Dopiero dziś poznamy zwycięzcę rywalizacji w pierwszej rundzie play off ekstraklasy pomiędzy koszykarzami Prokomu Trefl Sopot i Legią Warszawa. Na szczęście gospodarzem spotkania (początek o godz. 18.00) jest nasza drużyna. Właśnie w takich spotkanich kibice swym dopingiem mogą dobitnie udowodnić, że są szóstym zawodnikiem żółto-czarnych. Zatem pomóżmy im!
Porażek w Warszawie nikt się nie spodziewał. Co prawda wszyscy wiedzieli o tym, że legioniści na własnym parkiecie są zupełnie inną drużyną aniżeli na wyjazdach, chyba jednak niewiele osób brało to ostrzeżenie na poważnie. A jednak stało się. Wojskowi mają za sobą serię siedmiu zwycięzstw u siebie.
- Cieszę się, że przedłużyliśmy grę o coś. Dla nas odpadnięcie będzie oznaczało koniec sezonu, bo spotkania o miejsca 5-8 są bez sensu. A tak zagramy jeszcze mecz, który będzie znakomitym testem dla tworzonej drużyny - mówi
Jacek Gembal, jeden z najsłynniejszych szkoleniowców naszej ekstraklasy.
Zdaniem
Eugeniusza Kijewskiego, trenera Prokomu, przyczyny fatalnego dubla w stolicy należy szukać w absencji aż trzech zawodników z pierwszej piątki. Przypomnijmy zatem, że oprócz przebywającego od kilku miesięcy na L-4
Joe McNaulla zabrakło także
Michaela Ansleya, dochodzącego do siebie po złamaniu ręki oraz
Josipa Vrankovicia.
- Gdyby oni zagrali, to nasza przewaga byłaby widoczna. Teraz siły się nieco wyrównały. Oczywiście, że chciałem, aby sprawa została załatwiona już w Warszawie, ale nie załamujmy rąk. Zrobimy to, co do nas należy - zapewnia sopocki szkoleniowiec.
Niestety, w odniesieniu ostatecznego triumfu nad niepokornym rywalem z Warszawy z rekonwalescentów pomoże tylko "Joke" Vranković. Ansleya do czwartku obowiązuje zakaz rzucania piłki do kosza. Ostateczne badania amerykański skrzydłowy przejdzie zaś w sobotę. Jego absencja jest nam mocno nie na rękę, gdyż ciągle w pamięci mamy udane akcje
LeShella Wilsona, który wcześniej zdążył się uporać z urazem kolana, aniżeli się tego spodziewano.
- W trzecim i czwartym meczu zagraliśmy wreszcie tak, jak powinno się grać w play off. Ostro w obronie - mówi Amerykanin.
- Ciągle mam problemy z kolanem. W czasie gry walczyłem nie tylko z rywalami, ale i z bólem. Gramy jednak o wszystko. Teraz powinno być nam łatwiej. To Prokom jest faworytem, ale my chcemy wykorzystać absencję McNaulla oraz Ansleya - dodaje czarnoskóry center.
Wszystko zatem wskazuje na to, że mimo atut własnego boiska o ogranie gości (siedem wyjazdowych porażek pod rząd) będzie nam bardzo ciężko.
- To zadziorny, mówiąc delikatnie, nieprzyjemny rywal. Podejmiemy jednak rękawicę i to my będziemy w drugiej rnudzie - zapewnia
Dragan Marković, skrzydłowy Prokomu.