Stało się to, co stać się musiało.
Przyparci do muru koszykarze Prokomu Trefl Sopot pokonali Legię Warszawa 82:72 (12:19, 28:16, 24:20, 18:17) w piątym meczu pierwszej rundy play off ekstraklasy i ostatecznie wygrali rywalizację 3-2. Ten sukces zadecydował o tym, że to właśnie nasz zespół w najbliższy weekend zmierzy się z Anwilem Włocławek w pierwszych meczach półfinałowych MP.
PROKOM: Marković 18, Maskoliunas 18, Vranković 14, Aleksander 6, Milicić - Gregov 11, Jankowski 9, Dylewicz 6.
LEGIA: Wiliams 21, Wilson 15, Sinielnikow 13, Cielebąk 12, Majchrzak 5 - Żurawski 4, Kazlauskas 2, Paprocki, Żuk, Karwanien.
Zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami goście nie sprzedali tanio skóry. Początek spotkania wskazywał na to, że gospodarze nie powinni mieć problemów z uporaniem się z wojskowymi. Gdy kolejne punkty zdobywali Tomasz Jankowski i Darius Maskoliunas wydawało się, że wszystko przebiegnie bez komplikacji. Gdy jednak kolejno zaczęli trafiać Marcus Williams, a także zadziorny Andriej Sinielnikow na parkiecie hali im. 100-lecia Sopotu zrobiło się nieciekawie. W piątej minucie, po trafieniu Wojciecha Majchrzaka (wcześniej faulował) rywale ze stolicy wyszli na pierwsze w meczu prowadzenie (12:10). Wówczas to nie wytrzymał
Igor Milicić, który ostro zbeształ arbitrów. Ci w rewanżu pokazali mu klasyczny daszek, co dla koszykarza oznacza wyrok. Chorwacki playmaker po otrzymaniu przewinienia dyskwalifikującego opuścił nie tylko boisko, ale i halę. Czy Milicić otrzymał przewinienie słusznie? Jak to widział? Co powiedział sędziom? -
Był faul zawodnika Legii. Krzyknąłem do sędziego "Co ty robisz, drugiego faulu z rzędu nie widzisz?" Wtedy sędział mnie wyrzucił z boiska -
opowiada Milicić, który drugą część spotkania oglądał jednak z balkonu.
- Nie po to ciężko pracuję na treningach, by jakiś... no nie powiem, niweczył mu trud - dodaje rozgoryczony.
Na szczęście sopocianie nie załamali się zaskakującym osłabieniem. W drugiej kwarcie zwarli mocno szeregi w obronie, a do kosza rywali wreszcie zaczął trafiać Dragan Marković, obchodzący wczoraj 28 urodziny. Jugosłowianin w swoim stylu przymierzał zza linii 6,25 m, jednak zawodnicy Jacka Gembala grali bardzo skutecznie. Kolejno trafiali Sinielnikow, Williams ora Tomasz Cielebąk. Prokom złapał kontakt z rywalem po trzypunktowej akcji ndzwyczaj skutecznego "Moski". Po wykorzystaniu rzutu wolnego przez Litwina przewaga gości ze stolicy zmniejszyła się do trzech "oczek". Końcówka kwarty należała do Josipa Vrankovicia. Lider Prokomu najpierw trafił za trzy punkty, a potem przy identycznej próbie był faulowany. Po trzech rzutach wolnych gospodarze mieli pięciopunktową przewagę (40:35) przed długą przerwą. W trzeciej odsłonie legioniści przypuścili szturm, jednak na szczęście wyniku pilnował Gary Alexander, którego rzutami z dystansu wspomagał "Joke" Vranković i Jankowskiemu (asysty Alana Gregova) w 38 min przewaga sopocian wyniosła już 11 pkt.