W ostatnim tegorocznym występie koszykarze Prokomu Trefl Sopot zagrają dziś (18.00) w Warszawie z Legią Warszawa o punkty w 12. kolejce ekstraklasy. Rywal jest z dość niskiej półki, jednak ostatnie wyczyny teamu Jacka Gembala każą diametralnie zmienić zdanie na temat "wojskowych".
Warszawianie w ostatnich tygodniach mają ogromne powody do zadowolenia. Wiedzie im się na każdym polu. Przede wszystkim sportowym, gdyż w dwóch ostatnich kolejkach pokonali na własnym parkiecie faworyzowaną ekipę Old Spice Pruszków (94:91) oraz - wprost sensacyjnie - Ideę Śląsk Wrocław (95:86, Wojciech Majchrzak - 22 punkty). O tym ostatnim sukcesie zadecydowała przede wszystkim fenomenalnie zagrana ostatnia kwarta, wygrana przez gospodarzy 23:14!
- Idea była w ogromnym dołku. A to, co demonstrowała na rozegraniu, to już była zupełna porażka. Wykorzystaliśmy to. Prokom gra znacznie równiej, a przede wszystkim nie ma chyba słabych stron. Życie pokazało jednak, że wygrać można z każdym, więc szanse na zwycięstwo oceniam po równo - twierdzi
Marcin Stokłosa, który w "wojskowych" derbach zdobył 11 punktów, miał pięć asyst i trzy przechwyty.
- Do tego meczu przystąpiłem po jednym treningu. Jeszcze do dzisiaj odczuwam skutki grypy. Może to ona pomogła mi tak dobrze zagrać? - zastanawia się 25-letni rozgrywający.
Legioniści cieszą się także dlatego, że właśnie otrzymali pierwsze pensje w tym... sezonie. Wypłaty zaległości sięgnęły zaldwie 25 procent umów kontraktowych. Zawsze to jednak coś. Pojawili się też pierwsi sponsorzy, którzy zamierzają wyciągnąć koszykarzy z finansowej zapaści. Kolejnym powodem do dumy jest... wymiana okien w hali na Bemowie, gdzie grają dzisiejsi rywale Prokomu.
- Na szczęście dobiega ona już końca. Czasami temperatura w hali sięgała pięciu stopni w skali Celsjusza. W tych warunkach nie mogliśmy normalnie trenować. Graliśmy więc w piłkę nożną. Zapewniam, że zabawa w futbol również wychodzi nam zupełnie przyzwoicie - mówi
Jacek Gembal, szkoleniowiec warszawian.
25 września, w pierwszym meczu sezonu, na własnym parkiecie sopocianie rozbili Legię 100:74 (aż siedmiu sopocian zdobyło co najmniej 10 punktów!). Ten wynik nie może jednak uśpić naszych graczy. Prócz spektakularnych sukcesów nad ekipami z Pruszkowa i Wrocławia należy pamiętać także o tym, że warszawianie (dziewiąte miejsce w tabeli) na własnym parkiecie odnieśli pięć zwycięstw (stosunek 5 - 1), a punkty z ich hali zdołał wywieźć tylko Anwil Włocławek.
Należy także pamiętać o olbrzymich kłopotach, jakie Prokomowi w pierwszej rundzie play off poprzedniego sezonu sprawiła Legia. Zawodnicy Jacka Gembala wygrali na własnym terenie oba mecze i dopiero piąty pojedynek w Sopocie zadecydował o tym, że nasz zespół awansował do półfinału MP.
- Legia to rywal, którego trzeba darzyć respektem. Musimy zagrać maksymalnie skoncentrowani - zapowiada
Wojciech Pietkiewicz, dyrektor sopockiego klubu. Nasz zespół przystąpi do meczu już z
Josipem Vrankoviciem i
Jirzim Żidkiem, którzy nie pojchali z drużyną do Saratowa na mecz z Awtodorem.