- 1 Czy Arka się pozbiera i awansuje? (174 opinie)
- 2 Czy Lechia zrobi limit w młodzieżowcach? (55 opinii)
- 3 Wywiad z nowym trenerem Trefla (7 opinii)
- 4 Arka: Karny ewidentny. Boniek popiera (481 opinii)
- 5 Bez gdańskich wioseł na IO Paryż 2024
- 6 Momoa spotkał się z Michalczewskim (66 opinii)
Najszybsze są Czeszki
23 września 2003 (artykuł sprzed 20 lat)
VBW Gdynia
Rozmowa z Agnieszką Bibrzycką
Przegrywając z Francuzkami 66:79 (22:31, 21:16, 13:17, 10:15) w swoim trzecim spotkaniu grupy A polskie koszykarki doznały pierwszej porażki w 29. finałach mistrzostw Europy. Podobnie jak w meczu z Serbkami, najskuteczniejszą naszą zawodniczką była Agnieszka Bibrzycka. Tym razem skrzydłowa Lotosu VBW Climy Gdynia nie znalazła wsparcia u koleżanek.
- Mecz z mistrzyniami Europy był do wygrania?
- Jak najbardziej. Dwukrotnie doszłyśmy rywalki na cztery punkty, jednak zabrakło kropki na "i". Pobiły nas przede wszystkim skutecznością. Co gorsza, utrzymywały ten poziom niemal przez cały mecz - mówi niespełna 21-letnia "Biba".
- Można było odnieść wrażenie, że podarowaliśmy Francuzkom zwycięstwo. Wszak podopieczne Alaina Jardela wcale nie grały tak rewelacyjnie.
- To był jeden z naszych najsłabszych meczów od niepamiętnych czasów. Starałyśmy się grać twardo w obronie, jednak nasz słaby punkt znajdował się w innym miejscu. Do przerwy Francuzki zdobyły aż 17 punktów z szybkiego ataku. My - żadnego. Po przerwie było już lepiej, co od razu znalazło odbicie w wyniku. Nie potrafiłyśmy jednak grać tak równo jak one.
- Sandra Le Drean, twoja vis a vis na skrzydle, zdobyła 16 punktów, o jeden mniej niż ty. Zawsze to satysfakcja...
- Bardzo mała, bo najważniejsze jest zwycięstwo zespołu. Grałam zarówno przeciwko Le Drean, jak i Cathy Melain. Nie robiło to różnicy. Zawsze uważałam, że to ja mam sprawiać problemy rywalce, a nie ona mnie.
- Podczas telewizyjnej relacji z meczu, w jego pierwszej połowie komentatorzy wymienili twoje nazwisko 24 razy, w drugiej zaś 28. Jesteś gwiazdą naszej reprezentacji?
- Nie wiem, dlaczego tyle razy o mnie mówili. Może lubią to robić? Czy jestem gwiazdą? Na pewno nie, jednak z drugiej strony w naszym zespole narodowym czuję się bardzo pewnie. Tym bardziej, że miejsce w podstawowym składzie wywalczyłam ciężką pracą.
- Jaki nastrój panował po meczu w naszej szatni?
- Żałoby nie było. Trener podziękował nam za grę, ale konkretnej analizy spotkania jeszcze nie było. Tylko między sobą rozmawiałyśmy na ten temat.
- I do jakich wniosków doszłyście?
- To tajemnica. Zapewniam, że nie ma paniki. Gramy swoje.
- Poniedziałek jest dla was dniem wolnym.
- Dzięki Bogu, bo te trzy spotkania kosztowały nas sporo sił. Możliwości regeneracji jest sporo, gospodarze zapewnili nam w Pyrgos znakomite warunki. Chciałoby się bez przerwy pływać w basenie i opalać. Czasami korzystam z tych przyjemności, czytamy też książki, słuchamy muzyki i przygotowujemy się do meczów.
- We wtorek zagracie z Izraelem, a na koniec rozgrywek grupowych - z wygrywającymi mecz za meczem Czeszkami. Na który pojedynek bardziej się koncentrujecie?
- Zdecydowanie na mecz z Czeszkami. Ich efektowne zwycięstwa mogą trochę niepokoić. Tym bardziej, że docierają do nas słuchy, że kontry wyprowadzają jeszcze szybciej aniżeli Francuzki. Izraela nie lekceważymy. Chciałabym jednak, aby mecz z nim był ostrzejszym sparingiem przed meczem z Czechami.
- Czy z taką formą stać was na zajęcie miejsca na podium, które gwarantuje olimpijskie przepustki?
- Wszystko zależy od tego, czy zajmiemy jedno z dwóch pierwszych miejsc w naszej grupie. Liczę na to, bogrupa B jest dużo słabsza, więc w ćwiecfinale powinno być dobrze. W takim układzie półfinał będzie meczem o wszystko.
Polska - Francja 66:79 (22:31, 21:16, 13:17, 10:15).
