Rozmowa z Eugeniuszem Kijewskim
Po wygranej w Belgradzie
Eugeniusz Kijewski uśmiecha się znacznie częściej. Przed euroligowym debiutem, znaleźli się tacy, którzy z utęsknieniem czekali na łomot od Partizana. Nic takiego się nie stało. Teraz jednak przed "Kijkiem" nieporównywalnie trudniejszy egzamin. Mistrz Polski zagra co prawda u siebie, ale za to z Realem Madryt.
- Widział pan już na kasecie porażkę Realu z Ciboną Zagrzeb. Jakie wrażenia?
- Zdania nie zmienię. Real jest klasową drużyną, ze znakomitymi zawodnikami. Przegrał, bo dał się zaskoczyć w pierwszej połowie. W drugiej części to była już zupełnie inna drużyna. Nie miała farta w samej końcówce, kiedy środkowy Zizić trafił spod samego kosza. Więcej szczęścia mieli zawodnicy Cibony. Jeśli chodzi o porównanie potencjałów, Real jest drużyną zdecydowanie lepszą od Cibony.
- Chcecie skorzystać z patentu Chorwatów i rzucić się na Hiszpanów na początku meczu?
- Nie można tego porównywać. Każdy mecz jest inny. Uważam, że kluczem do zwycięstwa będzie gra defensywna.
- Hiszpania to koszykarska potęga. Polskiej reprezentacji nawet z nią nie porównujemy. Na szczęście w Prokomie gra wielu obcokrajowców. Jakie szanse widzi pan na zwycięstwo w tym meczu?
- 50 na 50, może z naszą lekką przewagą. Pod warunkiem, że cała drużyna, ale to absolutnie cała, zagra dobre spotkanie.
- Jak wspomina pan swe konfrontacje z Hiszpanami w roli zawodnika i trenera?
- W reprezentacji układało się różnie. Wtedy, gdy potrafiliśmy z nimi wygrywać. Rozgrywki klubowe należały do Hiszpanów, którzy często sięgali po dobrych zawodników z USA.
- Jak można sklasyfikować hiszpański basket?
- To jest bardzo szybka gra, Hiszpanie specjalizują się w kontratakach. Przede wszystkim musimy zabezpieczać własny kosz, by nie tracić łatwych punktów.