- 1 Lechia nie dostała licencji, ma ją Arka (193 opinie)
- 2 Żużel odwołany 5 minut przed startem (141 opinii)
- 3 Polska zawiodła przy pełnej Ergo Arenie (14 opinii)
- 4 Ile kosztuje gra w piłkarskiej B Klasie? (21 opinii)
- 5 Lechia nie kalkuluje. Chce wygrać z Wisłą (52 opinie)
- 6 Lechia zmienia plany na derby Trójmiasta (118 opinii)
Prokom Trefl - Start Lublin
Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia
0:13, 6:20 - tak wyglądał początek meczu Startu z Polonią. Mimo to nadkomplet fanów miał się z czego radować. Po raz drugi, rok po roku, lublinianie pokonali krezusów ze stolicy (80:77) i po raz drugi wyrzucili trenera z Polonii. W ubiegłym roku na Starcie prowadzenie zespołu polonistów zakończył Jarosław Zyskowski, teraz topór spadł na głowę Dariusza Szczubiała. - Zwalnianie trenerów na pewno nie jest naszym zamiarem. Przecież nie o to chodzi. Nawet dziwimy się, że człowieka wyrzucają po trzech meczach, ale to nie nasza sprawa. Chcemy tylko grać i wygrywać - mówi Arkadiusz Czarnecki, coach Startu. Pieniędzy w Lublinie nie ma wielkich, za to ciężar optymizmu można liczyć w tonach. - Mamy fajny zespół. Przy odrobinie szczęścia nie musimy być skazani na walkę o utrzymanie. Swoje możliwości pokazaliśmy w meczu z Polonią - twierdzi nie bez racji Paweł Hołota, 27-letni obrońca, przed sezonem pozyskany z AZS Lublin. Mimo szczupłości środków, Earl Brown (25 "oczek" z Polonią), amerykański rozgrywający, postanowił w Starcie spędzić kolejny sezon (w ubiegłym 32 mecze, śr. 11 pkt i 4 asysty). Mało tego. Pierwszym środkowym został jego rodak, Terrel Bell, absolwent Uniwersytetu Georgia, w 1996 roku wybrany w drafcie do ligi NBA przez Houston Rockets. Chciano też zatrudnić Serba Yugoslava Dasicia, jednak żądał zbyt wysokich apanaży. Całych 3 tys. dolarów miesięcznie. - Dla nas to wielkie pieniądze. Jeśli naszym sponosrem zostanie browar Perła, to być może Dasić do nas wróci - ocenia trener Czarnecki.
I co ten Lublin zamierza nam zrobić? Wywinąć kolejny numer? Z całą życzliwością dla maluczkiego, chyba jeszcze nie te progi. - Totalną głupotą byłoby, gdybym zadeklarował, że jedziemy przegrać jak najniższą różnicą punktów. Prokom jest zdecydowanym faworytem. Pewnie jeden gracz z Sopotu zarabia tyle, ile mój cały zespół, jednak nie boimy się. Co będzie? Walka - zapewnia Czarnecki.
W naszym klubie, o czym powszechnie wiadomo, w ubiegłym tygodniu nie było spokojnie. Właściciel spółki został jej prezesem, Kebu Stewart nie mógł się zdecydować na podjęcie treningów, Miroslav Radosević walczył z bolącymi korzonkami. - Stewart już trenuje i szybko nadrabia taktyczne zaległości. Miro nadal się leczy. Chcemy, by gruntowanie wydobrzał i był gotowy na mecz ze Śląskiem - ocenia Eugeniusz Kijewski, coach Prokomu.
Trener Czarnecki mówi, że każdy z sopocian jest wielką gwiazdą, ale największe wrażenie robi na nim Tomas Pacesas. - Jak tak nie chcę. Gra drużyna, a nie tylko ja. Przecież każdemu zdarzają się słabsze i lepsze mecze - twierdzi Litwin. 31-letni obrońca jest przesądny. - Mam swój przedmeczowy rytuał. Przed spotkaniem wypijam red bulla i łykam witaminę C. Po wejściu na parkiet, przed rozgrzewką, pierwszy rzut musi by celny. Jeśli trafię do kosza, to znaczy, że wszystko będzie dobrze - wyznaje rozgrywający Prokomu.
Kluby sportowe
Opinie (1)
-
2003-10-27 22:11
Prokom z Conlanem, lecz bez Radosevicia?
Amerykański rozgrywający, Travis Conlan jednak pozostanie w Sopocie. Działacze Prokomu Trefl Sopot podpiszą z zawodnikiem roczną umowę. Zatrudnienie Conlana powinno być ostatnim ruchem kadrowym sopockiego zespołu. Jednak niekoniecznie musi tak być, gdyż poważne problemy zdrowotne ma Miroslav Radosević.
Conlan przekonał do siebie trenera Kijewskiego, grą dla zespołu. Zawodnik stawia przede wszystkim zwycięstwa nad własne statystyki. Woli podać niż rzucić, a jego dodatkowym atutem jest bardzo dobra gra w defensywie. Wygląda więc na to, że w Sopocie nie zagra Francuz Yann Mollineri, o którym było ostatnio głośno w Trójmieście.
Po zatrudnieniu Conlana Prokom Trefl nie będzie miał już do wykorzystania miejsca dla zawodnika spoza Europy, które może się niedługo okazać bezcenne. Możliwe bowiem, że w Sopocie zrezygnują z usług Miroslava Radosevicia. Mówiło się, że Serb ma problemy z korzonkami, jednak wszystko wskazuje na to, że ma poważne problemy z krengosłupem. Z naszych informacji wynika, że chodzi o dysk i nie wiadomo, kiedy Radosević będzie mógł ponownie wybiec na parkiet. Ze względu na ten uraz trener Kijewski bierze pod uwagę możliwość rozwiązania kontraktu, jednak to rozwiązanie wydaje się być ostatecznością, gdyż zawodnik ten już wcześniej wykazał swoją przydatność dla zespołu.
sportowe fakty- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.