Rozmowa z Filipem Dylewiczem
Filip Dylewicz, rezerwowy Prokomu Trefla Sopot, jest jedynym koszykarzem reprezentacji Polski, którego po meczach eliminacyjnych do finałów mistrzostw Europy nie dotknęła fala krytyki. "Dylu" nieoczekiwanie stał się filarem naszej kadry. Szkoda, że aż do sobotniego meczu z Czechami nie znajdował naśladowców.
- Po pierwszych grach skreślono nas, ale to norma. Taka jest polska mentalność - rzuca skrzydłowy z Sopotu.
- Wygranej z Czechami gratulujemy. Ale to jest musztarda po obiedzie. Do mistrzostw Europy i tak nie awansujecie.
- Odczuwam niedosyt, bo liczyłem, że jesteśmy w stanie to zrobić. Z drugiej strony, cieszę się, że udowodniliśmy niektórym, że jesteśmy w stanie wygrywać.
- Sobotni mecz z Czechami był waszym najlepszym występem w eliminacjach. Dlaczego podobnie nie wyglądało wasze pierwsze spotkanie z tym rywalem?
- Pierwszy mecz mogę określić jednym słowem - pomyłka. Zagraliśmy tragicznie i stąd tak przerażający wynik. O tym spotkaniu musimy zapomnieć jak najszybciej, bo zawsze uważałem, że jesteśmy od nich lepsi.
- Trener Kowalczyk mówi o budowaniu zespołu na przyszłość, ale kibice chcieliby już teraz widzieć ładnie i skutecznie grającą reprezentację...
- Taka jest polska mentalność. Polacy zawsze chcą mieć wszystko już i teraz. Nie interesuje ich praca od podstaw. Tylko słyszymy, że mamy wygrywać z Francją i Słowenią, no i mamy awansować do finałów. A nasi rywale budują reprezentacje przez lata. Jesteśmy perspektywiczną grupą ludzi. Sukcesy przyjdą, ale na to trzeba czasu. Nie można w ciągu miesiąca z garstki ludzi zrobić dobrze rozumiejącej się drużyny. Myślę, że w przyszłym roku pokażemy potencjał, który w nas tkwi.
- Gdy obserwujesz grę Macieja Lampe, możesz uwierzyć, że jest uznawany za jednego z najzdolniejszych zawodników NBA?
- Swej opinii na jego temat nie zdradzę, jednak widać, że tkwi w nim olbrzymi potencjał. Maciej jest specyficznym człowiekiem. Jeśli zmieni mentalność może zostać najlepszym graczem, jaki wyjechał z Polski.
- Zadziera nosa, bo jest z NBA?
- Nie chodzi o to, ale... sprowadziliśmy go na ziemię.
- Jutro rewanżowy mecz ze Słoweńcami. We Wrocławiu przegraliście 71:80. Teraz u rywali nie zagrają takie tuzy jak: Radoslav Nesterović, Beno Udrih, Bostjan Nachbar i Primoz Brezec. Jest szansa na niespodziankę?
- Sansę na wygraną widzę w każdym meczu. Oprócz tego, że nie zagra tam kilku zawodników, wiem, że gracze reprezentacji Słowenii się kłócą. Z drugiej strony, tych którzy nie zagrają zapewne zastąpią nietuzinkowi zawodnicy.