Nie macie wyboru. Nie chcecie przynieść sobie wstydu, a kibicom rozczarowania - musicie wygrać. To hasło kierujemy do koszykarzy Prokomu Trefla Sopot. Nasza drużyna, choć była faworytem rywalizacji z Polonią Warbud Warszawa w półfinale mistrzostw Polski, po dwóch meczach na swoim terenie przegrywa 0-2. By wrócić do stanu "na zero" ludzie Kijewskiego muszą zwyciężyć w hali warszawskiej AWF dzisiaj (początek o 19.00) i w niedzielę (18.00).
Porażki 77:85 i 75:76 na tym etapie same w sobie stanowią fatalny układ. Co gorsza, te przegrane oznaczają, że
Dariusz Szczubiał, coach "Czarnych Koszul", już cztery kolejne mecze przeciwko Sopotowi kończył z podniesionym czołem.
- Doszliśmy do siebie po tych porażkach. W Warszawie musimy zagrać tak samo jak w poniedziałek, z tą uwagą, że z lepszą skutecznością - dowodzi "Kijek".
Słowa opiekuna potwierdza
Darius Maskoliunas.
- Wyciągnęliśmy wnioski i zagramy na 150 procent. Padnę, a będę walczył o to, byśmy wrócili do naszej hali na piąty mecz - zapewnia waleczny Litwin.
- Jedziemy do Warszawy z chęcią zwyciężania. Wiem, że półfinał powróci jeszcze do Sopotu - dodaje
Jacek Krzykała.Mimo prowadzenia 2-0 i posiadania atutu własnego parkietu w dwóch najbliższych meczach, poloniści zapewniają, że w dalszym ciągu faworytem rywalizacji jest Prokom. Ale twierdzenia te wydają się nienaturalne i więcej mają wspólnego z chęcią zrzucenia z siebie presji i odpowiedzialności za wynik aniżeli z realną oceną siły naszej drużyny.
- Wystarczy spojrzeć na nazwiska. To murowany faworyt - zapewnia
Walter Jeklin.
- Denerwują mnie opinie, według których jesteśmy już finalistami. Prokom może nas pokonać w trzech spotkaniach. Nadmierna pewność siebie może nas zgubić. Prokom może być teraz na nas bardzo mocno wkurzony - dodaje wychowanek Polonii.
- Spotkanie w Warszawie będzie podobne do tego w Sopocie, jeśli nie trudniejsze. Prokom jest w podbramkowej sytuacji i będzie grał z determinacją. Kluczem do wygranej jest utrzymanie formy i koncentracji z Sopotu - twierdzi szkoleniowiec Polonii.
- Przed rywalizacją dawałem nam 20 procent szans. Teraz co najwyżej one się wyrównały. O tym, że trzymamy wszystkie karty w ręku, nie mam mowy - przekonuje
Goran Kalamiza, najlepszy rozgrywający "Czarnych Koszul".
Nasi zawodnicy zapewniają o chęciach, ambicjach, determinacji. Mamy dla nich kilka rad, które mogą im pomóc w powrocie do gry o finał.
Joe McNaull musi poczuć, że w walce pod koszami nie jest sam.
Jirzi Żidek powinien jak najwięcej minut spędzać na ławce, a gdy już wyjdzie, niech wreszcie pokaże, że potrafi się zdenerwować, zagrać twardo i rzucić do kosza.
Todd Fuller - jak wyżej, z dodatkową uwagą: mniej uśmiechów i gry fair. To nie pokazówka.
Goran Jagodnik powinien przed meczem posłuchać kilku polskich dowcipów, które lubi. Gdy zagra w takim humorze, to o przewinienia techniczne będzie mu trudniej.
Drew Barry ma się skupić na podawaniu piłki partnerom, a nie na udowadnianiu wyższości nad kryjącym go rywalem.
Kijewski narzeka, że w tym sezonie jego zespół rozegrał wiele meczów. Całkiem możliwe, że w przyszłym sezonie Prokom zagra ich jeszcze więcej.
Od przyszłego sezonu w rozgrywkach będzie mógł uczestniczyć każdy klub, bez względu na miejsce zajmowane w ligach, który zgłosi się do rozgrywek i wpłaci 500 tysięcy złotych. Spadać z ligi będą dwie najsłabsze ekipy. Jeśli w tym gronie nie będzie posiadacza wykupionej dzikiej karty, to i tak przystąpi on do kolejnych rozgrywek PLK bez konieczności wpłaty 500 tys. złotych. W przyszłym sezonie w PLK zagrają tylko te zespoły, które do 15 lipca przedstawią gwarancje finansowe na sumę 2 mln złotych. Propozycje te zaakceptowała rada nadzorcza PLK. Zaaprobować musi je jeszcze zarząd PLK. Wszystko wskazuje na to, że liczba zespołów w ekstraklasie może być większa aniżeli 12.
Krystrian Gojtowski
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
