Postawiony pod ścianą po pierwszym meczu z Anwilem Włocławek w finale mistrzostw Polski oraz po kontuzji Joe McNaulla,
Eugeniusz Kijewski zdecydował się na pokerową zagrywkę. Coach koszykarzy Prokomu Trefla Sopot pod broń powołał przesiadujących na trybunach Jirzego Żidka i Tomasza Jankowskiego. Ryzykowny manewr opłacił się. Wygraliśmy 70:59, a ojcem zwycięstwa był krytykowany czeski center (30 minut, 19 punktów, 5/5 za dwa punkty, 3/9 za trzy, 5 zbiórek, blok, 2 asysty).
- O tym, że zostałem zakwalifikowany do kadry meczowej, dowiedziałem się tuż po ostatnim treningu - opowiada środkowy.
- Przyznam, że spadł mi kamień z serca. Wcześniejsze trzy mecze przesiedziałem na trybunach, wśród kibiców. To było trudne doświadczenie dla mojej psychiki.- Miałeś zastąpić niezdolnego do gry Joe McNaulla. Czułeś na sobie odpowiedzialność, że musisz zagrać co najmniej tak dobrze jak on?
- Takie odczucia właśnie mi towarzyszyły. W ostatnich miesiącach "Józek" był liderem zespołu, ciągnął drużynę w najtrudniejszych momentach. Zastąpienie go wydawało się wręcz niemożliwe. Mam jednak już 30 lat, grając niemal w całej Europie zebrałem wiele doświadczeń. Zagrałem więc na luzie, bez obciążeń.
- Chciałeś powiedzieć: "Patrzcie, ja jednak umiem grać."?
- Nie. Indywidualne statystyki nie są tu najważniejsze. Wygrywać ma zespół, a to, czy będę dumny ze swych osiągnięć, jest mało ważne.
- Po niedzielnym występie głowy w piasek jednak chować nie musiałeś. Ostatnio coraz częściej kibice wytykali ci duże pieniądze, jakie zarabiasz w Sopocie. Te opinie mogły mieć wpływ na twoją formę w ostatnich tygodniach?
- Nie. Jestem profesjonalistą i koncentruję się przede wszystkim na grze.
- Miałeś za złe trenerowi Kijewskiemu, że pomijał cię przy ustalaniu składu?
- Żalu nie odczuwałem. Pozostało mi jedynie zaakceptować jego decyzję.
***
Bez jednego dnia Tomasz Jankowski nie grał przez trzy miesiące. Wszystkiemu winna kontuzja biodra. O tym, że wystąpi w niedzielnym meczu, dowiedział się o 17.20. "Jankes" pojawił się na parkiecie tylko na 7 minut, ale i to wystarczyło, by
Tomas Masiulis odpoczął i złapał głębszy oddech.
- Trener dał mi wcześniej do zrozumienia, bym był gotowy na ewentualność występu. Może nie byłem jeszcze przygotowany do gry na 100 procent, jednak wcześniej zaliczyłem kilka pełnych treningów z zespołem.
- Decyzja o występie była z tobą skonsultowana?
- Została poprzedzone rozmową. Trener dopytywał się o stan mojego biodra, formę.
- Jesteś zadowolony z występu?
- Byłem mile zaskoczony tym, że mogłem pomóc kolegom. Szansę odpoczynku dostał Tomas Masiulis. Po tak długim rozbracie z poważną rywalizacją przeciwnikowi z Włocławka mogłem przeciwstawić bardziej elementy ambicjonalne i wolicjonalne aniżeli techniczne. Sądzę jednak, że pomogłem.