- 1 Wszystko o derbach Lechia - Arka (94 opinie) LIVE!
- 2 Jak dojechać na mecz Lechia - Arka (149 opinii)
- 3 Półmaraton wrócił. Odzyskał zaufanie? (67 opinii)
- 4 Grad goli. Jaguar oddalił się od awansu (30 opinii)
- 5 Arka na derby po wygraną i awans (218 opinii)
- 6 Beniaminek za mocny dla Wybrzeża (160 opinii) LIVE!
Kamila Borkowska odpowiedziała z Meksyku na pytania czytelników Trojmiasto.pl
1 maja 2024
(21 opinii)To jest stary numer
29 października 2003 (artykuł sprzed 20 lat)
VBW Gdynia
Rozmowa z Pauliną Pawlak...
Wydawało się, że 19-letnia Paulina Pawlak, najmłodsza koszykarka Lotosu VBW Climy Gdynia, będzie stanowiła uzupełnienie tego zespołu. Nic z tego. Przybyła z Łodzi zawodniczka nie tylko chce uczyć się od Elaine Powell i Limor Mizrachi, chce także grać. Trener Koziorowicz jej to umożliwia wychodząc z założenia... że zdolnym koszykarkom się nie odmawia.
- W czterech meczach ekstraklasy grałaś średnio 20,5 minuty. W spotkaniu przeciwko Lavezzini Basket Parma, czyli swym euroligowym debiucie, walczyłaś przez 8 minut. To sporo. Zaskakująco sporo.
- Mnie aż tak bardzo to nie zaskakuje. Nie czuję się w tym zespole jak szara myszka, która jest oceniana przez starsze zawodniczki. Z wyjątkiem trenerów nikt mi tu nie wystawia not. Z Limor Mizrachi i Elaine Powell uzupełniamy się na boisku. Cieszę się, że jestem nie tylko uzupełnieniem ich gry. Czuję, że trener mi zaufał.
- Mecz z Parmą był dla ciebie szczególnym wydarzeniem w życiu. W ubiegły czwartek zagrałaś po raz pierwszy w Eurolidze, najbardziej prestiżowych rozgrywkach.
- Starałam się podejść do tego meczu normalnie, jak do każdego innego spotkania. Człowiek był jednak troszkę podekscytowany, gdyż otoczka tego spotkania różniła się bardzo od ligowej rzeczywistości. Światła, orkiestra, komplet publiczności - to zrobiło na mnie wrażenie, ale pozytywne. Zmobilizowało mnie. Kiedyś już grałam, jeszcze z SMS PZKosz., w Polkowicach z Aquaparkiem, przeciwko takiej głośnej publice z trąbkami, piszczałkami, ale wtedy ludzie byli przeciwko mnie. Tym razem kibiców miałam za sobą. Przyznaję, ten doping mnie niósł. Fantanstyczne uczucie.
- Plusy i minusy debiutu.
- Plusem było przede wszystkim to, że był to fajny mecz dla kibiców. Oba zespoły grały szybki, otwarty, ofensywny basket. Nie było gry w chodzonego, takiego klepania parkietu. Minusem było to, że czasami zdarzały nam się szkolne błędy w obronie. Najbardziej doświadczonym zawodniczkom zdarzają się gafy, a co dopiero nam, młodym.
- Do podpisania kontraktu z Basketball Investments SSA kuszono cię między innymi tym, że będziesz mogła uczyć się od takiej gwiazdy, jaką jest Gordana Grubin. Rzeczywistość okazała się inna. Z Serbką, a raczej przeciwko niej, zagrałaś tylko raz, w czwartek. Zjadła cię trema?
- Nic z tych rzeczy. Grało mi się dobrze. Bez strachu w oczach. Walczyłam z nią, jak równy z równym. Nie czułam, że przegrywam z nią pojedynki.
- Grubin, która dopytywała się o ciebie po meczu, raz ci jednak uciekła. To był jakiś niekonwencjonalny, improwizowany przez nią zawód?
- Tak, była taka sytuacja. Niestety, dałam się nabrać na bardzo stary, wręcz klasyczny manewr. I sfaulowałam ją.
- Jak to wyglądało?
- Grubin była z piłką bardzo nisko. Przyjęłam taką samą pozycję. W pewnym momencie szybko zamarkowała rzut. Dałam się nabrać i wyskoczyłam w górę, ona się obróciła, a ja spadłam na nią. Zwyczajnie sprowokowała ten faul.
- Po meczu, w szatni była mowa jeszcze o Parmie, czy już o Węgierkach z Pecsu?
- Oczywiście najpierw była radość. Z trenerami jednak doszłyśmy do wniosku, że nie ma co rozpamiętywać tego, co było. Zaczęłyśmy więc zastanawiać się, jak ten mecz na Węgrzech będzie wyglądał.
