Prokom Trefl zagra w środę (początek godzina 19.45) z Efesem Pilsen Stambuł. To ostatni pojedynek w tym sezonie Euroligi w Gdańsku. Stawką gry jest trzecie miejsce w grupie F TOP 16 oraz możliwość losowania z lepszego koszyka w przyszłym sezonie. Awans do dalszych gier już wcześniej zapewnili sobie koszykarze Panathinaikosu Ateny i Barcelony.
Prokom i Efes mają na koncie po jednej wygranej i cztery przegrane. Zwycięzca z "Olivii" ukończy rywalizację na trzeciej pozycji, czyli znajdzie się tuż za najlepszą ósemką drużyn kontynentu. Sopocianie jeszcze tak wysoko nie byli notowani w Europie. Mogą zatem pokusić się o kolejną nobilitację. Tym bardziej, że kompleks stambułskiej drużyny wydaje się być już poza nimi. Po ośmiu meczach z tym rywalem, właśnie w TOP 16, i to na parkiecie rywala ekipie
Eugeniusza Kijewskiego udało się wygrać. Sukces 71:67 został odniesiony w dramatycznych okolicznościach. Decydowała dogrywka, na którą nasi koszykarze byli wyciągani przez sędziów z... szatni. Punkty, który miały przesądzić o wygranej Prokomu w regulaminowym czasie, zostały bowiem anulowane!
-
Jeśli wygramy z Efesem, możemy być na 10. miejscu w Eurolidze. Szkoda, że znów przygotowania utrudniały nam kontuzje. Na urazy narzekali Atkins, Slanina, Hukić i Andersen, ale żadnego z nich nie powinno zabraknąć na parkiecie - mówi trener Kijewski, który pogodził się z tym, że na dłużej kontuzje wyeliminowały z gry
Jeffa Nordgaarda i
Tomasa Pacesasa.
jag.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
