Bez wygranej w Zgorzelcu nie będzie piątego mistrzostwa Polski dla sopockich koszykarzy. Najprostszy scenariusz zakłada pokonanie drużyny PGE Turów na jej terenie w środę, a następnie wygranie meczu numer sześć i świętowanie zdobycia złotych medali w najbliższą sobotę w Hali Stulecia. Do czterech starciach Prokom Trefl remisuje z pretendentem do tytułu 2-2. W tym sezonie nie wygrał jeszcze z tym rywalem poza własną halą.Portal trojmiasto.pl przeprowadzi ze środowego meczu bezpośrednią transmisję. Zapraszamy od godziny 18.00. Nigdy wcześniej w historii finałów play-off koszykarzy granych do czterech zwycięstw nie zdarzyło się, aby mistrzem została drużyna, która przegrywała 0-2. Ale historia jest po to, aby ją... zmieniać. Z takiego założenia wyszli sopocianie. Już Prokom Trefl wyrównał stan rywalizacji, ale ma ochotę na cztery zwycięstwa z rzędu i świętowanie złoto w sobotę wraz z własnymi kibica w Hali Stulecia.
Aby powyższy scenariusz był możliwy trzeba wygrać w Zgorzelcu. Ba bez choćby jednego zwycięstwa na terenie drużyny Turowa nie można marzyć o złocie. Jeśli nie uda się to w środę, to w najlepszym wypadku podopieczni
Tomasa Pacesasa mistrzem mogliby zostać po siódmym meczu, który także będą musieli rozegrać na wyjeździe.
Największym pytaniem na najbliższy mecz jest -
kto zastąpi Milana Gurovica. Serb został zdyskwalifikowany na jedno spotkanie za bójkę z
Thomasem Kelatim. Jego przeciwnik w środę może grać. Wydaje się, że na skrzydło trener Pacesas desygnuje bohatera ostatniej akcji z niedzieli
Simonasa Serapinasa. To on trafił "trójkę" na wagę wyrównania rywalizacji w finale. Być może szanse wejścia do podstawowej piątki otrzymają również Polacy
Krzysztof Roszyk bądź
Filip Dylewicz.
Bez względu na to, kto będzie grać Prokom musi w Zgorzelcu ograniczyć przede wszystkim straty punktów. W trzech dotychczasowych starciach na tamtym parkiecie sopocianie i inkasowali ponad 80 punktów.
jag.