Mimo że Dusan Jelić, serbski center z greckim paszportem występuje w zespole koszykarzy Prokomu Trefla Sopot od niespełna miesiąca, już stał się ulubieńcem kibiców na Wybrzeżu. Wystarczyło mu na to rozegranie zaledwie pięciu spotkań. Niewiele brakowało, by to sobotnie przeciwko Gipsarowi Stali Ostrów Wlkp. (w ciągu niespełna 19 minut zdobył 15 punktów i 6 zbiórek) było dla niego początkiem dłuższej przerwy.
- Gdy na początku czwartej kwarty wylądowałem na plecach po próbie bloku, byłem przekonany, że stało się ze mną coś niedobrego - opowiada zawodnik.
- Rywal, którego chciałem zablokować, spadł jeszcze na mnie. Poczułem w plecach olbrzymi ból i mrowienie od połowy ciała do palców stóp.- Krzyczałeś wniebogłosy, nie pozwalałeś się dotykać...
- A co, myślałeś, że w takich momentach się śpiewa? Ból był potworny, szybko podbiegł do mnie lekarz. Nie chciałem, by mnie ktokolwiek dotykał. Bałem się o mój kręgosłup. Po krótkiej konsultacji z doktorem czułem się już lepiej. Jak widziałeś, wstałem o własnych siłach. Chciałem nawet wyjść na boisko, lecz trenerzy mi na to nie zezwolili.
- Czujesz jeszcze ból?
- Tak, jednak jest on już mniejszy. Myślę, że po łyknięciu odpowiednich środków przeciwbólowych minie i będę gotowy do gry.
- Wyglądało to poważnie...
- Wiem, ale skończyło się tylko na strachu. Chyba nawet nie zdecyduję się na prześwietlenie rentgenowskie. Wspólnie z lekarzem doszliśmy do wniosku, że jest to bardzo silne stłuczenie.
- Gdy leżałeś na parkiecie, kibice skandowali twoje imię, gdy go opuszczałeś - żegnali cię brawami. Czujesz, że jesteś idolem sopockiej publiczności?
- Trudno mi się na takie pytania odpowiada. Na pewno takie zachowania są bardzo miłe, dodają otuchy i sił do jeszcze lepszej gry. Ja po prostu chcę dać z siebie wszystko, by pomóc tej drużynie w zdobyciu pierwszego w historii tytułu mistrzowskiego. W każdym meczu próbuję pokazać wszystko to, co w mojej koszykówce jest najlepsze. W Pucharze ULEB nam nie wyszło. Żałuję tego bardzo, jednak trzeba żyć dalej, a nie płakać nad tym, co już było. Prokom jest silnym zespołem i trudno w to uwierzyć, że nie przeszliśmy Hapoelu Jerozolima. Teraz jednak skupiamy się na zdobyciu tytułu mistrza Polski.
- W każdym meczu pokazujesz sto procent umiejętności?
- Staram się grać jak tylko najlepiej potrafię. A chyba nawet jeszcze lepiej, o czym przekonuje ta nieszczęśliwa dla mnie sytuacja (śmiech).
- Walczysz na boisku jak lew. Jaki jest naprawdę Dusan Jelić?
- Do wielu spraw, zwłaszcza tych związanych z basketem, podchodzę bardzo emocjonalnie. Może coś o tym powiedzieć Jacek Winnicki, nasz drugi trener, który na każdym treningu wyciska ze mnie siódme poty i mówi:"Jeszcze więcej wysiłku, jeszcze mocniej." Ja mówię, że teraz jest już dobrze, on twierdzi jednak, że wie lepiej (śmiech). Ale to jest dobre, takie podejście bardzo mi się podoba.
- Teraz jedziecie na łatwy mecz do Stargardu Szczecińskiego, ale tak w ogóle Prokom ma kłopoty z wygrywaniem meczów na wyjeździe. Wygrana potyczka w Bydgoszczy będzie stanowiła pewien przełom w tym względzie?
- Myślę, że to jest nie tylko nasz problem, ale i większości zespołów występujących w polskiej lidze. Niektóre tracą koncentrację na obcych boiskach, inne grają wolniej. Jeszcze inne dają się ponieść emocjom. Sądzę, że nas już żadna z tych słabości nie dopadnie do końca sezonu.