W sytuacji Asseco Prokomu nic się nie zmienia. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, w kolejnym sezonie klub dalej będzie funkcjonował w Gdyni. Pod znakiem zapytania pozostaje za to los Startu, który coraz częściej łączy się z Asseco.
to jedyny sposób na zachowanie koszykówki w Gdyni
64%
w ten sposób nie wskrzesimy wielkiej koszykówki w Gdyni
24%
Po zakończeniu sezonu w ćwierćfinale play-off zawodnicy, jak i sztab szkoleniowy Asseco Prokomu niemal natychmiast rozjechali się do domów. Nikt nie był pewny swojej przyszłości w klubie, pomimo iż padały deklaracje, że w kolejnych rozgrywkach będzie on dalej funkcjonował. Wszystko dlatego, że nakłady przeznaczane przez sponsorów na gdyńskiego mistrza Polski miały zostać mocno zmniejszone. Stało się tak już w obecnym sezonie, a klub zaczął skracać lub rozwiązywać wysokie kontrakty niektórych zawodników.
-
Nie wiem jeszcze co będę robił w kolejnym sezonie. Może nawet zostanę tutaj. Ciężko powiedzieć, gdyż nie wiadomo jak będzie funkcjonował klub - mówił na naszych łamach
Mateusz Ponitka, który od kwietnia 2012 roku grał w Asseco Prokomie.
Z klubem został już tylko jeden sponsor, firma Asseco. Drugi, czyli
Ryszard Krauze, wycofał się z jego finansowania w lutym 2013 roku. Wówczas pojawiła się obawa, że rzeszowska firma Asseco będzie chciała przenieść drużynę na południowy-wschód Polski. W końcu pod jej nazwą gra mistrz siatkarskiej PlusLigi. Prezes Asseco
Adam Góral już wtedy zapewniał, że zespół koszykarski pozostanie w Gdyni. Zresztą także w Rzeszowie nie do końca chcieli przyjąć ustępującego mistrza Tauron Baskety Ligi ponieważ obawiano się, że będzie on konkurencją dla siatkarzy.
-
Dobrze, że klub z takimi tradycjami wciąż będzie funkcjonował w Gdyni i nie zostanie przeniesiony do Rzeszowa. Ogromną szkodą byłoby, gdyby w ogóle przestał istnieć - mówi wciąż obecny trener Asseco Prokomu
Andrzej Adamek.
-
Do końca czerwca jestem związany kontraktem z klubem, a co będzie dalej, jeszcze nie wiadomo - dodaje.
W Gdyni mogą być więc spokojni o to, że Asseco pozostanie na swoim miejscu - jako klub oraz sponsor. Kibice będę musieli jednak przywyknąć do tego, że zespół powalczy jedynie na krajowym podwórku oraz będzie mieć budżet na poziomie 2,5-3 mln złotych. A to postawi go w szeregu z ligowymi średniakami.
W takiej sytuacji w Asseco skupią się na ogrywanie zdolnych Polaków, co już w pewnym sensie testowane było w obecnym sezonie. Z tą różnicą, że grający w Eurolidze i posiadający ambicje walki o mistrzostwo Polski klub mógł już tymi dwoma rzeczami kusić zawodników. Do tego szacowany budżet był ponad dwa razy większy. Tym razem takiego komfortu nie będzie. O zawodnikach typu Ponitka, któremu zresztą skrócono długoterminowy kontrakt i teraz jest on wolnym zawodnikiem, trzeba będzie zapomnieć.
Asseco może stać się zespołem w stylu Startu Gdynia.
Jak się jednak okazuje, wciąż rozpatrywane są sprawy fuzji obu klubów. Co do Startu, to pieniądze na jego utrzymanie łożył Krauze, który od jakiegoś czasu wycofuje się ze sportu. W tej sytuacji ciężko więc określić, jak wyglądać będzie nowe Asseco.
-
Istnieje jeszcze sporo znaków zapytania co do jego formy. Nie wiadomo ile w Trójmieście będzie klubów. Jedynym pewnikiem jest to, że Gdynia będzie miała swój zespół w TBL. Co prawda nie wiadomo jak to zafunkcjonuje dalej, czy kolejny sezon będzie tylko przejściowym, czy ten zmniejszony budżet już tak pozostanie na stałe. Zawsze warto ratować klub, szczególnie z takimi tradycjami - dodaje Adamek.
Wielu kibiców zastanawia się, czy warto trzymać przy życiu klub, który będzie walczył w dolnych rejonach tabeli.
-
Nawet jeśli budżet będzie niski, a klub spełni wymagania ligi dotyczące jego wysokości, hali i szkolenia młodzieży, to jego funkcjonowanie ma jak najbardziej sens - uważa Adamek.
Niestety w ostatnich latach zdarzało się tak, że klub ogrywający w TBL zdolnych Polaków, w kolejnym przestawał istnieć. Pierwszym z przykładów jest AZS Politechnika Warszawska. Drugim może okazać się Start.
-
Ciężko znaleźć związek pomiędzy klubami funkcjonującymi na zasadzie ogrywania młodzieży, a następnie ich upadkiem - twierdzi Adamek.
Nie ulega jednak wątpliwości, że stworzenie w Gdyni jednej drużyny miałoby znacznie większy sens, niż utrzymywanie dwóch przeciętnych.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
