Kierunek na stolicę obiorą w 17. kolejce ligowych spotkań koszykarze Prokomu Trefl Sopot. W najbliższą niedzielę (godz. 17.00) liderzy ekstraklasy zmierzą się w Warszawie z tamtejszą Polonią. "Czarne Koszule" wygrały cztery ostatnie spotkania, a teraz mają chrapkę na sprawienie sensacji.
- Pokonanie Prokomu to byłoby coś - mówi
Jarosław Zyskowski, trener "Czarnych Koszul".
- Rywale walczą o mistrzostwo Polski, ale decydujące spotkania odbędą się za trzy miesiące. Już teraz chcemy sobie zapewnić miejsce w pierwszej szóstce. Może zatem sopocianie nie będą jeszcze dostatecznie skoncentrowani? - dodaje.
Zyskowski dysponuje wykonawcami, którzy byliby zdolni do zrealizowania tego karkołomnego zdawałoby się planu. O sile ognia stołecznego zespołu, który z dziewięcioma zwycięstwami w szesnastu meczach zajmuje piąte miejsce w ligowej tabeli, stanowi trio obwodowych najemników:
Goran Kalamiza, John Taylor i
Walter Jeklin. To w głównej mierze dzięki nim Polonia w ostatnich czterech meczach aż trzykrotnie osiągała granicę 100 punktów (105:76 z Pogonią Ruda Śląska, 104:92 z Legią Warszawa i 100:82 z Notecią Inowrocław). Wszyscy mają za sobą występy w drużynach z Pomorza (Prokom, Brok, SKK Szczecin oraz Spójnia Stargard). Najskuteczniejszy jest Jelkin, który ze średnią 16,3 pkt na mecz zajmuje drugie miejsce wśród snajperów ekstraklasy. W podkoszowej walce wspierają ich Litwini
Andrius Jurkunas i
Alvydas Tenys. Jednak to nie oni, a potężny
Wiktor Grudziński był najlepszym graczem Polonii w pierwszym meczu z Prokomem w Sopocie. 24-letni center zdobył 16 punktów (także trzy trójki) i miał osiem zbiórek. Jego ambitna postawa nie pomogła jednak w przechyleniu szali na korzyść gości. Później Grudziński odniósł bardzo poważną kontuzję, ale doszedł już do zdrowia i możliwe, że w niedzielnym meczu pokaże się przez kilka minut. W pierwszej rundzie sopocianie wygrali 76:67, a najskuteczniejsi w naszych szeregach byli
Josip Vranković (12 punktów) oraz
Filip Dylewicz (osiem zbiórek). "Joke" jest trzecim strzelcem ligi (śr. 16,8 pkt).
Występ Dylewicza w stolicy jest wielce wątpliwy.
- Wiem, że się denerwuje brakiem gry, ale co mam poradzić? Na swojej pozycji ma silną konurencję w osobach Tomasza Jankowskiego i Michaela Ansleya. Za to zamierzam go zabrać do Lasko - twierdzi trener Kijewski.
W Warszawie na pewno nie zagra Dragan Marković, który opuścił już szpital, ale lekarze poradzili jugosłowiańskiemu skrzydłowemu, by jeszcze przez kilka dni oszczędzał kontuzjowane oko.