• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Mediolan w sam raz dla nas

Jacek Główczyński
3 czerwca 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Przed dwoma tygodniami w Essen pogrążyli akutalnych mistrzów świata, Niemców. W ostatnią sobotę rzucili wyzwanie mistrzom igrzysk olimpijskich. Przyjęli gościnę tylko po to, aby pogrążyć Włochów w Mediolanie. Co więcej, polska czwórka podwójna zwycięstwo w zawodach inaugurujących Puchar Świata okrasiła rekordem kraju, który tylko niewiele ponad sekundę ustępuje najlepszemu światowemu wynikowi w historii tej konkurencji. Adam Bronikowski, Sławomir Kruszkowski, Marek Kolbowicz oraz gdańszczanin Adam Korol szampański humor stracili dopiero na... lotnisku.

- W niedzielę mieliśmy w planie udział w Pikniku Olimpijskim. Ale zamiast stawić się w Warszawie w południe, aż do wieczora koczowaliśmy na mediolańskim lotnisku. Dobrze, że dzień wcześniej zbytnio nie świętowaliśmy zwycięstwa na torze, bo chyba tego oczekiwania byśmy nie przeżyli. A wszystko przez strajk pracowników Air Italia. Ostatecznie zamiast o 10.00, rano opuściliśmy Włochy dziewięć godzin później. Ale nie wszyscy. W samolocie LOT-u udało nam się zdobyć tylko sześć miejsc. Pozostali koledzy zostali w Mediolanie. Właśnie przesłali mi SMS-a, że strajk trwa nadal. W tej sytuacji nasza ekipa podjęła decyzję, by... pociągiem pojechać do Zurychu i tam szukać połącznia lotniczego z krajem - relacjonuje 29-latek AZS AWF Gdańsk.

- Opowiedz o przyjemniejszych chwilach na ziemi włoskiej.
- W Mediolanie stawiło się aż 19 osad, co jest chyba absolutnym rekordem w historii naszej konkurencji. Z czołówki zabrakło tylko Niemców. Jako wicemistrzowie świata otrzymaliśmy pierwszy numer rozstawienia. W eliminacjach mieliśmy słabszych rywali. Popłynęliśmy treningowym tempem. Lekki szok przeżyliśmy w półfinale. Już po 500 metrach mieliśmy łódkę przewagi nad Włochami, a wyścig wygraliśmy praktycznie bez finiszu. Z kolei w finale tylko do połowy dystansu próbowali z nami walczyć Holendrzy i Niemcy. Gospodarze zaatakowali w końcówce, ale nie mogli już nas dogonić.
- Skoro byliście w lekkim szoku, to Włosi, znając ich południowy temperament, chyba w wielkim?
- Zgadza się. Przed regatami odgrażali się, że wrócili do składu, który przyniósł im złoto w Sydney i nie wyobrażali sobie, że ktoś inny niż oni może wygrać.
- Na mediolańskim torze odbędą się w tym roku mistrzostwa świata. Po sobotnim zwycięstwie chyba zyskaliście sporą przewagę psychologiczną nad rywalami?
- Na pewno nie można wprost przenosić wyników z Pucharu Świata na mistrzostwa, ale teraz nie musimy się bać. Co więcej, Mediolan bardzo nam odpowiada. To jest szybki, wiatr wieje w plecy, nie ma fali. Przez to rywalizacja jest sprawiedliwa. Nie ma znaczenia, z którego startuje się toru.
- Zwycięstwa nad utytułowanymi osadami cieszą, ale z drugiej strony, musi pojawić się pytanie: Czy forma nie przyszła zbyt wcześnie?"
- Też się nad tym zastanawialiśmy. W okresie przygotowawczym nie robiliśmy nic szczególnego. Nawet fizycznie czujemy się słabsi niż w analogicznym okresie ubiegłego sezonu. Wkrótce przejdziemy badania wydolnościowe, ale nie przypuszczam, aby były jakieś imponujące. Wszystko więc wskazuje na to, że w dalszej części sezonu powinno być jeszcze... lepiej. Szczyt formy planowany jest na mistrzostwa świata.

***

Poza Adamem Korolem w Mediolanie wystąpiło jeszcze siedmiu wioślarzy AZS AWF Gdańsk. Artur Rozalski, Rafał Smoliński i Jarosław Godek w czwórce bez sternika oraz Paweł Jarosiński i Dariusz Nowak na ósemce zajęli ósme miejsca, a Cezary Mrozowicz i Robert Urbański w czwórce bez sternika wagi lekkiej wygrali finał C, czyli w końcowej klasyfikacji zdobyli trzynastą lokatę.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane