- 1 Arka: Karny ewidentny. Boniek popiera (273 opinie)
- 2 Lechia fetuje wygranie derbów i 1. Ligi (135 opinii)
- 3 Lechia - Arka 2:1. Bohater Mena (522 opinie) LIVE!
- 4 Najgorszy start żużlowców. Czas na alarm? (121 opinii)
- 5 Półmaraton wrócił. Odzyskał zaufanie? (113 opinii)
- 6 Grad goli. Jaguar oddalił się od awansu (33 opinie)
Znakomicie grę w mistrzostwach Polski rozpoczął Maciej Diłaj. Tenisista Lechii Gdańsk w pierwszym pojedynku pokonał Janusza Conradiego, lucky loosera z Sopotu 7:5, 6:3. W turniejach głównych imprezy na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego wystartowało 64 zawodników i 32 zawodniczki.
Najstarszy z braci Diłajów nie grał jednak dobrze. Szczególnie w pierwszym secie gra nie układała się po jego myśli. Wykorzystywał to szczęśliwy przegrany z eliminacji, Janusz Conradi. Aż do stanu 5:5 toczyła się wyrównana walka. W drugim secie gdańszczaninowi było już znacznie łatwiej. Dwa razy przełamał podanie rywala i to wystarczyło do wygrania pierwszego pojedynku 7:5, 6:3.
Diłaj po raz pierwszy w karierze gra z tak wysokim (piątym) numerem rozstawienia w otwartych mistrzostwach Polski. - Nie myślę o tym, jaki numerek mi przydzielono i do czego ewentualnie mnie to zobowiązuje. Skupiam się tylko na grze - twierdzi Maciek, który w drugiej rundzie zmierzy się z innym kwalifikantem, Piotrem Zielińskim (Radość 90 Warszawa).
Do drugiej rundy awansował także Andrzej Grusiecki. Faworyt gospodarzy ograł po zaciętej, trzysetowej grze Piotra Banasia (KKS Bielsko-Biała) 1:6, 6:1, 7:6 (4).
W zastępstwie kontuzjowanej Klaudii Jans (SKT) honory numeru jeden wśród pań pełni Olga Brózda. Dla najwyżej rozstawionej tenisistki szacunku nie miała Anna Rynarzewska (SKT). Młodsza z sióstr Rynarzewskich przegrała 6:4, 1:6, 1:6, ale pozostawiła po sobie dobre wrażenie. - To na pewno nie była forma na złoty medal mistrzostw Polski - mówiła 18-letnia Brózda, która w ubiegłym roku walczyła w finale MP w Sopocie, ale wtedy była to gra podwójna.
- Do zwycięstwa zabrakło mi świeżości. Rywalka to wykorzystała. Weszła w uderzenie i zniszczyła mnie - mówi młodsza z sióstr Rynarzewskich. Sylwia, jej starsza siostra, była mistrzyni Polski, nie gra w turnieju. Jest w siódmym miesiącu ciąży, a do tenisa zamierza powrócić już tylko w roli trenerki.
Najstarszy z braci Diłajów nie grał jednak dobrze. Szczególnie w pierwszym secie gra nie układała się po jego myśli. Wykorzystywał to szczęśliwy przegrany z eliminacji, Janusz Conradi. Aż do stanu 5:5 toczyła się wyrównana walka. W drugim secie gdańszczaninowi było już znacznie łatwiej. Dwa razy przełamał podanie rywala i to wystarczyło do wygrania pierwszego pojedynku 7:5, 6:3.
Diłaj po raz pierwszy w karierze gra z tak wysokim (piątym) numerem rozstawienia w otwartych mistrzostwach Polski. - Nie myślę o tym, jaki numerek mi przydzielono i do czego ewentualnie mnie to zobowiązuje. Skupiam się tylko na grze - twierdzi Maciek, który w drugiej rundzie zmierzy się z innym kwalifikantem, Piotrem Zielińskim (Radość 90 Warszawa).
Do drugiej rundy awansował także Andrzej Grusiecki. Faworyt gospodarzy ograł po zaciętej, trzysetowej grze Piotra Banasia (KKS Bielsko-Biała) 1:6, 6:1, 7:6 (4).
W zastępstwie kontuzjowanej Klaudii Jans (SKT) honory numeru jeden wśród pań pełni Olga Brózda. Dla najwyżej rozstawionej tenisistki szacunku nie miała Anna Rynarzewska (SKT). Młodsza z sióstr Rynarzewskich przegrała 6:4, 1:6, 1:6, ale pozostawiła po sobie dobre wrażenie. - To na pewno nie była forma na złoty medal mistrzostw Polski - mówiła 18-letnia Brózda, która w ubiegłym roku walczyła w finale MP w Sopocie, ale wtedy była to gra podwójna.
- Do zwycięstwa zabrakło mi świeżości. Rywalka to wykorzystała. Weszła w uderzenie i zniszczyła mnie - mówi młodsza z sióstr Rynarzewskich. Sylwia, jej starsza siostra, była mistrzyni Polski, nie gra w turnieju. Jest w siódmym miesiącu ciąży, a do tenisa zamierza powrócić już tylko w roli trenerki.