- 1 Arka: Karny ewidentny. Boniek popiera (432 opinie)
- 2 Lechia fetuje wygranie derbów i 1. Ligi (153 opinie)
- 3 Żużel. Najgorszy start i przeciętnie w Anglii (141 opinii)
- 4 Lechia - Arka 2:1. Bohater Mena (527 opinii) LIVE!
- 5 Półmaraton wrócił. Odzyskał zaufanie? (116 opinii)
- 6 Rugbistki o World Rugby Sevens Series
Szkoda, wielka szkoda...
25 listopada 2005 (artykuł sprzed 18 lat)
Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia
Najnowszy artykuł o klubie KGS Arka Gdynia
Polacy awansowali na igrzyska w Paryżu w koszykówce 3x3. Są związani z Trójmiastem
PROKOM TREFL: Masiulis 2, Dalmau 4 (1x3), Wójcik 5, Jagodnik 11 (1x3), Pacesas 6 (2x3) - Nemeth 10 (2x3), Bouziane 0, Dylewicz 15 (2x3), Andersen 7.
BARCELONA: Fucka 4, Marconato 14, Williams 24, Navarro 4, La Fuente 2 - Basile 5 (1x3), Kakiouzis 9 (2x3), Sada 0, Grimau 3 (1x3).
Sopocianie rozpoczęli stremowani. Notowali straty, rzucali niecelnie, a mimo to inauguracyjną kwartę przegrali zaledwie czterema punktami. To świadczyło o tym, że ta Barcelona jest do "ugryzienia".
I najwyraźniej ta po wielokrość powtarzana już przed meczem prawda, dotarła wreszcie do świadomości gospodarzy w drugiej odsłonie. W pierwszych jej pięciu minutach Prokom zdobył 16, a Barcelona tylko 3 punkty! Nabite po brzegi trybuny "Olivii" oszalały z radości, bo to oznaczało prowadzenie miejscowych 28:19! Kapitalnie grał wówczas zwłaszcza Filip Dylewicz, który musiał wyręczyć w zdobyczach punkrtowych słabiej tego dnia dysponowanych liderów zespołu: Gorana Jagodnika i Adama Wójcika. Szkoda, że za sprawą głównie Shammmonda Williamsa goście zdołali się zebrać i jeszcze przed przerwą zbliżyli się na odległość jednego punktu.
- Obydwa zespoły grały dobrze w obronie. Kluczowymi zawodnikami okazali się Basile i Grimau, których gra w trzeciej kwarcie pozwoliła odzyskać nam właściwy rytm gry - podkreślał Dusko Ivanović, szkoleniowiec drużyny z Katalonii.
Barcelona odzyskała prowadzenie przy 40:39, popisując się rzutami za trzy punkty. Wygrała też trzecia kwartę i miała dwupunktową przewagę po pół godzinie gry, ale tak naprawdę trzecia kwarta jeszcze nie rozstrzygnęła meczu. W ostatniej części gry mozna było wszystko wygrać i... przegrać. Niestety, dla miejscowych zrealizował się ten drugi scenariusz.
- Nie najlepiej otworzyliśmy czwartą kwartę, to ustawiło jej przebieg i zadecydowało o wyniku spotkania. Zabrakło nam skuteczności, a także trochę większej agresywności. Więcej trzeba oczekiwać od Masiulisa, Wójcika i Dalmau. Ważnych wolnych nie trafił Anderson, który zazwyczaj w takich sytuacjach trafiał - ocenił Eugeniusz Kijewski, trener Prokomu Trefla.
W czwartej kwarcie sopocianie przez blisko sześć minut nie potrafili zdobyć punktu! Tę niemoc przełamał wreszcie Tomas Pacesas, ale wówczas goście prowadzili już 56:45. Ale "Szeryf" drugi raz przymierzył za "trzy", a celnym rzutem zza linii 6,25 popisał się również Dylewicz. Prokom Trefl zbliżył się na 54:56, a dokładnie na 102 sekundy przed końcem uzyskał kontaktowy punkt (56:57)!
Nerwy decydujących chwil lepiej opanowali goście. Williams i Denis Marconato trafiali kiedy to było najbardziej potrzebne, gdy sopocianom "zaparowały" celowniki. Michael Andersen miał dwa wolne, nie trafił żadnego rzutu. Także próba za trzy Pacesasa minęła cel...
jag.
Kluby sportowe
Opinie (11)
-
2005-11-26 11:04
TRUFLE SOPOT - bez historii i tradycji
- 0 0
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.