POLSKA: Bibrzycka 17, Dydek 15, Trześniewska 11, Wlaźlak 11, Cupryś 7, Szymańska-Lara 2, Koryzna 2, Krupska-Tyszkiewicz 1, Piestrzyńska, Mrohs-Czerkawski.
FRANCJA: Lesdema 28, LeDrean 16, Antibe 11, Sauret 10, Melain 5, Lawson 5, Ndongue 2, Gomin 2.
Przegrywając z Francuzkami 66:79 (22:31, 21:16, 13:17, 10:15) w swoim trzecim spotkaniu grupy A polskie koszykarki doznały pierwszej porażki w 29. finałach mistrzostw Europy. Podobnie jak w meczu z Serbkami, najskuteczniejszą naszą zawodniczką była Agnieszka Bibrzycka. Tym razem skrzydłowa Lotosu VBW Climy Gdynia nie znalazła wsparcia u koleżanek.
- Mecz z mistrzyniami Europy był do wygrania?
- Jak najbardziej. Dwukrotnie doszłyśmy rywalki na cztery punkty, jednak zabrakło kropki na "i". Pobiły nas przede wszystkim skutecznością. Co gorsza, utrzymywały ten poziom niemal przez cały mecz - mówi niespełna 21-letnia "Biba".
- Można było odnieść wrażenie, że podarowaliśmy Francuzkom zwycięstwo. Wszak podopieczne Alaina Jardela wcale nie grały tak rewelacyjnie.
- To był jeden z naszych najsłabszych meczów od niepamiętnych czasów. Starałyśmy się grać twardo w obronie, jednak nasz słaby punkt znajdował się w innym miejscu. Do przerwy Francuzki zdobyły aż 17 punktów z szybkiego ataku. My - żadnego. Po przerwie było już lepiej, co od razu znalazło odbicie w wyniku. Nie potrafiłyśmy jednak grać tak równo jak one.
- Sandra Le Drean, twoja vis a vis na skrzydle, zdobyła 16 punktów, o jeden mniej niż ty. Zawsze to satysfakcja...
- Bardzo mała, bo najważniejsze jest zwycięstwo zespołu. Grałam zarówno przeciwko Le Drean, jak i Cathy Melain. Nie robiło to różnicy. Zawsze uważałam, że to ja mam sprawiać problemy rywalce, a nie ona mnie.
- Podczas telewizyjnej relacji z meczu, w jego pierwszej połowie komentatorzy wymienili twoje nazwisko 24 razy, w drugiej zaś 28. Jesteś gwiazdą naszej reprezentacji?
- Nie wiem, dlaczego tyle razy o mnie mówili. Może lubią to robić? Czy jestem gwiazdą? Na pewno nie, jednak z drugiej strony w naszym zespole narodowym czuję się bardzo pewnie. Tym bardziej, że miejsce w podstawowym składzie wywalczyłam ciężką pracą.
- Jaki nastrój panował po meczu w naszej szatni?
- Żałoby nie było. Trener podziękował nam za grę, ale konkretnej analizy spotkania jeszcze nie było. Tylko między sobą rozmawiałyśmy na ten temat.
- I do jakich wniosków doszłyście?
- To tajemnica. Zapewniam, że nie ma paniki. Gramy swoje.
- Poniedziałek jest dla was dniem wolnym.
- Dzięki Bogu, bo te trzy spotkania kosztowały nas sporo sił. Możliwości regeneracji jest sporo, gospodarze zapewnili nam w Pyrgos znakomite warunki. Chciałoby się bez przerwy pływać w basenie i opalać. Czasami korzystam z tych przyjemności, czytamy też książki, słuchamy muzyki i przygotowujemy się do meczów.
- We wtorek zagracie z Izraelem, a na koniec rozgrywek grupowych - z wygrywającymi mecz za meczem Czeszkami. Na który pojedynek bardziej się koncentrujecie?
- Zdecydowanie na mecz z Czeszkami. Ich efektowne zwycięstwa mogą trochę niepokoić. Tym bardziej, że docierają do nas słuchy, że kontry wyprowadzają jeszcze szybciej aniżeli Francuzki. Izraela nie lekceważymy. Chciałabym jednak, aby mecz z nim był ostrzejszym sparingiem przed meczem z Czechami.
- Czy z taką formą stać was na zajęcie miejsca na podium, które gwarantuje olimpijskie przepustki?
- Wszystko zależy od tego, czy zajmiemy jedno z dwóch pierwszych miejsc w naszej grupie. Liczę na to, bogrupa B jest dużo słabsza, więc w ćwiecfinale powinno być dobrze. W takim układzie półfinał będzie meczem o wszystko.
Polska - Francja 66:79 (22:31, 21:16, 13:17, 10:15).
POLSKA: Bibrzycka 17, Dydek 15, Trześniewska 11, Wlaźlak 11, Cupryś 7, Szymańska-Lara 2, Koryzna 2, Krupska-Tyszkiewicz 1, Piestrzyńska, Mrohs-Czerkawski.
FRANCJA: Lesdema 28, LeDrean 16, Antibe 11, Sauret 10, Melain 5, Lawson 5, Ndongue 2, Gomin 2.