Kazmierz Wierzbicki, który od sześciu tygodni jest prezesem Trefla SSA, przeszedł chrzest bojowy. Szef i właściciel sopockiego klubu ma za sobą pierwszą porażkę koszykarzy Prokomu Trefla Sopot w Era Basket Lidze.
- Jak pan przyjął wynik meczu z z Ostrowa?
- Przewidywałem takie rozstrzygnięcie. Terminarz tak nam się ułożył, że przed tym spotkaniem mieliśmy pięć meczów w niewielkim odstępie czasowym, z czego cztery ciężkie. Wpadka była bardzo prawdopodobona.
- Jak się panu podobała gra zespołu w meczu ze Stalą?
- Nie ulega wątpliwości, że zespół zagrał słabiej. Nie jest to jednak kwestia braku umiejętności, lecz zmęczenia. Zmęczenia częstymi podróżami, występami. Gdyby skład był pełny, to nie byłoby o czym mówić. Kadra jest jednak okrojona.
- Dziura jest pod koszem, dziura jest na obwodzie...
- Robimy wszystko, by te uszczerbki jak najszybciej wypełnić. Chodzi nam przede wszystkim o klasycznego centra. Chcielibyśmy, by nowy zawodnik zagrał już w meczu z Lietuvosem Rytasem Wilno.
- Jest pan szefem klubu od niespełna dwóch miesięcy. Jak ocenia pan ten okres?
- Za mało czasu upłynęło, by pokusić się o oceny.
- Kebu Stewarta nie ma już w Sopocie...
- To prawda, brałem bezpośredni udział w pozyskiwaniu tego gracza. O tym, że go nie ma, zadecydowały jednak sprawy, na które nie mieliśmy wpływu. Żałujemy, bo Stewart jest zawodnikiem o dużych umiejętnościach.
- Kolejne pana posunięcie będzie równie spektakularne?
- Potrzebny nam jest zawodnik o dużych możliwościach, jednak wszystko zależy od tego, jaki kontrakt zaproponuje się graczowi. Jesteśmy ograniczeni tym, że nasz budżet jest w tym sezonie mniejszy. Musimy się poruszać w ramach tego, co mamy.
- Tylko z tego powodu nie chcą przychodzić do nas nowi zawodnicy?
- Myślę, że z tym nie mamy problemu. Raczej jest odwrotnie.
- Za wyjątkiem Richarda Lugo...
- No tak, wyjątkowa sytuacja. Doszło do komplikacji z włoską agencją zawodnika. Ale inni chcą do nas przychodzić. Czasami jednak chcą więcej zarobić aniżeli się im proponuje.
- W styczniu na całego ruszycie na łowy. Ponoć będziecie nie tylko pozyskiwać zawodników, ale także wymieniać. Podobno Travis Conlan ma odejść...
- Też przeczytałem o tym w gazecie i uważam to za dość niefortunne stwierdzenie. Proszę sobie wyobrazić, jak zawodnik musi się czuć, co musi myśleć, gdy dowiaduje się, że klubowi na nim nie zależy. W ten sposób wyrządza się zawodnikowi krzywdę.