Zwycięstwem koszykarzy Prokomu Trefl Sopot zakończył się pierwszy pojedynek sparingowy, który wicemistrzowie Polski rozegrali w Jugosławii. Zawodnicy
Eugeniusza Kijewskiego pokonali w Belgradzie tamtejszy Lavovi 063 96:75 (26:22, 19:18, 30:22, 21:12).
PROKOM: Vranković 18, Żidek 13, Masiulis 13, Jagodnik 13, Barry 7 - Jankowski 7, Dylewicz 13, Marković 6, Krzykała, Wilczek 6, Blumczyński.
Wbrew temu, co sugeruje wynik, sukces nad beniaminkiem jugosłowiańskiej ekstraklasy nie przyszedł sopocianom łatwo. Do przerwy nasz zespół miał zaledwie pięć punktów przewagi.
- Było ciężko, ale to dobrze. Właśnie o spotkania z tak wymagającvymi rywalami mi chodziło - mówi szkoleniowiec sopockiej drużyny.
Występu Prokomu nie oglądało zbyt wielu kibiców. Powód jest oczywisty. Kibice w stolicy Jugosławii wciąż świętują zdobycie tytułu mistrza świata przez ich reprezentację na MŚ w Indianapolis. W sukcesie Prokomu udziału nie mieli
Joe McNaull oraz
Darius Maskoliunas. Litewski obrońca naciągnął mięsień dwugłowy i podobnie jak "Józek" wrócił do Sopotu. Na własnych śmieciach dochodzi do siebie pod okiem
Mirosława Cygana, trenera przygotowania lekkoatletycznego.
Wczoraj pragnieniom Kijewskiego stało się zadość. Drużyna z Sopotu późnym wieczorem spotkała się z w Novim Sadzie z Vojvodiną. O wyniku oczywiście poinformujemy.
Starogard. Powiew optymizmu
Tymczasem godziny do inauguracji pierwszoligowych rozgrywek (w Stalowej Woli ze Stalą) odliczają koszykarze Polpharmy Starogard. Czas upływa im dość przyjemnie, gdyż wszyscy jeszcze mają świeżo w pamięci zwycięstwo w Pucharze Śląska w Chorzowie. Sukces jest o tyle cenny, że w ośmioletniej historii imprezy po tę nagrodę po raz pierwszy sięgnął zespół spoza Śląska. Zwycięstwo tchnęło w serca starogardzian sporą dozę optymizmu, jednak
Jacek Miecznikowski, trener starogardzian nie ma zamiaru zmienić zdania w określeniu celu na nadchodzący sezon.
- Walczymy o utrzymanie. Zwycięstwo w tak prestiżowej imprezie na pewno cieszy, ale trzeba pamiętać, że wiele drużyn potraktowało ten sprawdzian typowo szkoleniowo - mówi coach.
- Inni grali relaksowo, brakowało determinacji i zawziętości, tak typowej dla rozgrywek ligowych. Wielu też bało się ryzykować złapaniem kontuzji - dodaje szkoleniowiec.