Rozmowa z Filipem Dylewiczem
W bólach rodził się nowy zespół koszykarzy Prokomu Trefla Sopot. Sponsor zwlekał z określeniem budżetu, co lepsi zawodnicy podpisywali umowy z innymi zespołami. Mimo to działaczom udało się zmontować przyzwoitą paczkę. Dowodzą tego wygrane towarzyskie potyczki (i to na wyjeździe) ze słynną Albą Berlin. Prawdziwym testem dla sopocian (w szczególności dla centra Troya Ostlera) ma być rozpoczynający się dziś prestiżowy, 45. turniej Mazovia Cup.
- Wygrane z Albą pokazały, że idziemy dobrą drogą - mówi
Filip Dylewicz, skrzydłowy reprezentacji Polski, dla którego ten sezon może być przełomowy.
- Alba. Sama nazwa zespołu rywali robiła wrażenie, jednak nie przestraszyliśmy się. Graliśmy swoje i wyglądało, to naprawdę nieźle. Gdy nasza perzewaga sięgnęła 20 punktów, byliśmy pewni swego. Była to doprawdy gra miła dla oka. Nie chwaląc się gramy fajną koszykówkę.- Budżet zespołu jest mniejszy aniżeli w poprzednim sezonie.Zawodników zatrudniano bardzo późno, zresztą ten proces nadal trwa. Czy w tej sytuacji myślicie o walce o pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski?
- Zawsze będziemy walczyć o mistrzostwo. Nie znamy dokładnie siły ognia rywali, jednak nie stoimy na straconej pozycji. Nasze szanse walki o złoto oceniam jako realne. Rzeczywiście w tej chwili brakuje nam jeszcze zmiennika dla naprawdę przyzwoicie spisującego się Gintarasa Einikisa. Na miejscu jest już Troy Oslter. Jeśli Amerykanin wkomponuje się do zespołu, to będzie stać nas na wiele.
- Jesteście przygotowani do sezonu na 100 procent?
- Zawsze są jakieś mankamenty, z którymi trzeba sobie radzić. Cieszy mnie to, że na boisku stanowimy dobrze rozumiejący się kolektyw. Mówiąc po koszykarsku - bardzo dobrze się widzimy. Nikt na siłę nie próbuje demonstrować indywidualnych umiętności, jak to bywało w przeszłości.
- Masz na myśli Josipa Vrankovicia?
- Ja tego nie powiedziałem.
- Ale Vranković był liderem zespołu. Kto teraz rządzi?
- Wydaje mi się, że na takiego przodownika wyrósł
Tomas Pacesas. Trzyma wszystkich krótko. Na nikogo nie boi się krzyknąć. Nie patrzy czy to jestem ja, czy tym bardziej Einikis, czy też
Tomas Masiulis. Każdy liczy się z jego zdaniem.
- W zespole jest trzech Litwinów. Czy tylu przedstawicieli jednej nacji nie rozbije drużyny?
- Nie ma takiego niebezpieczeństwa. Dla każdego najważniejsze jest dobro zespołu, a nie jakieś dziwne umawianie się po kątach. To są ludzie zupełnie innego pokroju, to nie ta półka. Wszyscy wiedzą, po co tu przybyli, nie ma niedomówień. Dlatego też od początku panuje tu superatmosfera.
- Jak się znajdujesz w nowym Prokomie?
- Wierzę, że będzie to dla mnie przełomowy sezon. Już czuję, że moja pozycja jest silniejsza niż przed laty. Jestem po rozmowie z trenerem
Eugeniuszem Kijewskim. Wynika z niej, że będę zmiennikiem Tomasa Masiulisa i jestem z takiego rozwiązania bardzo zadowolony. Myślę, że będę miał wiele szans.
- Po ciężkich zgrupowaniach, meczach z Albą, taki sprawdzian jak Mazovia Cup jest wam potrzebny?
- Zdecydowanie tak. Z bliska przyjrzymy się naszym rywalom, poznamy ich siłę, zobaczymy w jakim miejscu jesteśmy.
- Gdybyś miał porównać Prokom sprzed roku do tego obecnego to...
- Patrząc na nazwiska, to stary Prokom był bardzo mocny. Okazało się jednak, że naziwska nie grają. Teraz klub poszedł w innym kierunku. Wyniki pokażą, czy jest on właściwy.
Mazovia Cup (Warszawa, Pruszków).
Środa, Prokom - RheinEnergie (17., OSiR), Idea Śląsk - London Towers (19., OSiR), Anwil - Detal-Met (17., Znicz), Polonia Warbud - Gipsar Stal (19., Znicz).
Czwartek: Prokom - Polonia (17., AWF) London Towers - Anwil (19., AWF) Detal-Met - Idea (17., OSiR), Gipsar Stal - Rhein Energie (19., OSiR).
Piątek: Polonia - Rhein Energie (18., AWF) Anwil - Idea (20., AWF), London Towers - Detal-Met (17., Znicz), Gipsar - Prokom (19., Znicz).
Sobota: O 7. miejsce (10.30, Znicz), o 5. miejsce (11., OSiR), mecz o 3. miejsce (11.30, AWF), finał (13.50., AWF).