Koszykarze Prokomu Trefl prowadzą w finale play off z BOT Turów Zgorzelec już 2-0. W niedzielę sopocianom sukces na własnym parkiecie przyszedł łatwiej niż dwa dni wcześniej. Podopieczni
Eugeniusza Kijewskiego triumfowali 80:70 (32:19, 14:17, 10:17, 22:15). Kluczem do sukcesu było wyłączenie z gry
Thomasa Kelatiego.
PROKOM: Besok 18, Slanina 18, Dalmau 13, Andersen 10, Wójcik 9, Dylewicz 5, Hukic 5, Nordgaard 2, Pacesas 0, Zamojski 0.
TURÓW: Witka 14, Drobnjak 11, Williams 9, Ljubotina 8, Petrovic 7, Kelati 6, Roszyk 6, Koszarek 5, Rodriguez 4, Stimac 0.
Gospodarze rozpoczęli z niezwykłym impetem. Już w inauguracyjnej kwarcie zdobyli aż 32 punkty! To zasługa bardzo dobrej skuteczności. Do kosza Turowa w tym okresie wpadło 12 z 17 piłek rzuconych z gry. -
To był kluczowym momentem. Pozwoliliśmy Prokomowi prowadzić jego grę, zagrać z kontraataków - mówił później szkoleniowiec przyjezdnych,
Saso Filipovski.
Goście wrócili do meczu dopiero po zmianie stron. Na pewno pomogło im to, że bardzo dobre dysponowany tego dnia
Huseyin Besok złapał czwarte przewinienie. To sprawiło, że sopocianie musieli częściej próbować rzucać z obwodu. Rywalom trzeba też oddać to, że lepiej bronili. Po pół godzinie przewaga Prokomu stopniała zaledwie do pięciu punktów (58:53).
W decydującej odsłonie za większą agresywność w defensywie goście zapłacili wypadnięciem z gry za pięć przewinień Kelatiego i
Roberta Witki. Tymczasem sopocianie zaliczyli kolejne "trójki", tym razem
Jasmin Hukic i
Donatas Slanina. Próbowal jeszcze walczyć
Lance Williams, ale w pojedynkę niewiele mógł zdziałać. Wynik ustalił wsadami
Michael Andersen. -
Zagraliśmy dzisiaj dużo mądrzej niż w pierwszym meczu oraz ograniczyliśmy liczbę strat - tak przyczyny sukcesu widział
Eugeniusz Kijewski, szkoleniowiec Prokomu.
jag.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
