Darius Maskoliunas jest jednym z najbardziej doświadczonych koszykarzy Prokomu Trefl Sopot. W tym roku charyzmatyczny Litwin będzie czuł się nad polskim morzem jak u siebie w domu. Wszak do składu wicemistrzów Polski dołączyli Czech Jirzi Żidek, z którym "Masko" zdobywał mistrzostwo Euroligi w barwach Żalgirisu Kowno, oraz
Tomas Masiulis. Z tym drugim 31-letni obrońca zna się od lat nie tylko z gry w Kownie, ale i reprezentacji.
- Do tego podczas prezentacji drużyny towarzyszyła ci Aidia, twoja małżonka.
- To chyba dobrze? Mówiąc poważnie, obecność żony nigdy mnie nie rozpraszała, a raczej dodawała otuchy. Wyjazd żony niczego nie zmieni. Jestem profesjonalistą. Basket jest moim zawodem, więc zapewniam, że nagle nie zapomnę o grze.
- Małżonce podobała się owacja, z jaką przyjęto jej męża? - Podobała się jej uroczystość. Moim zdaniem, mogliśmy trochę pograć w koszykówkę z kibicami, a nie tylko rozgrywać mecz między sobą. No, ale skoro fani byli zadowoleni, to wszystko jest OK.
- Kibice przyszli obejrzeć przyszłych mistrzów Polski.
- Nie podoba mi się to stwierdzenie. To wy, dziennikarze, pompujecie ten balon. Nikt nie mówi o mistrzostwie, tylko wy. A inne zespoły? Będą bić nam brawo za samo pokazanie się? Na pewno tak nie będzie.
- Tadeusz Szelągowski, prezes klubu, oficjalnie zakomunikował kibicom, że celem Prokomu jest walka o mistrzostwo Polski.
- Tak będzie. Zespół dysponuje potencjałem, by ten cel osiągnąć, jednak nikt nam tytułu nie podaruje. Dlatego proszę o szacunek dla każdego rywala. Pierwszy mecz gramy ze Startem w Lublinie, ale nie oznacza to, że będzie nam łatwo o zwycięstwo. W tym sezonie każdy za punkt honoru przyjmie sobie wygraną nad Prokomem.
- Z kim będziecie bili się o tytuł?
- Do walki o najwyższe trofea może się włączyć kilka zespołów. Najgroźniejsze będą z pewnością: Idea Śląsk Wrocław, Polonia Warszawa i Anwil Włocławek.
- Przed sezonem wygraliście jednak 10 z 11 spotkań sparingowych. Rozbudziliście apetyty.
- Meczów towarzyskich nie można porównywać do poważnych pojedynków ligowych. W sparingach doskonali się elementy gry, a w lidze gra się o wszystko. Bój trwa do ostatniej sekundy. W sparingach zaciętość jest rzadko widoczna.
- Czy mimo wszystko mógłbyś porównać ekipę z Sopotu z poprzedniego sezonu z tą obecną?
- Liga będzie najlepszym miernikiem naszych umiejętności. Widać, że mamy silny i wyrównany skład. Na każdej pozycji mamy równorzędnych zawodników. Ważne, że mamy klasowego centra Jirziego Żidka. Brak środkowego bardzo nam doskwierał w ubiegłym sezonie, po kontuzji Joe McNaulla.
- Żidka znasz z gier w Żalgirisie, podobnie jak Tomasa Masiulisa. Spodziewałeś się, że wasze słynne trio zagra jeszcze razem?
- Te myśli nie dotyczyły Tomasa, gdyż gram z nim od wielu lat w reprezentacji Litwy. A Żidek... Życie jest tak ciekawe, że nigdy nic nie można powiedzieć na pewno.
- Ponoć masz spory udział w transferze Masiulisa?
- Chyba jest jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Zapewniem jednak, że na Wybrzeżu nikt nie będzie żałował przyjścia tego zawodnika.
- Masiulis to bardzo cichy i spokojny zawodnik. Niektórzy przekonują, że od chwili przyjazdu do Polski powiedział co najwyżej pięć słów.
- Czy to źle, że jest spokojny? Znam go od ośmiu lat i mogę powiedzieć, ze jest moim przyjacielem. To zrównoważony i sympatyczny człowiek.
- Jednak Eugenijusa Żukauskasa nie udało ci się ściągnąć do Sopotu...
- Zadecydowały o tym zupełnie inne względy. Mamy jednak Żidka i cieszmy się z tego.
- Uważasz się za faworyta trenera Eugeniusza Kijewskiego?
- Czy sądzisz, że trener wystawiałby mnie w pierwszej piątce, gdybym był w słabszej formie? Na pewno nie. Widzę jednak, że czeka mnie rola zmiennika, ale ja się nie obrażam. W zespole jest 13 zawodników, wszyscy więc nie mogą grać. Trener zawsze może na mnie liczyć, tym bardziej, że sezon jest długi.
- Oprócz mistrzostwa kibice chcą Pucharu Europy.
- Daj Boże. Na pewno musimy wyjść z grupy. W każdym meczu będziemy chcieli dostarczyć naszym fanom radości. Z drugiej strony, oczekujemy gorącego dopingu. Wierzę, że kibice będą z nami nawet wtedy, gdy przydarzy nam się wpadka.