- Nie przyjechałem tutaj na wycieczkę nad morze. Wiem, że drużyna ma awansować do ekstraklasy. Moim celem jest jej w tym pomóc. Mam serducho do walki. Ponadto liczę, że dołożę asysty, być może uda się strzelić też gola - mówi nam Dawid Gojny, który ma być wzmocnieniem Arki Gdynia na lewej obronie. Żółto-niebiescy przyspieszają kolejny sparing. Z II-ligową Olimpią Elbląg zagrają już w piątek, 20 stycznia o godzinie 16, a nie dzień później jak pierwotnie planowano. Powodem są prognozowane niekorzystne warunki pogodowe na sobotę.
Jacek Główczyński:Jakie ma pan pierwsze wrażenia z pobytu w Arce Gdynia?
Dawid Gojny: Cieszę się, że do drużyny dołączyłem od razu od początku przygotowań. Aklimatyzacja przebiega wzorowo.
Dawid Gojny w sparingu z Gedanią 1922 Gdańsk 7:3
Czy poczuł już pan presję dużych oczekiwań, które są w Arce?
Już przychodząc do Gdyni miałem świadomość, że nie przyjechałem tutaj na wycieczkę nad morze. Wiem, że drużyna ma awansować do ekstraklasy. Moim celem jest jej w tym pomóc. Mam nadzieję, że sprostam zadaniu. Na pewno będę walczyć i dam z siebie wszystko.
Mam serducho do walki. Tego mi na pewno nie zabraknie. Ponadto liczę, że dołożę asysty, być może uda się strzelić też gola. Jednak najważniejsze jest, aby drużyna punktowała i wygrywała.
Trener Hermes stawia na ustawienie czwórką obrońców. W poprzednich runda jednak Arka grała też z wahadłowymi. W których z tych systemów pan się lepiej czuje?
Żaden z nich na pewno nie jest dla mnie nowością. Zagłębie za kadencji trenera Artura Skowronka grało z trójką obrońców. Byłem wtedy i wahadłowych, jak i grałem jako pół lewy stoper w trójce. Jednak nie ukrywam, że najczęściej grałem jako lewy obrońca w czwórce. Myślę, że to moja optymalna pozycja.
Dla kibiców, którzy interesują się szerzej krajową piłką nożną, nie tylko ekstraklasą, pańskie nazwisko nie jest anonimowe. Pewnie niektórzy z nich zastanawiają się, dlaczego taki piłkarz nigdy nie zagrał w ekstraklasie?
Rzeczywiście. Wielokrotnie się dziwili i mnie pytali, dlaczego nie dostałem szansy w ekstraklasie. Myślę, że poza umiejętnościami trzeba mieć jeszcze szczęście, aby przejść do lepszego klubu.
W pańskim przypadku było kiedyś blisko tego?
Jak grałem w Rybniku, była oferta z Ruchu Chorzów, który wtedy grał w ekstraklasie. Byłem zdecydowany podjąć wyzwanie, ale kluby się nie dogadały ze sobą. Myślę, że to był ten przełomowy moment, że pozostałem poza ekstraklasą.
Lata uciekają, najmłodszy już nie jestem. Przychodzę do Arki m.in. właśnie po to, aby dać sobie możliwość gry w ekstraklasie. Uważam, że jestem w stanie pomóc w awansie, a potem wraz z drużyną z powodzeniem walczyć w krajowej elicie.
Nie obawia się pan o przyjęcie na tamtejszym stadionie?
Przez 2,5 sezonu gry w Zagłębiu, poznałem wielu tamtejszych kibiców. Do dziś mam z nimi kontakt. Niektórzy, gdy odchodziłem, pisali do mnie: "powodzenia". Wiedzą, że takie jest życie piłkarza, że czasem musi zmienić klub. Nie powiem, że oczekuję tam braw, ale na pewno też nie spodziewam się gwizdów. Kibice widzieli, że zawsze dawałem z siebie wszystko na boisku.
To ja Siemaszko gadałem wczoraj z Gojnym specjalnie nad morze przyjechał swoim autem z zamontowaną w bagażniku chłodnią, pytał czy śledź tu bierze i czy mu 50kg wypatroszonego wejdzie
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
