- 1 Momoa spotkał się z Michalczewskim (43 opinie)
- 2 Lechia dostała licencję, ale i karę (21 opinii)
- 3 Neptun gotowy już na derby. A ty? (30 opinii)
- 4 Sędzia z finału MŚ 2022 wraca na derby (38 opinii)
- 5 W tej lidze będzie walka do ostatniej kolejki (6 opinii)
- 6 Żużel. Awans Kasprzaka i dwucyfrówki (97 opinii)
Tylko dwóch zawodników liczyć będzie kadra polskich skoczków na piąty i szósty konkurs Pucharu Świata w sezonie 2004/05. Po wczorajszych treningach na Wielkiej Krokwi zdecydowano, że do Harrachova pojadą Adam Małysz i Robert Mateja. Co więcej, szkoleniowcom kadry Heinzowi Kuttinowi i Łukaszowi Kruczkowi uważniej na ręce spojrzy Apoloniusz Tajner.
- Przyjrzeliśmy się wczoraj na treningu wszystkim zawodnikom, którzy są objęci szkoleniem centralnym, z wyjątkiem tych, którzy pojechali na Puchar Kontynentalny do Lahti (Marcin Bachleda, Kamil Stoch, Krystian Długopolski, Wojciech i Tomisław Tajnerowie - przyp. jag.) oraz kontuzjowanego Tomka Pochwały - powiedział "Głosowi" Łukasz Kruczek.
Z największą uwagą obserwowano dyspozycję Matei, który w sezonie zimowym z powodu na kontuzje jeszcze nie startował w zawodach oficjalnych. Robert stawił się w Zakopanem dzień wcześniej niż pozostali kadrowicze i pierwsze skoki miał za sobą już w poniedziałek.
- Robert jeszcze nie zapomniał o urazie. Kontuzja czasami troszeczkę o sobie przypomina, nie zeszła do końca opuchlizna. Najważniejsze, że jest opinia lekarska, iż nie ma przeciwwskazań do startu. Ponadto skoki Matei były obiecujące - dodał Kruczek.
Po zawodach w Kuusamo i Trondheim Polski Związek Narciarski potrząsnął siekierką. Dostało się trenerom i zawodnikom. Prezes Włodarczyk nakazał codzienną kontrolę wagi Mateusza Rutkowskiego i Wojciecha Skupienia. Ponadto na nadzorcę szkoleniowców wyznaczył Tajnera.
- To nie jest żadna misja specjalna. Jestem dyrektorem sportowym i taka ingerencja leży w moich kompetencjach. Kuttin i Kruczek dostali wolną rekę. Właściwie robili to co ja, gdy byłem trenerem kadry, tylko trochę inaczej. Uważam, że szybko można wyjść z tego kryzysu - tryska optymizmem Tajner, który w Checzach nie będzie ze skoczkami. Ponownie zajmie miejsce na stanowisku komentatorskim TVP.
Poza kontuzjowanym Pochwałę miejsce w kadrze stracili Rutkowski i Skupień. - Ta decyzja zapadła po rozmowie z zawodnikami. Sami przyznali, że nie czują się w formie. Zgodzili się, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż wyjazd do Czech będzie dla nich spokojny trening w domu - mówi specjalnie dla "Głosu" Łukasz Kruczek.
- Przyjrzeliśmy się wczoraj na treningu wszystkim zawodnikom, którzy są objęci szkoleniem centralnym, z wyjątkiem tych, którzy pojechali na Puchar Kontynentalny do Lahti (Marcin Bachleda, Kamil Stoch, Krystian Długopolski, Wojciech i Tomisław Tajnerowie - przyp. jag.) oraz kontuzjowanego Tomka Pochwały - powiedział "Głosowi" Łukasz Kruczek.
Z największą uwagą obserwowano dyspozycję Matei, który w sezonie zimowym z powodu na kontuzje jeszcze nie startował w zawodach oficjalnych. Robert stawił się w Zakopanem dzień wcześniej niż pozostali kadrowicze i pierwsze skoki miał za sobą już w poniedziałek.
- Robert jeszcze nie zapomniał o urazie. Kontuzja czasami troszeczkę o sobie przypomina, nie zeszła do końca opuchlizna. Najważniejsze, że jest opinia lekarska, iż nie ma przeciwwskazań do startu. Ponadto skoki Matei były obiecujące - dodał Kruczek.
Po zawodach w Kuusamo i Trondheim Polski Związek Narciarski potrząsnął siekierką. Dostało się trenerom i zawodnikom. Prezes Włodarczyk nakazał codzienną kontrolę wagi Mateusza Rutkowskiego i Wojciecha Skupienia. Ponadto na nadzorcę szkoleniowców wyznaczył Tajnera.
- To nie jest żadna misja specjalna. Jestem dyrektorem sportowym i taka ingerencja leży w moich kompetencjach. Kuttin i Kruczek dostali wolną rekę. Właściwie robili to co ja, gdy byłem trenerem kadry, tylko trochę inaczej. Uważam, że szybko można wyjść z tego kryzysu - tryska optymizmem Tajner, który w Checzach nie będzie ze skoczkami. Ponownie zajmie miejsce na stanowisku komentatorskim TVP.
Poza kontuzjowanym Pochwałę miejsce w kadrze stracili Rutkowski i Skupień. - Ta decyzja zapadła po rozmowie z zawodnikami. Sami przyznali, że nie czują się w formie. Zgodzili się, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż wyjazd do Czech będzie dla nich spokojny trening w domu - mówi specjalnie dla "Głosu" Łukasz Kruczek.