Drugiej porażki w rozgrywkach ekstraklasy doznali koszykarze Prokomu Trefl Sopot.
Sopocianie, powracający z udanej wyprawy do Jekaterynburga, ulegli we Włocławku miejscowemu Anwilowi 82:90 (25:25, 17:18, 21:28, 19:19). Pomimo porażki podopieczni trenera Eugeniusza Kijewskiego pozostali na pierwszym miejscu w tabeli.
PROKOM: Vrankovic 20, Ansley 15, McNull 13, Milicic 5, Maskoliunas 4 - Markovic 19, Gregov 5, Jankowski 1.ANWIL: Nordgaard 20, Savanovic 18, O"Bannon 17, Silobad 14, Santangelo 14 - Prawica 3, Andruszka 2, Skele 2.
Jeszcze nidgy w historii występów sopocian w ekstraklasie nie udało się im wygrać z Anwilem na jego parkiecie. Tak było i tym razem. Mecz dwóch czołowych drużyn polskiej ekstraklasy koszykarskiej wywołał we Włocławku olbrzymie zainteresowanie. Już 20 min przed rozpoczęciem gry Hala Mistrzów była wypełniona kibicami po brzegi. Ci, którzy zdecydowali się przyjść na to spotkanie, z pewnością nie żałowali. Zawodnicy stworzyli znakomite widowisko.
Oba zespoły przystąpiły do meczu osłabione. W szeregach Anwilu zabrakło potężnego Białorusina Aleksandra Kula. Trener Kijewski nie mógł skorzystać z usług Piotra Szybilskiego, który przeziębił się podczas podróży do Jekaterynburga.
Początek spotkania należał do zawodników gospodarzy, którzy grając z kontry i trafiając za trzy objęli 12-punktowe prowadzenie (16:4). Bardzo dobrze grali w tym okresie O"Bannon, Savanović i Santangelo. Po przerwie, o którą poprosił trener Prokomu, jego podopieczni zaczęli grać skuteczniej i pierwsza kwarta zakończyła się remisem. Na początku drugiej ćwiartki sopocianie zdołali wyjść na sześciopunktowe prowadzenie. Gospodarze nie zamierzali jednak kapitulować i po dwóch kontrach oraz trójce odzyskali przewagę.
O losach meczu zadecydowała trzecia odsłona. W szeregach sopocian było widać wyraźnie zmęczenie po podróży do Jekaterynburga. Gospodarze na początku tej kwarty przeprowadzili kilka szybkich ataków, które skutecznie wykańczali Nordgaard i Savanović. W sopockiej drużynie wynik "ciągnęli" Vranković i Marković, który dał bardzo dobrą zmianę. W 37 min było 63:56 dla Anwilu. Na 35 sekund przed końcem trzeciej kwarty Nordgaard zdobył kolejne trzy punkty (akcja plus faul) i gospodarze odskoczyli na 11 "oczek". Przewagę miejscowych do 8 "oczek" równo z syreną zmniejszył rzutem za trzy Ansley.
W ostatniej odsłonie gracze Anwilu pilnowali wyniku. Pomimo problemów podstawowych zawodników z Włocławka sopocianom nie udało się dojść gospodarzy. W 38 min Prokom miał szansę na dogonienie Anwilu, ale faul ofensywny popełnił Gregov. Gospodarze odskoczyli na 7 punktów (82:75), co przesądziło o losach spotkania. W zespole gospodarzy bardzo dobrze zagrała pierwsza piątka, z której każdy zawodnik zdobył co najmniej 14 "oczek". Mniejszy wkład w sukces włocławian mieli rezerwowi, którzy zdobyli tylko 7 punktów. W ekipie sopockiej najlepiej zagrali Josip Vranković i Dragan Marković.
Zdaniem Kijewskiego
- Zagraliśmy słabiej, mieliśmy zbyt dużo strat i to były główne przyczyny naszej porażki - powiedział nam
Eugeniusz Kijewski, trener Prokomu Trefl. -
Nie da się ukryć, że byliśmy również zmęczeni daleką podróżą do Jekaterynburga i z powrotem. Mecz był wyrównany i przez pierwszą połowę toczył się na styku. W pierwszej kwarcie udało nam się doprowadzić do remisu. Drugą przegraliśmy tylko jednym punktem. W trzeciej ćwiartce gospodarze zagrali skuteczniej i odjechali nam. Potem Anwil trzymał wynik i nic już nie można było zrobić. Przegraliśmy, ale nie robiłbym z tego tragedii. Gospodarze wygrali wyżej niż my w Sopocie. To może mieć znaczenie, jeżeli na koniec sezonu będziemy mieli po tyle samo punktów. Chciałbym przypomnieć, że wszyscy eksperci przed sezonem wskazywali na finał Anwil-Idea. Te zespoły mają największe budżety i są uważane za głównych faworytów. Jednak włączyliśmy się do tej rywalizacji, a ten mecz pokazał, że każdy może wygrać z każdym. Zresztą najlepszym przykładem było spotkanie Pogoni z Ideą. Na zespół z Rudy Śląskiej nikt nie postawiłby grosza, jednak Pogoń wygrała - dodał szkoleniowiec sopocian.
Tomasz Łunkiewicz