Rozmowa z Travisem Conlanem
Nie wyróżniający się przy innych koszykarzach wzrostem blondasek, na swym drugim treningu próbujący z uporem maniaka trafić do kosza, to Travis Conlan, nowy nabytek Prokomu Trefla Sopot. 27-letni Amerykanin rozpoczął walkę z czasem. Zawarł z działaczami wicemistrza Polski umowę, która jest swego rodzaju zakładem. Według niej rozgrywający ma dwa tygodnie na udowodnienie swej wartości. Jeśli to uczyni, w nagrodę do maja przyszłego roku będzie zarabiał pieniądze nad polskim morzem.
- Co myślisz o zespole?
- Jest super. Ci zawodnicy są naprawdę bardzo dobrzy.
- Sprytnie. Wkupywanie się do nowej drużyny rozpoczynasz od pochwał...
- Nie, nie. Mówię szczerze. Koledzy bardzo dokładnie wykonują zalecenia trenera, są profesjonalistami, to widać. Dużo dobrego też słyszałem od ludzi z branży o Prokomie. Oczywiście trening i mecz to dwie różne sprawy, jednak jestem optymistą. Jestem przekonany, że Prokom, z takim potencjałem, stawia sobie najwyższe cele.
- I co takiego słyszałeś o Prokomie?
- Dużym echem w Europie odbił się dramatyczny finał Pucharu Europy, który Prokom przegrał z Arisem w niezbyt jasnych okolicznościach. Wielu twierdzi, że gdyby ten mecz był rozgrywany w innym mieście, to zespół z Sopotu wygrałby w cuglach. Teraz, ten team mocno zmienił swe oblicze, ale myślę, że poza ekipami występującymi w Eurolidze, jest to jedna z najsilnijeszych drużyn w Europie. Swą wartość na pewno udowodni w ULEB Cup.
- Do Prokomu przyjechałeś na testy wyjątkowo późno, w trakcie sezonu. Propozycja sprawdzenia się w Prokomie była dla ciebie zaskoczeniem?
- Byłem u siebie w Michigan, gdy mój agent dał mi znać, że pojawiła się atrakcyjna oferta z Sopotu. Co prawda, klub zażądał testów, jednak nie jest to wielka komplikacja. Takie życie, zaakceptowałem ten warunek.
- Jesteś pewny swych umiejętności?
- Nie o to chodzi. Nie jestem pyszałkiem, ale swoją wartość znam. Gram dla zespołu, nie boję się rzucać z żadnej pozycji. Wierzę, że będę pierwszym rozgrywającym tej drużyny.
- Przywiozłeś ze sobą gitarę. Grą będziesz dodawał sobie otuchy?
- Bardzo lubię grać na gitarze, brzdąkam już od siedmiu lat. Jeśli będzie taka możliwość, to z chęcią zagram na niej jakieś fajne kawałki kolegom z drużyny.
- Co lubisz grać najbardziej?
- Amerykańskiego rocka, przeboje U2, Coldplay, Public Enemy.
- Jeden z przebojów U2 ma tytuł "Without you". Czy za dwa tygodnie Prokom będzie bez ciebie?
- Nie sądzę. Wierzę, że w tym czasie udowodnię swoją wartość i będę grał chłopakom po zwycięstwach. Być może "We are the champions" grupy Queen? W niemieckim Oplu Skylinerskoledzy nawet stworzyli listę przebojów. Mieli pięć ulubionych kawałków, które najczęściej wygrywałem im po wygranych meczach.
- Mimo wszystko dwa tygodnie to bardzo niewiele na udowodnienie swojej wartości. Jesteś hazardzistą?
- Nie. Od razu zapewniam, że nie stresuję się tą sytuacją. Po prostu jest to okres próby moich umiejętności. By pokazać wszystko, na co mnie stać, muszę tylko zachować spokój i myśleć pozytywnie.
- Twardy jesteś. Niemal od razu po wyjściu z samolotu pobiegłeś na trening.
- Jestem trochę zmęczony podróżą. Od 9 rano byłem w drodze do Polski, ale nic się nie stało. To mój zawód.