- A jak będzie wyglądał?
- Jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli i wierzę, że taki stan utrzyma się do końca. Z drugiej strony, wygrana MiZ-o w Samarze bardzo nas zaskoczyła. W Pecs czeka nas ciężka przeprawa.
Wydawało się, że 19-letnia Paulina Pawlak, najmłodsza koszykarka Lotosu VBW Climy Gdynia, będzie stanowiła uzupełnienie tego zespołu. Nic z tego. Przybyła z Łodzi zawodniczka nie tylko chce uczyć się od Elaine Powell i Limor Mizrachi, chce także grać. Trener Koziorowicz jej to umożliwia wychodząc z założenia... że zdolnym koszykarkom się nie odmawia.
- W czterech meczach ekstraklasy grałaś średnio 20,5 minuty. W spotkaniu przeciwko Lavezzini Basket Parma, czyli swym euroligowym debiucie, walczyłaś przez 8 minut. To sporo. Zaskakująco sporo.
- Mnie aż tak bardzo to nie zaskakuje. Nie czuję się w tym zespole jak szara myszka, która jest oceniana przez starsze zawodniczki. Z wyjątkiem trenerów nikt mi tu nie wystawia not. Z Limor Mizrachi i Elaine Powell uzupełniamy się na boisku. Cieszę się, że jestem nie tylko uzupełnieniem ich gry. Czuję, że trener mi zaufał.
- Mecz z Parmą był dla ciebie szczególnym wydarzeniem w życiu. W ubiegły czwartek zagrałaś po raz pierwszy w Eurolidze, najbardziej prestiżowych rozgrywkach.
- Starałam się podejść do tego meczu normalnie, jak do każdego innego spotkania. Człowiek był jednak troszkę podekscytowany, gdyż otoczka tego spotkania różniła się bardzo od ligowej rzeczywistości. Światła, orkiestra, komplet publiczności - to zrobiło na mnie wrażenie, ale pozytywne. Zmobilizowało mnie. Kiedyś już grałam, jeszcze z SMS PZKosz., w Polkowicach z Aquaparkiem, przeciwko takiej głośnej publice z trąbkami, piszczałkami, ale wtedy ludzie byli przeciwko mnie. Tym razem kibiców miałam za sobą. Przyznaję, ten doping mnie niósł. Fantanstyczne uczucie.
- Plusy i minusy debiutu.
- Plusem było przede wszystkim to, że był to fajny mecz dla kibiców. Oba zespoły grały szybki, otwarty, ofensywny basket. Nie było gry w chodzonego, takiego klepania parkietu. Minusem było to, że czasami zdarzały nam się szkolne błędy w obronie. Najbardziej doświadczonym zawodniczkom zdarzają się gafy, a co dopiero nam, młodym.
- Do podpisania kontraktu z Basketball Investments SSA kuszono cię między innymi tym, że będziesz mogła uczyć się od takiej gwiazdy, jaką jest Gordana Grubin. Rzeczywistość okazała się inna. Z Serbką, a raczej przeciwko niej, zagrałaś tylko raz, w czwartek. Zjadła cię trema?
- Nic z tych rzeczy. Grało mi się dobrze. Bez strachu w oczach. Walczyłam z nią, jak równy z równym. Nie czułam, że przegrywam z nią pojedynki.
- Grubin, która dopytywała się o ciebie po meczu, raz ci jednak uciekła. To był jakiś niekonwencjonalny, improwizowany przez nią zawód?
- Tak, była taka sytuacja. Niestety, dałam się nabrać na bardzo stary, wręcz klasyczny manewr. I sfaulowałam ją.
- Jak to wyglądało?
- Grubin była z piłką bardzo nisko. Przyjęłam taką samą pozycję. W pewnym momencie szybko zamarkowała rzut. Dałam się nabrać i wyskoczyłam w górę, ona się obróciła, a ja spadłam na nią. Zwyczajnie sprowokowała ten faul.
- Po meczu, w szatni była mowa jeszcze o Parmie, czy już o Węgierkach z Pecsu?
- Oczywiście najpierw była radość. Z trenerami jednak doszłyśmy do wniosku, że nie ma co rozpamiętywać tego, co było. Zaczęłyśmy więc zastanawiać się, jak ten mecz na Węgrzech będzie wyglądał.
- A jak będzie wyglądał?
- Jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli i wierzę, że taki stan utrzyma się do końca. Z drugiej strony, wygrana MiZ-o w Samarze bardzo nas zaskoczyła. W Pecs czeka nas ciężka przeprawa.
Wywiady
Kluby sportowe
Opinie (2)
-
2003-10-29 17:03
Pytanie?
Jak ktos zna strone lotosu to prosze o napisanie
- 0 0
-
2003-11-03 16:13
pozdrowienia dla Pauliny
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.