Rozmowa z
Eugeniuszem Kijewskim, trenerem Prokomu
- Mamy się bać Croatii?
- Na pewno nie można jej lekceważyć. Zresztą żadnego zespołu z Bałkanów nie można lekceważyć. Ostatnie spotkanie Ionikosem, czy wygrany mecz w Lidze Adriatyckiej pokazują, że ten zespół jest na fali wznoszącej. W Splicie grają młodzi chłpocy, jednak został tam stworzony zalżęk dobrego basketu.
- Curtis McCants jest w Croati człowiekiem-orkiestrą. Kto bardziej nadaje się do obrzydzenia mu życia: Tomas Pacessas czy Travis Conlan?
- Wszystko będzie zależało do rozwoju wypadków. Zawodnicy ci są dobrymi obrońcami, więc myślę, że sobie poradzimy.
- Czy dla Conlana będzie to jedna z ostatnich szans na udowdonienie swej przydatności?
- Żadne decyzje nie zapadły.
- Ostatni mecz w Ostrowie pokazał jak bardzo brakuje nam przyzwoitego centra. Jak na złość, w Croatii pod koszem rządzi mierzący 207 cm Amerykanin Smith. Einikis chyba nie da mu rady...
- Co pan taki sceptyczny? Czy Einikis od wczoraj gra w koszykówkę? Zobaczymy jak Smith radzi sobie w defensywie i ofensywie. Wierzę, że szybko znajdziemy na niego receptę. A wracając do Einikisa, przecież zawodnicy na boisku pomagają sobie, nie widzę tego aż tak czarno.
- A propos meczu w Ostrowie. Zapomnieliście o tej porażce?
- Przegraliśmy i życie toczy się dalej. Przecież nie będziemy teraz do świąt rozpaczać i biadolić o meczu w Ostrowie. Mamy pierwszą porażkę w lidze. To rzecz normalna, z której postaramy się wyciągnąć wnioski.
- A kiedy wyciągnięcie z kapelusza klasycznego centra?
- Wierzę, że za kilka dni.
- Pamięta pan mecze przeciwko Jugoplastice Split w 1990 roku?
- Oczywiście. Grałem wtedy w Lechu Poznań i z tą wielką ekipą mierzyłem się w Pucharze Europy. W Splicie grali wówczas Radja, Kukoć, Savić, Pavicević i Ivanović. W Pucharze Europy zajęliśmy ostatnie miejsce, ale byliśmy też ósmą ekipą starego kontynentu.
- Jak wam poszło?
- Dwa razy w plecy, ale wyżej przegraliśmy u siebie.
- W środę bierze pan rewanż na Radji?
- A on zagra?