kul zagrał przez 11 minut, notując jedną zbiórkę.
W 5. min gospodarze prowadzili już 12:6, ale minutę później, po trzypunktowych rzutach
Eda O'Bannona oraz
Mattew Santangelo było 15:14 dla gości. Amerykański duet wiódł rej w Anwilu. Asy nie odpoczęły w meczu nawet minuty. W pierwszej części wyróżniał się "Edek", (13 punktów, dziewięć zbiórek). To po jego efektownym wsadzie goście z Kujaw, wspomagani przez liczną grupę kibiców, kończyli pierwszą kwartę z dwupunktowym prowadzeniem (24:22).
Po kolejnych 10 minutach powiększyli ją o "oczko". To dziwne, gdyż w 14 min, po trójce
Dragana Markovicia, gospodarze wygrywali 31:25. Tym razem ta przewaga została zlikwidowana za sprawą
Jeffa Nordgaarda oraz grającego faul
Mldena Silobada.
Trzecia odsłona to najlepszy fragment gry w wykonaniu Prokomu. Błyszczał zwłaszcza Alexander, który nie dość, że wchodził w defensywę Anwilu jak w masło, to jeszcze nabrał Kula na dwa faule ofensywne. Gdy w 29 min, po akcji
Igora Milcicia, miejscowi prowadzili już 56:51, wydawało się, że sytuacja jest opanowana. O tym, że Anwil przestał wierzyć w odrobienie strat przekonuje fakt, że nawet O'Bannon nie trafił dwóch wolnych. Dystans "na radar" utrzymywał jedynie
Goran Savanović, przed dwoma laty gracz Prokomu. Jeszcze lepiej było w 34. min, kiedy
Michael Ansley trafił oba rzuty wolne (67:60). Jednak Milicić pozwolił zaliczyć trójkę niesamowitemu Santangelo i goście wrócili do gry. Na 110 sekund przed końcem Prokom wyszedł na ostatnie prowadzenie (70:69 po trójce
Dariusa Maskoliunasa), lecz 25-letni Santangelo do spółki z O'Bannonem nie wypuścili zwycięstwa z rąk.
Prokom - Anwil (statystyka).
Rzuty za dwa punkty: 24/44 - 21/41.
Rzuty za trzy punkty: 2/15 - 6/20.
Rzuty wolne: 19/23 - 18/27.
Zbiórki (atak/obrona): 7/30 - 6/23.
Asysty: 13 - 12.
Przechwyty: 6 - 8.
Straty: 13 - 12.
Faule: 24 - 19.
Powiedzieli po meczu:Eugeniusz Kijewski, trener Prokomu: - To był mecz ciężkiej walki. Jego końcówka ułożyła się dla nas niepomyślnie. Decydującą akcją spotkania był rzut za trzy punkty Mattew Santangelo.
Aleksandar Petrović, szkoleniowiec Anwilu: - Zespoły przeżywały w tym meczu wzloty i upadki. Dla mnie jest to cenne zwycięstwo. Honorowe. Pokonaliśmy jeden z dwóch najlepszych zespołów w Polsce. Przerwaliśmy też passę zwycięstw Prokomu we własnej hali.
Edward O'Bannon, skrzydłowy Anwilu: - Gdy w trzeciej kwarcie rywale nam odjechali, było źle, a mogło być jeszcze gorzej. Na szczęście opanowaliśmy nerwy, a groźnego Alexandra udawało nam się zneutralizować.
Mattew Santangelo: - Nie jestem bohaterem tego spotkania. Rzuciłem tę trójkę na zimno. Nie zastanawiałem się, co się stanie, gdy nie trafię. Do finału jeszcze daleko. Wierzę, że odrobimy straty z pierwszej części sezonu.
Goran Savanović: - Widziałem, że nam nie idzie, więc zacząłem trafiać. Nie jestem liderem naszego zespołu. Najlepszym zawodnikiem, nie tylko Anwilu, ale i ligi, jest O'Bannon. Nie chciałbym trafić na Prokom w półfinale.
Igor Milicić: - Jestem rozgoryczony. Ten rzut za trzy punkty był do wybronienia. Santangelo rozgrywał jednak bardzo szybko. Oddał piłkę do Nordgaarda, pobiegłem go podwoić. Okazało się jedanak, że lepiej byłoby, gdybyśmy stracili dwójkę, aniżeli trójkę.
Michael Ansley: - Żałuję, że tyle wysiłku poszło na marne. O'Bannon to trudny rywal, jednak zwycięstwo było w zasięgu ręki.